Artykuły

Teatr wygrał z dinozaurami

- Próba jest sprawą intymną między aktorami i reżyserem, i na próbę raczej się nikogo nie zaprasza. Ale dziś jest wyjątek - mówił dyrektor Marek Mokrowiecki, witając gości na "dniu otwartym" teatru. Zwiedzanie Teatru im. Jerzego Szaniawskiego i uczestniczenie w próbie przygotowywanego spektaklu "Wujaszek Wania" odbyły się w ramach akcji "Dotknij Teatru" - pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

Kto był najbardziej ciekawy, co kryje się za kulisami sceny? Dzieci. To one przyprowadziły w sobotnie przedpołudnie rodziców na zwiedzanie Teatru im. Jerzego Szaniawskiego. Zazwyczaj uczestniczące w niedzielnych przedstawieniach bajek i baśni, tym razem przyszły zobaczyć dekoracje, kostiumy i aktorów, których znają z "Calineczki" czy "Koziołka Matołka". Siedzący na widowni Adaś, chociaż w domu ma pokaźną kolekcję dinozaurów, tym razem zdecydował się zostawić je w domu i przyjść z tatą do teatru. Do Płocka przyjechali również uczniowie szkoły podstawowej w Emolinku, ze swoimi nauczycielkami i rodzicami. Czterdzieścioro dzieci nie tylko odwiedziło teatr. W planie wycieczki znalazły się też ogród zoologiczny i seans w kinie.

Wizyta w teatrze rozpoczęła się od otwartej próby, na tle dekoracji do wieczornego spektaklu farsy "Mayday". Wszystkich powitał dyrektor Marek Mokrowiecki, będący jednocześnie reżyserem "Wujaszka Wani". Aktorzy: Jacek Mąka, Marek Walczak, Hanka Chojnacka przedstawili młodym widzom swoje postacie. Potem "próbowali" fragment aktu II sztuki Czechowa.

Są różni reżyserzy. Tacy, którzy nic nie mówią, tylko znacząco chrząkają i aktor musi się domyślać, o co im chodzi. A są tacy, którzy wszystko sami pokazują. Do tych drugich należy Marek Mokrowiecki, który grał razem z aktorami. - Nie nie, tak nie mów. Mów tak, jakbyś wpadła do masażysty w salonie kosmetycznym - instruował Katarzynę Anzorge. - Marek, dłuższa pauza - usłyszał Marek Walczak. - Widzą państwo - jak jest trudny reżyser, to nasz zawód jest bardzo trudny - żartował aktor.

Powtarzać trzeba było scenę całowania rąk, bo Kasia (Katarzyna Anzorge) wysmarowała ręce kremem. I jak tu pocałować Helenę? Publiczność usłyszała monolog Profesora i piosenkę zaśpiewaną przez Mariusza Pogonowskiego.

Ponieważ widzowie byli młodzi, a sztuka dosyć poważna, aktorzy starali się rozmawiać z dziećmi. Siedzący na widowni Stefan Friedmann dowcipnie wyjaśniał, że dzisiaj pilnuje dekoracji do wieczornego spektaklu.

O nowych dekoracjach do "Wujaszka Wani" myślał zapewne scenograf Marian Fiszer. Największe wrażenie na dzieciach zrobił chyba jednak najmniejszy aktor - siedzący na kanapie w towarzystwie aktorki Hanny Zientary pies. Potem aktorzy pochwycili dzieci za ręce, podzielili na grupy i oprowadzali po teatrze.

Szymon Cempura pokazał pracownię krawiecką z pięknymi kostiumami i bardzo ciekawym rekwizytem pośrodku - stołem pingpongowym (podobno najlepszym do przymiarek i poprawek). Kostiumów niestety nie można było przymierzyć. Za to sztuczne wąsy w perukami, w towarzystwie Piotra Bały - jak najbardziej. Dużym powodzeniem cieszył się też zazwyczaj niewidoczny most oświetleniowy nad sceną. W ramach akcji "Dotknij Teatru" płocką scenę odwiedziło ponad 200 gości.

Na zdjęciu: Stefan Friedmann i Marek Mokrowiecki na widowni

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji