Artykuły

Esesmani w operetce

"Baron cygański" w reż. Tomasza Koniny w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Pokazany premierowo w sobotę w Teatrze Wielkim "Baron cygański" to kuriozalna realizacja operetki Johanna Straussa. Optymistyczne dziełko o miłości Tomasz Konina przerobił w metaforę upadku belle époque, wprowadzając na scenę widmo nazizmu.

Strauss stworzył "Barona cygańskiego" po podróży na Węgry, zainspirowany "Saffi" Móra Jókaia. Operetka o miłości ponad podziałami odniosła gigantyczny sukces, mimo chaotycznej intrygi. Publiczności spodobała się historia Sandora Barinkaya, który w cygańskim obozie znajduje żonę i szlachecki tytuł. Porwały ją węgierskie motywy muzyczne i kuplety z tematem walca.

Tomasz Konina postanowił anachroniczne libretto obronić cudzysłowem, wprowadzając chwyt przedstawienia w przedstawieniu. Zdziwi się widz, który oczekuje cygańskiego taboru i chlewika. Zamiast hodować świnie, Kalman Żupan jest właścicielem cyrku, a po wojnie nie zostaje dożywotnim dostawcą wieprzowiny dla armii, lecz szefem wiedeńskiego kabaretu. Żeby uniknąć sprzeczności pomiędzy tekstem libretta a prezentacją sceniczną, należało jednak motyw świń przemycić. I Konina robi tu oko do widza - tę rolę grają baletnice w zabawnym układzie choreograficznym, po występie zdejmując różowe zadki za cyrkowym płotem.

Akcja przeniesiona została do początku XX w. Wojna w Hiszpanii, na jaką rekrutuje graf Homonay, jest więc w tej realizacji I wojną światową. Niestety, Konina postanowił poprowadzić swoją wizję dalej i opowiedzieć nie tylko o zmierzchu belle époque, ale też zahaczyć o nazizm (bohaterami są przecież Cyganie!). Kiedy widz jest pewien, że spektakl się zakończył, następuje upiorne przesunięcie - kabaret znika, artyści wkraczają w pustą przestrzeń. Przez scenę przebiegają cygańskie dzieci, a walc "Nad pięknym modrym Dunajem" tańczą esesmani z fordanserkami. Kurtyna opada, w tle pojawiają się zgliszcza cyrkowego namiotu. Kalman Żupan ma charakterystyczny wąsik i wywija batem - czyżby Konina oskarżał go o kolaborację z Hitlerem?

Nie jestem przeciwniczką reżyserskich eksperymentów, ale tak radykalna transpozycja prowokuje jednak do zadania pytania: po co? Wyrwana raptownie z kabaretu publiczność (która przyszła na operetkę!) przeciera oczy ze zdumienia. Konina zmienia wymowę dzieła, które jest przecież opowieścią z happy endem. Podejrzewam, że realizatorzy po prostu przestraszyli się gatunku: jeśli już wystawiać niepoważne dzieło w operze, to przynajmniej z drugim dnem.

Z partiami Sandora Barinkaya bardzo dobrze poradził sobie młody tenor Łukasz Załęski. Wokalnie wyróżniły się Monika Cichocka (Saffi), Joanna Moskowicz (Arsena) i Bernadetta Grabias (Czipra wystylizowana na Azucenę z "Trubadura"). Przerysowane, komiczne role stworzyli Przemysław Rezner (Kalman Żupan) i Olga Maroszek (Mirabella). Niestety, na plan pierwszy wybija się sztuczność partii mówionych (śpiewacy to jednak nie aktorzy dramatyczni, więc recytują). Bassem Akiki dyrygował z nadmiernym niekiedy temperamentem. Zdarzało się też, że śpiewacy ledwo przebijali się przez orkiestrę. Bardzo dobrze wypadł chór.

"Baron cygański" pomyślany został jako widowisko pełne rozmachu, z olbrzymią obsadą (w największej scenie bierze udział stu artystów), widowiskową scenografią (trzy wielkie zestawy dekoracji) i kostiumami (Joanna Jaśko-Sroka zaprojektowała 400 zróżnicowanych strojów). Sporo jest ładnych obrazków obyczajowych, dynamicznych scen zbiorowych i dobrych, wychodzących poza schemat pomysłów choreograficznych Moniki Myśliwiec (rozbawiają huzarzy pląsający w białych rajstopach i sztywnych spódniczkach tutu). Gdyby nie dziwaczna puenta i urwany bez pomysłu trzeci akt, miłośnicy operetki byliby zachwyceni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji