Artykuły

Justyna Wasilewska z TR Warszawa: Biblia jak fantasy

- Zasady, które wyznaczył liberalny świat, według których uczeń może wszystko - to w pewnym sensie pułapka. Nauczyciele nie są w stanie wyciągnąć żadnych konsekwencji, bo muszą inwestować w rosnący indywidualizm Lidki; ma prawo iść wybraną drogą - opowiada o swojej roli w "Męczennikach" w reżyserii Grzegorza Jarzyny.

Ma 30 lat, a reżyserzy widzą w jej delikatnej urodzie nastolatkę. W sobotę w TR Warszawa premiera spektaklu "Męczennicy" Grzegorza Jarzyny, w którym Justyna Wasilewska gra jedną z głównych ról.

Młodą aktorkę znamy głównie ze spektakli Krzysztofa Garbaczewskiego i Grzegorza Jarzyny. U Garbaczewskiego grała w przedstawieniach "Życie seksualne dzikich", "Kamienne niebo zamiast gwiazd" (obecnie w repertuarze nowego teatru) czy poznańskiej "Balladynie". W TR Warszawa mogliśmy ją oglądać m.in. w "Drugiej kobiecie", a od soboty w "Męczennikach" na podstawie dramatu Mariusa Von Mayenburga.

Rozmowa z Justyną Wasilewską

Izabela Szymańska: W "Męczennikach" grasz Lidkę, nastolatkę, która buntuje się wobec świata pozbawionego w jej ocenie religijnych zasad. Pamiętasz, przeciwko czemu ty się buntowałaś?

Justyna Wasilewska: To chyba nawet nie był bunt, tylko wejście w melancholijny świat, forma ucieczki od rzeczywistości. Byłam zarażona fikcyjnymi postaciami z literatury, artystami, wyobrażałam sobie, że jestem dziewczynką z zapałkami albo Camille Claudel. Kiedy znajdowałam tragiczną bohaterkę, z którą mogłam się utożsamić, robiłam to, co ona: rzeźbiłam, pisałam, malowałam. Zamykałam się u babci na strychu czy u drugiej, która miała wielki mroczny pokój z pianinem. Grałam, oglądałam stare zdjęcia. Chodziłam na długie spacery, słuchałam Nicka Cave'a i Toma Waitsa. Dziś czule się śmieję z tamtej Justyny, ale jednocześnie myślę, że był to bardzo samotny czas. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś osobnym człowiekiem, istniejesz jako ktoś, kto może sam o sobie stanowić. I szukasz wzorców dla nowego siebie.

To był pierwszy przejaw drogi, którą poszłam, czyli aktorstwa. Do tej pory zamykam się w ciemnych piwnicach, staję się na chwilę kimś innym.

Mam wrażenie, że Lidka jest jak Artur w "Tangu" Mrożka, tęskni do wartości dziadków, bo nie odnajduje się w liberalnym świecie rodziców.

- Tak, szuka trwałych zasad. I znajduje je w Biblii, która jest jak wejście w świat fantasy - święty Jan w "Apokalipsie" powołał do życia bardzo mocne obrazy, w jakimś sensie podniecające, sensualne. Można na ich podstawie zrobić film w 3D z aniołami, wojną, otwierającymi się pieczęciami, przemieszczaniem się gór, morzami, które występują z brzegów.

Rozumiem tę fascynację. Wchodzisz w iluzję, masz poczucie, że jesteś w niej bezpieczny i nie musisz się konfrontować z tym, co jest na zewnątrz. A tam jest twoje zmieniające się ciało, są emocje, nad którymi nie panujesz. Nie ma się za co złapać. Lidkę wychowuje tylko tata, nie ma kobiecej strony, która mogłaby jej taki wzorzec dać, a ojciec nie rozumie, co się z nią dzieje.

Jedyną kobietą jest pani od biologii.

- Główny wróg, bestia, z którą walczy. Konstruuje cały świat wobec niej i jej racjonalnego, wyzwolonego myślenia o rzeczywistości. Fascynuje się energią nauczycielki, wolnością, ma moc, która ją przyciąga. I poniekąd szuka w niej matki.

Przerażające jest to, że nastolatka ma taki ogromny wpływ na nauczycielkę.

- Nie tylko na nią. Zasady, które wyznaczył liberalny świat, według których uczeń może wszystko - to w pewnym sensie pułapka. Nauczyciele nie są w stanie wyciągnąć żadnych konsekwencji, bo muszą inwestować w rosnący indywidualizm Lidki; ma prawo iść wybraną drogą. Nie zauważają, kiedy to szukanie siebie nabiera takiej skali, że pochłania wszystkich wokół. Ciekawy jest mechanizm radykalizmu idei. To zjawisko jest szerzej obecne w świecie, to jest przykład relacji Putina i Europy. Z kimś nieobliczalnym nie da się rozmawiać.

Lidka to twoja kolejna rola w TR Warszawa. Jest coś, co łączy grane przez ciebie bohaterki?

- Poza tym, że są nastolatkami? Na pewno osobność. Gdyby rozwinąć postać Talii z "Drugiej kobiety", to właściwie mogłaby przejść w Lidkę. To ten sam typ. Talia zafascynowana jest aktorką - idolką. Idolem Lidki jest Bóg. Każdą z nich rządzi wielka pasja i niezłomność.

Znamy cię w Warszawie ze spektakli Krzysztofa Garbaczewskiego i Grzegorza Jarzyny - to awangardowi reżyserzy dwóch pokoleń. Jakie są różnice w pracy z nimi?

- To skrajne wobec siebie propozycje teatru, ale obie równie fascynujące. U Krzyśka możesz wszystko, daje ci zarys świata, a ty robisz z tym, co chcesz. Jesteś częścią teatralnej instalacji. A u Grzegorza sceniczna rzeczywistość powstaje bardzo precyzyjnie, filmowo, ważne, żeby wszyscy twórcy mieli jedną wspólną wizję, którą realizują. Jak pracuję z Grześkiem, to tęsknię do wolności Krzyśka, a jak u Krzyśka, to marzę, żeby mnie ktoś poprowadził. Dobrze więc, że te propozycje się przeplatają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji