Artykuły

Danse macabre?

JEŚLI będziecie w Warsza­wie, musicie znaleźć wolny czas, aby się tu wybrać i na własne oczy zobaczyć. Oto walą ludzie z krańca na kra­niec stolicy - podziwiają, dysputują, porównują...

Na jednym krańcu miasta, wieczorami, w świetle ramp i kinkietów, z zapartym tchem śledzimy piękną opowieść o czystej miłości Rybakowa, o wiel­kich sprawach Rewolucji, o ma­rzeniach, które miały się nie­bawem ziścić. Przeżywamy ra­zem z bohaterami walkę o lep­sze jutro, o sprawiedliwość i szczęście człowieka. A tymczasem na drugim krańcu przesila się jakaś makabryczna gra, ja­kiś obłąkany taniec ludzkich in­stynktów. Człowiek wychodzi zlany potem, jakby przeżył ko­szmar. Bo proszę...

Tam, co wieczór, na oczach setek widzów trwa opętańcze krwawe misterium. Ludzie mordują się wzajemnie, jakby na wyścigi, co prawda może niezbyt serio, może nie na zimno, jakby w halucynacji, z grzecznym uśmieszkiem, ze spleenem na twarzy. Przeświadczeni, że tak już być musi, że to tylko sprawa ślepego trafu i konieczności. Dziś ty, jutro ja - kto pierw­szy, kto następny? Wszystko w imię wyższego celu... - pienią­dza i interesu! Więc też w imię złotego cielca ukochany pozba­wia życia ukochaną (depcząc własne szczęście), synalek grze­bie żywcem ojczulka w pancer­nym skarbcu, przyjaciele wy­kańczają jeden drugiego. Nic tu nikogo nie dziwi - łotr syna­lek, córeczka ladacznica, ani rozszalały twist na cmentarzu, ani nadmiar automatycznych pistoletów, strzelaniny, ani chciwości. Oto charaktery i metody ja­kimi wypełnia Dürrenmatt cały wieczór na warszawskiej scenie Teatru Dramatycznego W jednej z ostatnich swych sztuk "Frank V - opera bankierska", reżyse­rowanej przez Konrada Swiniarskiego. Rzecz o bankierach, o kapitalizmie. O okrutnych prawach, bezwzględności i niecnych sprawkach, którymi dochodzi się do bogactwa, rujnuje się bliźnich i całe narody.

Apokaliptyczna wizja ludzkiego wynaturzenia, przenikliwy dreszcz strachu przed ludzkim rodzajem? - Na szczęście jedy­nie ostrzeżenie, jedynie groteska, tyle makabryczna, ile parodystyczna. Tak przynajmniej my­ślał autor, a skoro nie zawsze posłuchał go reżyser, należy być czujnym i samemu wprowadzić drobną koręktę w czasie przed­stawienia. Powaga miesza się bowiem u Dürrenmatta z gro­teską. Autor pokazuje sprawy wiel­kie i obrzydliwe, to prawda, ale pokazuje je w krzywym zwier­ciadle ironii. Pełno tu goryczy, ale i karykatury i śmiechu przez łzy. Takim jest Dürrenmatt. Ta­kim jest na warszawskiej sce­nie właśnie J. Świderski w ka­pitalnej kreacji Prezydenta. Zramolały dziad, kreatura władzy, z pozoru do niczego, w rzeczywistości umiejętnie tuszujący sprawki bandy, która w rzeczy­wistości przecież wszystkim rzą­dzi! - paradoks sytuacji i wy­śmienicie podany paradoks w in­terpretacji aktorskiej!

Utrafił w ton dürrenmattowski Edmund Fetting w grotes­kowej kreacji personalnika, utrafił wyśmienicie Frank V czy­li Czesław Kalinowski. Przy nich jakby wyjęta z innej epo­ki, przeniesiona żywcem z tra­gedii szekspirowskich, wystąpiła Ida Kamińska w roli Otylii Frank. Różnica w interpretacji rozbija jednolitość spektaklu. Rozbieżność w kształcie insceni­zacyjnym gdzie również zbyt na serio reżyser traktuje sztukę nadając jej często niepotrzebnie wyraz tragedii - również szko­dzi przedstawieniu. Typowym dowodem - interpretacja arii, przypominająca niepotrzebnie sposób podawania brechtowskich songów. Dürennmatta znamy już do­skonale dzięki licznym przedstawieniom na warszawskiej sce­nie. I nie warto dyskutować co lepsze, czy jego "Wizyta star­szej pani", "Romulus Wielki", "Anioł zstąpił z Babilonu", czy "Frank V". Nie warto dyskuto­wać, bowiem dyskusję często zamącić może interpretacja sce­niczna, zmieniająca nieraz mi­mo woli charakter sztuki. Ale warto na pewno iść na każdą jego sztukę - jest to zjawisko niecodzienne w dramaturgii i niecodzienne w ewolucji teatru, wzbogacające style sceniczne. Gdy więc będziecie na "Franku V" pamiętajcie, że jesteście w zupełnie innym teatrze niż ten, do którego latami przywykliś­my. Szukajcie z sztuce morału, nie zgrozy - przestrogi, nie tragedii - patrzcie z dystansu nie dosłownie na ów niski, niebez­pieczny, lecz zarazem jakże groteskowy "danse macabre", ludzkich instynktów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji