Artykuły

Danuta Michałowska: Tryptyk o Wielkiej Damie (1)

11 stycznia br. zmarła w Krakowie Profesor Danuta Michałowska, honorowa Obywatelka Miasta Krakowa, uważana powszechnie za najwybitniejszą w Polsce mistrzynię aktorstwa rapsodycznego, niezrównaną w sztuce recytacji. Kim była? Jakie były drogi artystycznych dokonań Danuty Michałowskiej? Dziś pierwsza część szkicu biograficznego Małgorzaty i Stanisława Dziedziców.

Całe swoje życie zawodowe związała z Krakowem, w którym przyszła na świat 7 stycznia 1920 r., w rodzinie Narcyza i Jadwigi Michałowskich. Żywe tam były rodzinne tradycje teatralne, wprawdzie chronologicznie dość odległe, ale dla samego Krakowa znaczące. Naukę z zakresu szkoły podstawowej odbywała w elitarnej szkole im. Józefy Joteyko przy ul. Podwale 6. Wśród koleżanek Michałowskiej w szkolnych ławach zasiadały m.in. Alina - córka Władysława Prażmowskiego "Byliny", twórcy kawalerii legionowej, w latach 1931-33 prezydenta miasta Krakowa, później wojewody krakowskiego; córka generała Maurycego Smorawińskiego - Maria; Małgorzata Stanisławska, córka profesora Jana Stanisławskiego, twórcy Wielkiego słownika polsko-angielskiego, oraz Wisława Szymborska, córka zarządcy dóbr zakopiańskich i kórnickich hr. Zamoyskich.

Na rozwój zainteresowań literackich i recytatorskich Michałowskiej ogromny wpływ miała jej matka, a także środowisko artystyczne i literackie Krakowa, z którym rodzina utrzymywała bliskie kontakty. Już w szkole powszechnej występowała często podczas okolicznościowych poranków i akademii, zwyciężała na międzyszkolnych eliminacjach konkursów recytatorskich. W okresie gimnazjalnym (gimnazjum im. Królowej Wandy) występowała na prośbę starszych kolegów poetów podczas wieczorów autorskich, czytając bądź recytując z pamięci ich wiersze. Podczas jednego z tego typu spotkań, 15 października 1938 r. w sali Błękitnej Domu Katolickiego (obecnie gmach Filharmonii) spotkała po raz pierwszy młodego poetę Karola Wojtyłę. Oprócz Wojtyły w wieczorze Drogę topolowy most występowali jego koledzy z pierwszego roku polonistyki uniwersyteckiej: Jerzy Bober, Jerzy Kałamacki i Tadeusz Kwiatkowski.

"Byłam na tym wieczorze - napisze Michałowska po latach -i wtedy właśnie po raz pierwszy zobaczyłam i usłyszałam Karola Wojtyłę. Nie sposób było go nie zapamiętać. Nie tylko dlatego, że był jedynym "nowym"; tamci, Kwiatkowski, Bober, Kałamacki - byli z Krakowa, już w latach gimnazjalnych urządzali takie spotkania autorskie, a ja niejednokrotnie czytałam ich wiersze. (...) Karol Wojtyła (...) sam czytał swoje wiersze. Czytał pięknym, ciepłym głosem, ale to nie był głos śpiewaka czy aktora - jego głos brzmiał niesłychanie naturalnie, miał niepowtarzalną barwę".

We wrześniu 1939 r. podjęła naukę w pierwszej klasie licealnej

0 profilu humanistycznym, ale już w listopadzie, gdy szkoły średnie z nakazu władz okupacyjnych zostały zamknięte, zmuszona była przerwać - przynajmniej tymczasowo - edukację. Tymczasowo, bo rychło wraz z koleżankami stworzyła grupę tajnego nauczania. Konspiracyjną edukację łączyła Michałowska z posadą maszynistki w centrali Związku Spółdzielni Spożywców "Społem". Z instytucją tą była związana zawodowo aż do lutego 1945 r.

Gdy w Krakowie i w całym okupowanym kraju trwał terror, wielu ludzi, także młodego pokolenia, łączyło wiarę w moc przetrwania z wiarą w moc sztuki. Tę wiarę podzielała Danuta Michałowska, tymi kategoriami myślał najzupełniej niezależnie Karol Wojtyła i jego starszy o kilkanaście lat przyjaciel Mieczysław Kotlarczyk, mieszkający natenczas w Wadowicach, który w liście do Wojtyły, w październiku 1939 r. stwierdzał wręcz: "Wierzę, że ta straszliwa chwila, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy, nie zniszczyła wszystkiego. Miłość wielkiej sztuki trwa, zwycięży i... zatriumfuje. Polska będzie, Lolusiu, będzie prędzej niż nam się wydaje... a my będziemy awangardą Jej najszlachetniejszej Sztuki, Jej Teatru. Jej Słowa. Będziemy!".

Artystyczna droga Danuty Michałowskiej w pierwszych latach drugiej wojny światowej związana była z grupą starszych od niej kolegów Karola Wojtyły z polonistyki uniwersyteckiej. W sierpniu 1940 r. Michałowska dołączyła do grupy "rozbitków" Studia Dramatycznego 39, którą u początków działalności już w październiku 1939 r. stanowili Karol Wojtyła, Juliusz Kydryński i Tadeusz Kwiatkowski, prowadzący wspólnie działalność teatralną pod kierunkiem Tadeusza Kudlińskiego, a od wiosny 1940 r. - także Juliusza Osterwy, z konieczności w formule bardzo oszczędnej. Spotkania odbywały się. w ścisłej konspiracji, w mieszkaniach prywatnych. Z inspiracji Osterwy, już z udziałem Michałowskiej, przystąpili młodzi adepci do czytania rolami fragmentów dramatu Stefana Żeromskiego "Uciekła mi przepióreczka". Ostatecznie, po wstępnych próbach i konsultacjach z Osterwą, zespół przygotował drugi akt, w którym w roli Przełęckiego miał wystąpić Juliusz Kydryński, Doroty Smugoniowej - Danuta Michałowska, a Smugonia - Karol Wojtyła. Wojtyła reżyserował całość.

Po premierze, która odbyła się w mieszkaniu Kydryńskich przy ul. Felicjanek 10, Juliusz Osterwa nie szczędził słów zachwytu w odniesieniu do gry oraz możliwości aktorskich Danuty Michałowskiej i Karola Wojtyły. Po którymś ze spektakli miał im powiedzieć, że z ich osobami wiąże zawodowe nadzieje sceniczne w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, nie tylko w zamierzonej tam przez Osterwę "Przepióreczce", ale i w stałych kontraktach aktorskich obojga adeptów.

"Przepióreczka - wspominała po latach Danuta Michałowska - to ważny etap w moim życiu artystycznym, a Juliusz Osterwa, który zamierzał po wyzwoleniu otworzyć sezon w Teatrze im. J. Słowackiego właśnie tym dramatem, chciał, abym to ja z nim grała w owym, inaugurującym pierwszy powojenny sezon, polskim spektaklu. (...) Plan Osterwy się nie powiódł. On sam spostrzegłszy mnie jednego wieczora (1945) za kulisami, kiedy właśnie zszedł ze sceny w kostiumie Przełęckiego, powiedział z jakimś szczególnym odcieniem żalu: moja przepióreczka uciekła mi... i zapytał, dlaczego się nie zgłosiłam... (...) moje miejsce było widocznie gdzie indziej; zawsze jakieś przypadki sterowały moim losem wbrew prostej logice".

W następnych okupacyjnych miesiącach uczestniczyła w przygotowaniu "Nocy tysięcznej drugiej" Norwida w reżyserii Karola Wojtyły (rola Damy), a początkiem 1941 r. - wybranych scen z "Wesela" (Panna Młoda). Z inicjatywy Osterwy zespół przystąpił następnie do pracy nad spektaklem "Miguela Manary" Oskara Miłosza, w którym Michałowskiej powierzona została rola Girolamy. Wskutek zagrożenia okupacyjnego i aresztowania jednego z członków zespołu odstąpiono jednak od dalszych prób. Z kolei jednoaktówka "Fajka Kopernika", pióra Juliusza Kydryńskiego, którą on dedykował Danucie Michałowskiej, miała być wystawiona w konkretnej, ustalonej przez autora obsadzie. I ta premiera, zaplanowana przez Tadeusza Kudlińskiego do wystawienia przed szerszą publicznością, na scenie, a nie w mieszkaniu, na skutek zagrożenia wojennego nie doszła do skutku. Michałowska miała w niej wystąpić w roli Marii, Wojtyła - jako Mizantrop, a Kydryński w roli Poety.

Rok 1941 był dla Danuty Michałowskiej wyjątkowo znaczący. Wiosną zdawała egzaminy maturalne z wszystkich przedmiotów; latem rozpoczęła się jej przygoda rapsodyczna, a jesienią podjęła studia, najpierw slawistyczne, rychło jednak zamienione na polonistykę, na tajnych kompletach Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uczęszczała na konspiracyjne wykłady i ćwiczenia prowadzone przez wybitnych uczonych - m.in. Zenona Klemensiewicza, Mieczysława Małeckiego, Franciszka Sławskiego, Kazimierza Wykę, Stanisława Pigonia, Kazimierza Nitscha, Juliana Krzyżanowskiego. W jej mieszkaniu przy ul. Szlak 21 tajne zajęcia uniwersyteckie ze studentami prowadzili m.in. Kazimierz Nitsch, Ludwik Kamykowski i Tadeusz Lehr-Spławiński.

Sierpniowe spotkanie grupy z Mieczysławem Kotlarczykiem, w którym Michałowska wzięła udział na osobiste zaproszenie Karola Wojtyły, było w istocie dniem narodzin nowego zespołu, w którym pełne kierownictwo artystyczne i organizacyjne przejął przybyły przed paroma tygodniami do Krakowa Kotlarczyk. Dla Danuty Michałowskiej, która w przyszłości w jego zespole w stopniu niezrównanym zdoła twórczo wykształcić nowatorski styl zwany z czasem rapsodycznym i - obok samego Kotlarczyka - z pierwotnej grupy pozostanie w nim najdłużej, bo całe 20 lat (wliczając tu 3-letni okres niebytu Teatru Rapsodycznego w latach 1953-56), będzie to okres nader znaczący zarówno ze względów zawodowych, jak i osobistych.

Kotlarczyk szybko rozeznał możliwości artystyczne przyprowadzonego przez Karola Wojtyłę zespołu, zapraszając z niego do pracy nad rapsodami "Króla-Ducha" tylko kilka osób. Byli to: Halina Królikiewicz, Krystyna Dębowska, Danuta Michałowska i Karol Wojtyła. Sobie Kotlarczyk zapewnił obok obowiązków inscenizacyjnych i reżyserskich także znaczące partie aktorskie. W Teatrze Rapsodycznym Mieczysław Kotlarczyk kreował postaci wiodące, Karol Wojtyła był zazwyczaj jego adwersarzem, Danuta Michałowska dominowała w partiach lirycznych, Krystyna Dębowska - w partiach dramatycznych, a Halina Królikiewiczówna na ogół przekazywała "treści racjonalne". W okresie okupacyjnym zespół Kotlarczyka przygotował siedem premier. Próby odbywano w mieszkaniach prywatnych, w mieszkaniach też odbywały się spektakle, na które zapraszano z konieczności nader wąskie grono gości. Byli nimi głównie profesorowie krakowskich uczelni, pisarze, artyści i inne osoby zaprzyjaźnione z zespołem.

"Michałowska - stwierdza Jacek Popiel - do momentu zetknięcia się z Kotlarczykiem marzyła o teatrze dramatycznym. Kotlarczyk zaproponował całkiem odmienną wizję teatru, opartą na wyrzeczeniu się teatralności i całkowitym skupieniu na słowie. Michałowska dała się dość szybko przekonać do nowej wizji teatru, głównie dlatego, że zawsze interpretowanie poezji sprawiało jej wielką przyjemność. A w przypadku wykonywania utworów lirycznych, prozy poetyckiej, sposób artystycznego wypowiadania słowa był kluczem do osiągnięcia sukcesu".

Danuta Michałowska uczestniczyła we wszystkich konspiracyjnych premierach i spektaklach zespołu teatralnego Mieczysława Kotlarczyka. Szczególną aktywność zespół wykazał w 1942 roku. W pierwszym tylko półroczu odbyły się aż trzy premiery: "Beniowski" Juliusza Słowackiego, "Hymny" Jana Kasprowicza i "Godzina" Wyspiańskiego, a jesienią kolejne dwie - "Portret Artysty" wg Cypriana Kamila Norwida i "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. W marcu 1943 r. odbyła się ostatnia premiera rapsodyków - "Samuel Zborowski" Juliusza Słowackiego, a po niej, mimo zaawansowanych przygotowań - do kolejnych premier już nie doszło. Złożyły się na to wypadki wojenne, ale i fakt odejścia z zespołu Karola Wojtyły, który był dotąd jego filarem (Wojtyła pozostał jednak wiernym stronnikiem tej idei teatru i zawsze, bez względu na funkcje kościelne, dostępnymi sobie środkami go wspierał).

W warunkach powojennych zespół Mieczysława Kotlarczyka podjął - w szerszym już składzie - oficjalną działalność, początkowo jako placówka miejska, a z czasem - państwowa. O ile wkrótce po ustaniu działań wojennych władze oświatowe uznały Teatr Rapsodyczny za teatr szkolny, obowiązkowy w szkolnej edukacji, o tyle już we wrześniu 1946 r. uchwała ta została anulowana, a samemu Mieczysławowi Kotlarczykowi zarzucono, iż lansuje dzieła przebrzmiałe i trudne, pióra Słowackiego czy Wyspiańskiego. Wkrótce zarzuty będą coraz bardziej brutalne nie tylko w odniesieniu do linii repertuarowej, ale i wyrazu artystycznego. Klasyka literatury polskiej, a z czasem także europejskiej, po którą Teatr Rapsodyczny sięgał, po ogłoszeniu doktryny realizmu socjalistycznego jako jedynie pożądanej w nowej rzeczywistości ustrojowej była przez władze traktowana jako wroga ideologicznie.

Zanim doszło do eskalacji walki o byt i kształt artystyczny Teatru Rapsodycznego, w życiu Danuty Michałowskiej, zdobywającej coraz większy rozgłos i uznanie, zaczęły pojawiać się pierwsze rysy. Jedna z nich wynikała z pragnienia ukończenia studiów polonistycznych. Mimo nawału pracy w teatrze i licznych występów poza Krakowem, do początku roku 1946 uczestniczyła, choć nieregularnie, w zajęciach uniwersyteckich, z prof. Stanisławem Pigoniem uzgodniła temat pracy magisterskiej, ale do ukończenia studiów pozostał jeden egzamin, praca magisterska i związane z uzyskaniem dyplomu wymogi finalne. Był to także szczególnie trudny okres w życiu osobistym Michałowskiej. By podołać powinnościom uniwersyteckim, postanowiła zwrócić się do dyrektora o udzielenie jej trzymiesięcznego urlopu. W książce "Pamięć nie zawsze święta" Michałowska po latach napisze:

"Miałam nadzieję, że w tym czasie uda mi się napisać pracę magisterską i uzupełnić brakujące zaliczenia. Teraz rozegrała się jedna z wielkich scen: moja prośba została oceniona jako zdrada stanu - odstępstwo od wielkiej Sprawy, jedynej jaka liczy się we wszechświecie. (...) Wysłuchałam ponadgodzinnej, miażdżącej mowy prokuratorskiej: ośmieliłam się prosić o zwolnienie na trzy miesiące z posterunku w służbie Sztuki, opuścić placówkę - zapewne z zamiarem przeniesienia się w przyszłości gdzie indziej (bo w jakim innym celu i do czego potrzebny mi stopień magistra?) ".

Jej kapitulacja wobec tak sformułowanych, nacechowanych emocjonalnie argumentów, oznaczała rozstanie się z uniwersytetem bez uzyskania dyplomu. Studiów polonistycznych nie ukończyła, ale zawsze podkreślała, jak wiele polonistyce uniwersyteckiej zawdzięcza.

Danuta Michałowska od wczesnych lat łączyła obowiązki aktora na scenie z działalnością pedagogiczną. W powołanym jesienią 1946 r. przy Teatrze Rapsodycznym Studiu Dramatycznym właśnie Danuta Michałowska i Mieczysław Kotlarczyk, który po Tadeuszu Kudlińskim przejął kierownictwo Studia, prowadzili najwięcej zajęć i podejmowali decyzje o włączeniu słuchaczy do pracy w zespole Teatru Rapsodycznego. Prowadziła zajęcia z wymowy scenicznej, sztuki interpretacji oraz próby chórów.

W latach 1945-53 występowała we 24 premierach, zdobywając, jako wyróżniająca się wybitnym talentem i umiejętnością interpretacyjną, powszechne uznanie. Kilka spektakli z jej niezwykłymi kreacjami aktorskimi przeszło do legendy teatru, zapewniając artystce podziw i szacunek. Do najgłośniejszych, ale i najwybitniejszych dokonań artystycznych zespołu Kotlarczyka z tego okresu należały: "Eugeniusz Oniegin" Aleksandra Puszkina (premiera 18 lutego 1948 r.), "Lord Jim" Josepha Conrada (premiera 12 czerwca 1948 r.), trzecia wersja Mickiewiczowskiego "Pana Tadeusza" (premiera 23 lutego 1949 r.) i "Beniowski" Juliusza Słowackiego (premiera 29 października 1949 r.). Michałowska wystąpiła w nich kolejno w rolach: Tatiany, Dziewczyny, Zosi i Muzy Wschodniej.

Konstanty Puzyna po obejrzeniu "Oniegina", zachwycony spektaklem, a w nim nade wszystko rolą Michałowskiej, podnosił znakomitą dykcję artystki, "czysty jak kryształ liryzm, bezbłędny tok wiersza", dodając: "dawno nie oglądałem tak piękniej lirycznej kreacji", 21 listopada 1948 r., na specjalnym pokazie, obejrzał "Eugeniusza Oniegina" światowej sławy radziecki twórca teatru lalek i reżyser Siergiej Obrazcow. Zachwycony zarówno samą konstrukcją przedstawienia, jak i niektórymi rolami, szczególnie wyróżnił kreację Michałowskiej w roli Tatiany. Stwierdził wręcz: "Jest to pierwsza prawdziwa Tatiana, jaką spotkałem na deskach teatralnych".

Entuzjastyczna opinia Obrazcowa stała się nader ważnym argumentem w obronie Mieczysława Kotlarczyka i jego Teatru. Podpisany już podobno dokument o likwidacji Rapsodyków został w ostatniej chwili wycofany. Na kilka lat tylko...

Znakomitą kreacją aktorską Michałowskiej w roli Zosi, podobnie jak świetnymi rolami Augusta Kowalczyka (Tadeusz) czy Krystyny Ostaszewskiej (Telimena), nie zainteresowały się media, bo czasy dla inscenizacji klasyki romantycznej były wyjątkowo ciężkie, a Kotlarczyk znał granice artystycznej przyzwoitości. Minister kultury Włodzimierz Sokorski, w celu uzdatnienia arcypoematu do nowych czasów, łaskawie podpowiadał: "wstawcie jeszcze kilka wersów, że w Związku Radzieckim chłopi też czytają, a będzie wszystko dobrze". Michałowska obecna przy tej rozmowie, w swojej kronice Teatru Rapsodycznego zapisała, że uczestnicy nie mogli się "otrząsnąć z koszmaru tej rozmowy". W okresie walki o istnienie teatru Kotlarczyk zdecydował się na kilka odstępstw od zasadniczej linii repertuarowej, co jednak nie wstrzymało nagonki, a w konsekwencji likwidacji Teatru Rapsodycznego wiosną 1953 r.

Najdotkliwszą porażką dla Danuty Michałowskiej było odstąpienie zespołu od obrony Kotlarczyka w momencie likwidacji Teatru Rapsodycznego i powołania w jego miejsce Teatru Poezji. Podczas zebrania zespołu 1 marca 1953 r. zorganizowanego bez udziału Kolarczyka, po przeprowadzeniu metodą samokrytyki negatywnej oceny dotychczasowej działalności, prawie jednogłośnie opowiedziano się za modelem teatru realistycznego. Danuta Michałowska skonsternowana była zachowaniem i żałosnym koniunkturalizmem zespołu. Jako jedyna otwarcie sprzeciwiała się narzucanej formule teatru realistycznego i na znak protestu wyszła z sali. W sposób mniej otwarty i jednoznaczny za formułą rapsodyczną opowiedziała się jeszcze dwójka aktorów: Janina Bocheńska i Marian Szczerski.

"Jak to się stało - napisze Michałowska po latach - że w tym zespole, tak zaprzyjaźnionym, tak - zdawałoby się - jednolitym ideowo, tak przywiązanym do wspólnego warsztatu pracy, tak doceniającym swego dyrektora (...) zdecydowana większość wypowiedziała się za realizmem. (...) Jakaż to przykrość pisać takie wspomnienia!".

Wkrótce po tych wydarzeniach Danuta Michałowska została zwolniona, z zakazem wstępu do teatru w okresie wypowiedzenia. Poza nią i samym Kotlarczykiem pozostali rapsodycy otrzymali możliwość pracy w Teatrze Poezji. Podobno wobec Michałowskiej obowiązywał zakaz zatrudnienia w którymkolwiek z polskich teatrów.

Otrzymała propozycję pracy w Wojewódzkiej Szkole Związków Zawodowych, a następnie w nowohuckim teatrze Nurt. W pierwszej instytucji miała uczyć poprawnej wymowy, a w drugiej - przygotowywać adeptów do egzaminów aktorskich w trybie eksternistycznym. Szybko jednak na skutek interwencji z wyższych instancji umowy te rozwiązano. Jesienią 1953 r. uzyskała zgodę na prace zlecone jako instruktor zespołu recytatorskiego w Spółdzielni Transportowców (4 godziny tygodniowo).

W ramach liberalizacji życia publicznego, jaką dawało się odczuć po śmierci Stalina, ale jeszcze przed "polskim październikiem", Ministerstwo Kultury i Sztuki zaproponowało Kotlarczykowi i Michałowskiej pracę: Kotlarczykowi stanowisko nauczyciela w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, Michałowskiej etat w Państwowych Teatrach Dramatycznych. W efekcie przyjęto ją do zespołu Starego Teatru. Wybitna rapsodystka nie zdołała się odnaleźć w tradycyjnym teatrze, żadna z ról w pięciu premierach z jej udziałem nie była na miarę jej możliwości i talentu, każda była "zmącona", w mniejszym lub większym stopniu, stylem rapsodycznym.

Reaktywacja Teatru Rapsodycznego była możliwa w następstwie przemian w życiu polityczno-społecznym po Październiku 1956 r. Michałowska, znów pierwsza i najsławniejsza jego artystka, otrzymała nadto funkcję zastępcy kierownika artystycznego. Podczas uroczystego otwarcia teatru 27 listopada 1957 r. wystawiono Legendy złote i błękitne, nową wersję "Króla-Ducha" J. Słowackiego. W następnych miesiącach był "Eugeniusz Oniegin", "Don Juan" i "Odyseja", a w 1959 r. - "Beniowski" i "Pan Tadeusz". Michałowska była zasadniczo jedyną aktorką zespołu, którą zauważała krytyka teatralna, podkreślając walory jej warsztatu.

"Michałowska - stwierdza Jacek Popiel - zachwyciła m.in. jako Muza w Byronowskim "Don Juanie", mówiąca tekst z wdziękiem lekkości i ironii, w niektórych fragmentach z dużym wyczuciem środków aktorstwa komediowego. Ta rola w doświadczeniach aktorskich Michałowskiej była poniekąd zwieńczeniem okresu "lirycznego dziewczęcia" - swoistego rapsodycznego "empla", w którym umieszczano Aktorkę od pierwszych okupacyjnych spektakli".

Z kolejnej wersji "Pana Tadeusza" (22 lipca 1959 r.) Michałowska pozostała w pamięci widzów tym razem nie jako Zosia, lecz Telimena w wersji heroikomicznej: "interesowna kokietka petersburska, nie-pozbawiona uroków kobiecych i czułości serca". Sceny Telimeny - Michałowskiej z Malakiem - należały do najlepszych sekwencji tej nowej rapsodycznej interpretacji poematu.

Jak w okresie okupacyjnym, podobnie i teraz Kotlarczyk nie przewidywał i nie dopuszczał w swojej formule teatralnej aktora solisty. Artystyczna dominacja Danuty Michałowskiej, która była w tym zespole gwiazdą, osłabiała poniekąd wizję Kotlarczyka, który w popularności artystki chyba postrzegał jakieś własne niespełnienie. Entuzjastyczne recenzje, w których podnoszono talenty Michałowskiej, służyły dobrze jej wizerunkowi, ale niekoniecznie jej pozycji zawodowej. Michałowska po jednej z nich stwierdzała wprost: "Już nie było mowy o Teatrze Rapsodycznym, o jej twórcy, o nowej koncepcji wielkiej epopei - była to pełna zachwytu recenzja o znakomitej roli jednej aktorki. W tym momencie nie mogło stać się nic gorszego".

Podłoże narastającego konfliktu Kolarczyka i Michałowskiej było - jak się wydaje - głębsze, sięgało także delikatnych kwestii natury osobistej. Bez wątpienia jednym z powodów przesilenia w tych relacjach, tym razem na gruncie zawodowym, był incydent do którego doszło w październiku 1959 r., kiedy katowicki oddział Telewizji Polskiej zgłosił zainteresowanie wyemitowaniem na żywo w ramach Teatru Telewizji "Eugeniusza Oniegina".

Dla zespołu, zwłaszcza dla samej Danuty Michałowskiej, odtwórczyni roli Tatiany, była to szansa pokazania spektaklu milionowej rzeszy odbiorców i promocji Teatru Rapsodycznego. Ponieważ Kotlarczyk nie zaakceptował warunków stawianych przez telewizję, ta szansa spełzła na niczym. Michałowska uznała stanowisko Kotlarczyka za objaw egoizmu i braku dbałości o wizerunek artystyczny aktorów oraz Teatru i - jako jedyna - miała odwagę dyrektorowi to zarzucić. Kotlarczyk i część zespołu zachowanie zagniewanej Michałowskiej, która poprosiła o tygodniowy urlop i w pełni sezonu wyjechała z Krakowa, uznali za dąsy "obrażonej gwiazdy". W wyniku interwencji wydziału kultury krakowskiego magistratu oraz osobistych zabiegów Bolesława Drobnera, Michałowska w Teatrze Rapsodycznym pozostała, ale konfliktu nie udało się zażegnać.

Jedną z przyczyn nieporozumień pomiędzy Kotlarczykiem a częścią krytyki i widzów była zmiana estetyki Teatru Rapsodycznego. Już wcześniej, zapewne w związku ze zgłaszanymi w samym zespole potrzebami poszukiwań właściwej stylistyki artystycznej, Kotlarczyk powierzył reżyserię kilku spektakli Danucie Michałowskiej i Tadeuszowi Malakowi. Michałowska przygotowała "Dzieje Tristana i Izoldy" i "Róże dla Safony", Malak reżyserował nieco później "List do ludożerców" i "Gabinet śmiechu". Propozycje te nawiązywały w swojej formie do czystego ducha rapsodyzmu. Kotlarczyk w programie do "Róż dla Safony" Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej stwierdzał nawet, że spektakl ten nawiązuje bezpośrednio do formuły inscenizacyjnej z okupacyjnego okresu Teatru Rapsodycznego.

Wisława Szymborska o "Różach dla Safony" napisze o Michałowskiej, że tylko "ona jedna umiała mówić te wiersze ni to na niby, ni to na serio. Tak właśnie, jak mówić trzeba, żeby przekazać cały ich migotliwy urok".

Nieco wcześniej, za zgodą Kotlarczyka, który natenczas był z powodu choroby nieobecny, reżyserowała Michałowska wspomniane już "Dzieje Tristana i Izoldy". Przy udziale zaproszonych przez nią z zewnątrz Jerzego Jeleńskiego (scenografia), Barbary Wolskiej (plastyka ruchu) i Jerzego Kaszyckiego (muzyka) oraz znakomicie dobranej obsady spośród rapsodyków, stworzyła spektakl, który stał się dla niej samej pocałunkiem śmierci. A to głównie wskutek entuzjastycznego przyjęcia zarówno ze strony krytyki, jak i widowni.

Michałowska nie zarezerwowała sobie w tym spektaklu roli aktorskiej. Nie chciała najwyraźniej zdominować go swoją obecnością. I choć publicznie wyznawała, iż przygotowała spektakl ściśle według formuły rapsodycznej, choć oficjalnie utrzymywała, iż wszystko w nim jest zasługą Kotlarczyka, efektem jego zamysłów, rychło przekonała się, że zaczęto pomijać ją w nowych obsadach, a także eliminować ze spektakli wcześniejszych. W kulminacyjnym okresie konfliktu Danuta Michałowska spotkała się z biskupem Karolem Wojtyłą, prosząc o interwencję u samego Kotlarczyka. Biskup Wojtyła nie zdecydował się na taką rozmowę, z powodów zapewne pozateatralnych.

Z początkiem maja 1961 r. otrzymała wypowiedzenie. Na scenie Teatru Rapsodycznego pojawiła się raz jeszcze podczas jubileuszu jego 20-lecia. W ramach uroczystości jubileuszowych wystawiono "Dziady". Wystąpiła raz jeden i ostatni na scenie z niewielkim autorskim komentarzem. Z jubileuszowego bankietu, zorganizowanego po premierze "Dziadów", pochodzi fotografia, po latach wielce spopularyzowana, a przedstawiająca Danutę Michałowska z biskupem Wojtyłą. Tego wieczoru trójka najwybitniejszych artystów konspiracyjnego Teatru Rapsodycznego zasiadła po raz ostatni obok siebie - i od tego czasu Danuta Michałowska nie utrzymywała kontaktów z Kotlarczykiem i większością osób z restytuowanego zespołu.

(ciąg dalszy nastąpi)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji