Artykuły

XXI MFSPiN: Wycinka

"Wycinka" w reż. Krystiana Lupy z Teatru Polskiego we Wrocławiu na XXI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Małgorzata Pawlak w portalu plasterłódzki.pl

Uczynienie "Wycinki" inauguracyjnym spektaklem XXI Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych to strzał w środek tarczy. Z jednej strony spektakl Lupy zręcznie porusza kwestię kondycji współczesnego artysty, z drugiej - sprawdza przekornie wytrzymałość samego widza. A ponad wszystko stanowi świetny zaczyn do dyskusji w kwestii nie-przyjemności sztuk.

Lupa i Bernhard to już rodzaj symbiotycznej rośliny - rośliny, którą najtrafniej byłoby porównać do rosiczki: nie jest to piękny kwiat do postawienia w wazonie, ale żywe ciało, które uprowadza widzów, zaprasza do współuczestnictwa. "Wycinka" staje się pretekstem do tego samego, chodzi o niepokojenie i wzbudzanie uczucia swędzenia.

Dzieło Bernharda to tekst obnażający i odzierający. Artystyczne konwenanse obiera się tutaj ze skórki, aby dobitnie ukazać, że nie soczysty miąższ skrywają, ale zgniłość i gnuśność, które zrodzić nowego plonu nie są już w stanie. Oto bowiem uczestniczymy w "wybitnie artystycznej kolacji" u Ausbergerów, a raczej obserwujemy jak w cieplarnianych warunkach pęcznieje ona pod szklanym kloszem. Bohema i awangarda to już tylko szeregi liter w słowniku, który kruszeje na regale. Artystyczne postumenty rdzewieją na naszych oczach, wzajemnie podlewane zjełczałymi sokami marazmu i niespełnienia.

Lecz dla swego wyjałowienia zebrani znajdują pretekst, jajko wydmuszkę, w którym skryć się mogą byleby tylko nie pokazać jak sami puści stali się wewnątrz. Płaszczykiem ochronnym czynią śmierć Joany - żywiąc się nią, wytwarzają atmosferę letargiczną, której nadają znamiona refleksyjności czy poetyckości, w rzeczywistości tylko coraz bardziej obnażając swoją własną półobecność, zleżały artyzm. W tej nostalgicznej aurze czują się wolni i natchnieni do wypowiadania ukrytych myśli, odkrywania prawdy; w efekcie jednak tylko puchną coraz bardziej, pęcznieją sztucznością i brakiem, mistrzostwem swej niezaistniałej wielkości.

Obok tego wszystkiego Thomas - łącznik i korespondent, bezstronny obserwator i zaangażowany uczestnik. Lupa Bernhardowskie kwestie rozpisał umiejętnie na wszystkie postaci, oddał im przyciszony głos, tym dobitniej ukazując obłudę, wywracając ją na lewą stronę. Cały pierwszy akt jest perfekcyjnie tkanym słowną watą nużącym wyczekiwaniem i przedłużaniem doprowadzającym do irytacji i wyczerpania. Druga część, choć z pozoru stanowi energetyczne ożywienie w postaci przybyłego aktora Teatru Narodowego, to pod mgiełką żartobliwości tylko jeszcze mocniej pod światło wystawia śmieszność i małość świata, który dawno temu sprzedał artystyczne ideały, zamiast kontestacji wybierając prostytucję.

Intryguje proste, ale efektowne rozwiązanie sceniczne w postaci obrotowego sześcianu stwarzającego wielość konfiguracji. Jego przeszklona część wypada szczególnie wielowymiarowo - na pozór inkubator, w którym sztuka kwitnąć mogłaby i dojrzewać, staje się tylko witryną sklepową z manekinami wypchanymi trocinami, czy też szkatułką, wewnątrz której odbijają się od siebie małe plastikowe zabawki.

Aktorzy stają tutaj w szranki z samymi sobą, wikłają się w autotematyczne miraże. Dosadnie i-lustrują pozerstwo i pretensjonalność. Niezależnie od rozmiaru roli, wychodzą zwycięsko, tworzą mozaikę, w której każdy element odciska swe piętno - czy to debiutujący twórca lawirujący między swymi marzeniami a konformizmem, wyobcowany, ale nadgryzany sentymentami narrator, czy też półprzytomna, ale wciąż pełna modliszkowatych zapędów dama - każdego wymieniać należałoby z nazwiska.

Lupa wraz ze swym zespołem tworzy spektakl niewygodny: okazuje się bowiem, że wszystkie drwiny i szyderstwa, które Bernhard artykułował przeciwko austriackiemu światkowi artystycznemu, przepisane zostają na grunt polski. Lustrzane odbicia teatralnych (i nie tylko) bolączek pobrzmiewają boleśnie aktualnie.

Co uważam za oczywiste, ale nadal konieczne do wypowiedzenia - Lupa autotematycznie i ironicznie uderza również przede wszystkim w widzów. Miast produkowania spektakli przyjemnych, tworzy wydarzenia, spotkania, w których zadaje pytania i testuje publiczność. To w jej rękach leży formułowanie odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji