Artykuły

Cezary Baryka w podróży przez czas

- Podstawą mojej koncepcji jest przeprowadzenie akcji "Przedwiośnia" przez historię Polski od czasów, w których zaczyna się ona w oryginale, czyli od początku XX wieku, do dziś. Chcę postawić polskiej demokracji pytania, które miał odwagę postawić Żeromski w latach dwudziestych - mówi reżyserka Natalia Korczakowska przed premierą spektaklu w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.

"Przedwiośnie" w jej wydaniu będzie opowiadało historię Polski od czasów powstania powieści do dziś. Będzie też zadawało ważne pytania o status buntu we współczesnym życiu społecznym. Natalia Korczakowska realizuje klasyczną powieść Żeromskiego na deskach gdańskiej sceny.

Przemysław Gulda: Jak to się stało, że realizujesz "Przedwiośnie" w Teatrze Wybrzeże w ramach projektu "Żywa klasyka"? Czy sama wybrałaś ten tekst, czy zaproponował go teatr, a ty postanowiłaś zmierzyć się z tym wyzwaniem?

Natalia Korczakowska: Można powiedzieć, że inicjatywa była po obu stronach. Ja zaproponowałam "Przedwiośnie", ale okazało się, że dyrektor Teatru Wybrzeże Adam Orzechowski miał w planach realizację tego tytułu.

No właśnie. Czy przenoszenie dziś "Przedwiośnia" na scenę rzeczywiście jest wyzwaniem? Co wydaje ci się najtrudniejsze w tym przedsięwzięciu?

- Podstawą mojej koncepcji jest przeprowadzenie akcji "Przedwiośnia" przez historię Polski od czasów, w których zaczyna się ona w oryginale, czyli od początku XX wieku, do dziś. Chcę postawić polskiej demokracji pytania, które miał odwagę postawić Żeromski w latach dwudziestych. Wszelkie trudności wynikają więc nie z interpretacji, która jest bardzo prosta, ale z wyzwań formalnych, takich jak: wielowątkowość tej powieści, konieczność częściowego poświęcenia psychologii dla rzeczy głębszych, opisujących nasze uwikłanie w historię, lęk przed powrotem rewolucji, wojny w Europie etc. Postać Szymona Gajowca na przykład (grana przez Grzegorza Gzyla), pojawia się najpierw jako Piłsudski, następnie jako Mazowiecki, a w finale jako szeroko pojęty współczesny polityk pozbawiony wizji i niezdolny do konfrontacji z problemami ludzi, w których imieniu sprawuje władzę. Cezary Baryka w swojej podróży przez czas spotyka trzy różne wcielenia tej samej postaci.

To nadużywane ostatnio pytanie, ale w przypadku przedstawienia realizowanego w ramach "Żywej klasyki" nie sposób go nie zadać: na ile trzymasz się litery tekstu Żeromskiego, a na ile traktujesz go tylko pretekstowo i obudowujesz innymi materiałami?

- Podstawą jest adaptacja tekstu Żeromskiego. Ale mój klucz interpretacyjny wymaga korzystania również z tekstów zewnętrznych, nadających dialogom z powieści kontekst konkretnego etapu historii Europy Wschodniej, w którym w danym momencie znajduje się Cezary Baryka.

Które z problemów przedstawionych w "Przedwiośniu" najlepiej pasują do współczesnych czasów? Czy to właśnie na nich będziesz chciała się skupić w swoim spektaklu?

- Jest to przede wszystkim znów pilne pytanie, czy konieczną reformę demokracji można przeprowadzić w sposób pokojowy, bez przemocy. Jest to nonszalancja klasy uprzywilejowanej, którą Żeromski świetnie opisał w rozdziale "Nawłoć", wobec rosnącego w zastraszającym tempie rozwarstwienia i zagrożenia wybuchem buntu na masową skalę.

W przedpremierowych zapowiedziach deklarujesz, że będziesz chciała skonfrontować idee Żeromskiego z tymi, które mają na sztandarach współcześni "oburzeni". Skąd ten pomysł?

- Inspiracje ruchem "oburzonych" wynikają z prostego faktu, że jeżeli gdzieś jest dziś potencjał rewolucji innej niż nacjonalistyczna, rewolucji pokojowej, to wśród ludzi, którzy przejęli ideę zawartą w książeczce Stephane'a Hessela "Czas oburzenia!", którzy w ostatnich latach masowo wychodzili na ulice na całym świecie, wyrażając swój sprzeciw wobec nierówności społecznych, kryzysu demokracji, władzy pieniądza, kryzysu państwa opiekuńczego etc. Staram się koncentrować na sprawach Polski, ale jest ona dziś nie do pomyślenia inaczej niż jako część Europy. W Polsce ruch "Oburzonych" odbił się nieznacznym echem, dlatego sceniczne zebranie oburzonych będzie niewielkie i zdominowane przez radykalną prawicę, która w naszym kraju zawłaszcza w zasadzie cały potencjał buntu.

Czy wydaje ci się, że we współczesnych społeczeństwach tkwią jeszcze jakieś ślady rewolucyjnego zapału, który może się rozpalić z jakiegoś powodu? Co mogłoby być takim powodem?

- Żyjemy w świecie gdzie 85 osób ma majątek większy niż reszta ludzkości. Nierówności rosną w zastraszającym tempie, mamy też nową klasę społeczną, tak zwanych "prekariuszy" czyli ludzi bez perspektyw, zatrudnianych na umowy śmieciowe, żyjących w nieustającym lęku i upokorzeniu. Wydarzenia takie jak arabska wiosna i ruch "Occupy Wall Street", a także dochodzenie do władzy, udział w niej, lub bardzo realna perspektywa jej przejęcia przez ruch "oburzonych" z Grecji, Hiszpanii, Chile, świadczą o tym, że potencjał rewolucyjny istnieje. Rzecz jest trudniejsza w Polsce, gdzie mamy ciągle jeszcze żywą wiarę w neoliberalizm, która działa jak środek usypiający. Mobilizacji ludzi w imię własnej przyszłości nie sprzyja też zagrożenie wojną, które rośnie w momencie potencjalnej destabilizacji kraju.

Najnowsza historia świata pokazuje raczej, że ideologiczny zapał często przeradza się w postawy ekstremistyczne. Czy można tego uniknąć?

- Spektakl jest w dużej mierze próbą znalezienia odpowiedzi na to pytanie. Wiemy jedno: przemoc nigdy nie była i nie będzie narzędziem twórczym. Taka jest lekcja z Historii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji