Artykuły

EURYPIDES w WARSZAWIE

Według starego greckiego mitu Medea, którą porzucono, którą upokorzono, mści się, zabijając męża, jego przyszłą żonę, jej oj­ca - sama zaś z dziećmi ucieka. Inaczej u Eurypidesa. Starożyt­ny dramaturg każe jej zabić wła­sne dzieci, a darować życie ich ojcu, aby zemsta była pełniej­sza.

Nić tradycji, wiążąca dzieło greckich tragików, urywa się na "Medei". Tutaj o ludziach decy­duje tyleż los, co i wolna wola człowieka, a jedyną bronią zdra­dzonego jest zdrada. Eurypides, na ileż to lat przed Szekspirem i jego "Otellem", stworzył naj­potężniejszy może i najbardziej wstrząsający dramat zazdrości i namiętności. W porównaniu z Sofoklesem, nade wszystko zaś z Eschylosem - Eurypides wydaje się bliższy i zrozumialszy, co oczy­wiście ma uzasadnioną przyczynę. Czas, w którym tworzył, był nie tylko okresem "potężnego rozrostu artystycznych sił ludu ateńskiego: śmiałość inicjatywy udzieliła się wtenczas także my­śli ludzkiej; myśl ta jęła niemiło­siernie burzyć wszystkie na swej drodze zapory, dźwignięte przez starą religię, przez prastary wszechludowy obyczaj". I dlate­go mógł w "Medei" zabrzmieć ton pod względem obyczajowym wprost rewolucyjny. Zbrodnia, tak, ale z okolicznościami łago­dzącymi. "Chór Koryntianek - stwierdza badacz twórczości Eu­rypidesa - solidaryzuje się z po­krzywdzoną żoną i spodziewa się poprawienia opinii kobiet, odkąd mężczyźni grzeszą wiarołom-stwem. Sąd ich o mężczyznach potwierdza zachowanie się Jazo­na...". Co więcej: "Taką karę po­niósł wiarołomny mąż i poniósł ją, ; laniem poety, zasłużenie. Bo nie ma innej moralności dla mężczyzn i dla kobiet". Potwier­dza to w pewnym stopniu także postawa Egeusza ("Na takąż by się zdobył nieprawość? Na Bo­ga!").

"Medea" na scenie Teatru Dramatycznego (scenografia An­drzeja Sadowskiego, reżyseria Jerzego Markuszewskiego) nie przypominała "Medei" Eurypide­sa, skoro dano nam się kąpać w siódmej po niej wodzie skut­kiem - przede wszystkim - licznych przekształceń tekstu. W programie teatralnym uwi­doczniono: "transkrypcja Stani­sława Dygata". Cóż to kryć się może za tym określeniem? Czy jest to przekład i jednocześnie przeróbka z greki? Czy przerób­ka istniejącego przekładu pol­skiego? A jeśli tak, to czyjego? Węclewskiego, Grabowskiego, Butrymowicza, Kasprowicza? Mrok tajemnic nas otacza. Autor tej transkrypcji po dro­dze do doskonałości skreślił ze sztuki postacie Piastuna, Pia­stunki, Przodownicy Chóru, dzie­ci Jazona, sam Chór wreszcie, stworzył natomiast "Niespokojną dziewczynę". Już w samej na­zwie tej postaci domyślamy się ukłonu w stronę "nowoczesności", koncesji na rzecz aktualnych gustów. A przecież - jak w tym wypadku - zadaniem teatru jest nie tylko wywoływanie uczuć estetycznych, lecz i budzenie za­interesowania pięknem auten­tycznego antyku. Osobiste upo­dobania inscenizatorów muszą ustąpić zasadzie poszanowania tekstu w ogóle, a tekstu arcy­dzieł w szczególności. W tragedii sprezentowanej pu­bliczności zagubiono ważny nurt ideowy. Eurypides w głosach Chóru, Przodowniczki i Piastunów przeciwstawił dwa odmien­ne stanowiska wobec zbrodni Medei. Tymczasem "Niespokojna dziewczyna" Teatru Dramatycz­nego jest tą panną do wszystkie­go, która usiłuje zastąpić całą orkiestrę.

A samo widowisko? Nie udał się w tym teatrze "Edyp", mo­gła się nie udać i "Medea". By­ło to streszczenie tragedii; ponu­re dzieje barbarzyńskiej księżniczki opowiedziane zostały wła­snymi słowami na użytek nie­cierpliwej i żądnej faktów pu­bliczności. Przestroga - że teatry warszawskie powinny dzielić się rodzajowo repertuarem. Klasyka niechaj pozostanie raczej dome­ną Polskiego i Narodowego - w Teatrze Dramatycznym nato­miast wolimy zdecydowanie sztu­kę współczesną. Teatr ten udo­wodnił znakomitymi insceniza­cjami Durrenmatta, Witkiewicza, Mrożka, a ostatnio Warrena, że w tej dziedzinie repertuaru nie ma konkurenta. Oczywiście - bo jakżeby ina­czej u Eurypidesa - były w przedstawieniu i momenty wzru­szające. Przeżywaliśmy je dzię­ki Halinie Mikołajskiej. Obok niej - Elżbieta Czyżewska (Nie­spokojna dziewczyna). W reszcie obsady: Gustaw Lutkiewicz w bardzo dobrze ustawionej roli Jazona, Józef Para (Kreon), Je­rzy Adamczak (Egeusz), Ludwik Pak (Posłaniec) i Wojciech Sie­mion w charakterze ułamkowego Chóru, ubrany w nowoczesny garnitur, co miało zapewne zmniejszać dystans i znamiono­wać nowoczesność ujęcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji