Artykuły

Zabawa w Ożenek

Czy mam wyliczać sceny, w czasie których trzeba się niemal pokładać ze śmiechu? Prawie całe przedsta­wienie gogolowskiego "Ożen­ku" w Teatrze Dramatycznym jest takim solidnym łaskota­niem, któremu trudno się oprzeć, ale proszę bardzo - choćby tylko niektóre sceny - najprzedniejsze. Scena pierw­szej zbiorowej prezentacji konkurentów do ręki Agafii Tichonowny - gdy czterech zramolalych bęcwałów, a co je­den to lepszy, cisnąć się, roz­pychając zajmuje miejsca na kanapie, tworząc portret god­ny znakomitego karykaturzy­sty. Scena pierwszego sam na sam, "zakochanych" - gdy panna "drży jak osika", gdy oboje - stary pryk i podsta­rzała dziewica - krygują się, a ręka to wędruje na stół i już, już ma się spotkać, by zewrzeć w miłosnym podnieceniu, to znów cofa się wstydliwie... Trzeba jednak widzieć te wszystkie figury, by dopiero w pełni zrozumieć. Cóż to za pokraki! Jak z gabinetu naj­większych osobliwości.

Pozbierał je, obdarzył kompro­mitującym dialogiem i karykatu­ralnie portretował sam Gogol, mistrz wielkiego satyrycznego por­tretu swoich czasów, ale i teatr dołożył do sztuki swojej dobrej ręki. Reżyser - Jan Świderski wypunktował wszystkie komedio­we sytuacje dodając im rysów burleski. Scenograf poubierał po­stacie w groteskowe kostiumy, a aktorzy stworzyli z nich znako­mitą galerię. Pokraczny Jaicznica Feliksa Chmurkowskiego, ledwie ze swym brzuchem mieszczący się w drzwiach, ciężki, niedźwiedziowaty, a czasami podskakujący jak pudelek pokojowy. Sztucznie dy­styngowany oficer Jana Świder­skiego - o twarzy wyciągniętego z trumny wisielca. Stary bęcwał Podkolesin Aleksandra Dzwonkowskiego - ogarnięty "wolą bo­żą", a lękliwy jak młodzieniaszek na pierwszej randce. Przede wszystkim jednak sama Agafia Tichonowa wybornie grana (uwa­ga nowe nazwisko, nowy nabytek Dramatycznego) przez Helenę Dą­browską. Zażywna, "zawiesista" w kształtach, nie pierwszej młodości panna, która bardzo chce i trochę w tym chceniu już zdziwaczała, a gra z kaprysami, grymasami dziecka, z udanym wstydem głu­pawego podlotka i z trudem tyl­ko w tej roli wytrzymuje w sce­nie amorów z Podkolesinem. Na­wet epizodyczne postacie. Głu­pawy Stiepan Jerzego Magórskiego - plujący pestkami, przekomiczna służąca Krystyny Miecikówny - przegięta w pół, chył­kiem i wstydliwie przebiegająca przez pokój.

Postacie jak kukły, mario­netki. Ma się wrażenie, że ktoś tam z tyłu pociąga za sznurek i one się na tej zasadzie tylko poruszają. Bo to przecież tylko ludzie na pozór.Nie myślą, nie czują. Są bezdennie głupi. Głupie ich rozmowy z sobą, głupie, rozmowy w salonie. Dno głupoty. Potrafią myśleć tylko kategoriami - ile to mi da. Wszystko przeliczają na pieniądze. Również i miłość w ten sposób zostaje przez nich okrutnie spotworniona. Następuje jawne blużnierstwo najpiękniejszego z uczuć. Nie mógł Gogol darować, że tak się dzieje. Tak jak "Rewizor" miał stać się społeczno - poli­tyczną syntezą Rosji mikołajewskiej - wcześniejszy "Ożenek" był taką karykatural­ną syntezą obyczajową. Syn­tezą społeczeństwa niezdolne­go do miłości, społeczeństwa o przerażającej pustce serc. Czy więc w takim razie rodzajo­wy tylko obrazek czy coś wię­cej? Miażdżąca satyra? Umoralniająca dydaktyka? Ej, skądże. Przede wszystkim dziś zabawa. Panoptikum karyka­turalnych figur. I tak właśnie "Ożenek" potraktowano. I za­bawa jest pyszna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji