Artykuły

Aria o apolityczności opery

Anna Netrebko ma dużo pieniędzy i może dzielić się nimi, z kim chce. Może też mieć swoje poglądy. Z jakiegoś powodu śpiewaczka nie wysyła swoich pieniędzy do Sudanu ani Birmy. Wysyła je do teatru operowego w Donieckiej Republice Ludowej, gdzie trwa wojna, w którą zaangażowany jest jej kraj - pisze Adam Suprynowicz w Ruchu Muzycznym.

"Polityka jest bardzo skomplikowana i nie można jej mieszać ze sztuką. To są tematy niezwykle trudne [...], My jesteśmy artystami, staramy się robić to, co umiemy najlepiej. Politykę zostawiamy politykom" - mówi Piotr Beczała w wywiadzie opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" z 2 lutego, komentując premierę "Jolanty i Zamku Sinobrodego" w MET. Oklaski po pierwszym spektaklu zakłóciło wtargnięcie na scenę działacza organizacji wspierającej ukraińskie ofiary wojny z Rosją. Kontekst był oczywisty: na scenie Anna Netrebko, która wsparła ostatnio sumą miliona rubli operę w okupowanym przez separatystów Doniecku; w kanale orkiestrowym przyjaciel Putina, Valery Gergiev. Sytuacja była ze wszech miar niezręczna, ale nikomu nic się nie stało. Mężczyznę zatrzymano, nie po raz pierwszy zresztą - wcześniej protestował podczas koncertu Władimira Spiwakowa.

W popremierowej rozmowie z Jackiem Hawrylukiem, Piotr Beczała tłumaczy gest swojej rosyjskiej koleżanki "naiwnością artystyczną". Ma ona sprawiać, że artyści "dają się wykorzystywać politykom". Netrebko deklaruje: "Nie mam nic wspólnego z polityką, chcę tylko wspierać sztukę". Beczała przyznaje tymczasem, że na tematy ukraińskie rozmawiał z koleżanką wielokrotnie. Dodaje jednak: "Proszę pamiętać, że Anna przekazała czek na operę w Doniecku, a nie na karabiny maszynowe! Media o tym zapominają. W świat idzie wyłącznie informacja, że Netrebko wspiera separatystów, co jest oczywistą bzdurą".

Duet dwojga wybitnych artystów brzmiałby prawdziwie pięknie, podbarwiony odrobiną lirycznej refleksji, gdyby nie uporczywe fałsze w partii sopranu. Ogłosiwszy swoją decyzję o darowiźnie, rosyjska gwiazda pozwoliła się bowiem sfotografować z flagą Noworosji. Teraz tłumaczy, że nie wiedziała, co symbolizuje ten kawałek materiału. Trudno w to jednak uwierzyć: Netrebko mieszka w Austrii i nie jest, jak miliony jej rodaków, skazana na kremlowską propagandę i blokadę informacyjną. Jest także świadoma siły swojego wizerunku - każe sobie przecież słono płacić za jego wykorzystanie. Można zatem zakładać, że dba o kontekst, w którym jest pokazywana. Z jakiegoś powodu śpiewaczka nie wspiera "apolitycznie" jednego z rosyjskich teatrów operowych ani opery w Kijowie. Nie wysyła też swoich pieniędzy do Sudanu ani Birmy. Wysyła je do teatru operowego w Donieckiej Republice Ludowej, gdzie trwa wojna, w którą zaangażowany jest jej kraj. Ma rację Gidon Kremer, kiedy w wywiadzie dla "Deutsche Welle" nazywa donację Netrebko "całkowicie świadomym aktem politycznym". Traci bowiem znaczenie cel, na który przeznaczy pieniądze dyrektor donieckiego teatru, kiedy czek odbiera przewodniczący samozwańczego parlamentu Noworosji, Oleg Cariow...

Anna Netrebko ma dużo pieniędzy i może dzielić się nimi, z kim chce. Może też mieć swoje poglądy. Czy na pewno jednak, jak twierdzi Piotr Beczała, jest ona skrzywdzona przez media, które zapominają o przeznaczeniu wyłożonego miliona rubli? Czy polski śpiewak sam nie stara się zapomnieć o motywacjach koleżanki i zatuszować jej fałszów? W swej lojalności Beczała nie zauważa, że mimo woli zmienia tonację: ubolewając nad faktem, że polityka wdziera się do opery, zaczyna śpiewać piosenkę Netrebko. Piosenkę o apolityczności sztuki. "Staram się trzymać dystans do polityki, nie demonstrować poglądów i tym bardziej nie komentować poglądów kolegów" - deklaruje artysta. Kilka akapitów wcześniej mówi jednak: "Wszyscy zostaniemy rozliczeni z naszych decyzji". Otóż Netrebko właśnie jest rozliczana: na Facebooku, Twitterze, w gazetach i telewizjach.

Roman Torgovitsky, który wdarł się na nowojorską scenę, nie był uzbrojonym islamistą. Można podejrzewać, że swoimi demonstracjami próbował tylko przełamać obojętność ludzi ogłuszonych pięknym śpiewem artystki; przypomnieć, że w konflikcie na wschodniej Ukrainie zginęło już blisko pięć tysięcy osób i pokazać, że wobec takiej tragedii wystudiowany dystans i dyskrecja Beczały - też są mimowolną deklaracją. To chyba nie przypadek, że nawet w konserwatywnej z gruntu MET pytania o apolityczność opery stawiane są coraz częściej. Sorry, takie mamy czasy, panie Piotrze. Taki klimat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji