Nosorożec
"Nosorożec" wywołał zarówno wśród zwolenników jak i przeciwników pisarstwa Ionesco niemałe zamieszanie. Po paryskiej premierze w Theatre de France wiosną 1960 roku (pierwsze wystawienie miało miejsce kilka miesięcy wcześniej w NRF)zapanowała konsternacja. Ionesco,który wielokrotnie deklarował się jako przeciwnik teatru z tezą,teatru nie angażującego się w polemiki ideologiczne,czy polityczne - napisał sztukę niedwuznacznie zaangażowaną,ba! sztukę polityczną. Recenzent "Comabat" tak pisał po paryskiej premierze: "Sztuka z tezą? Sztuka alegoryczna! Niech będzie. Ale przez to niemniej błyskotliwa. Ionesco wznosi się w niej - jeszcze wyraźniej niż w "Mordercy bez poborów" - od satyry do zajęcia stanowiska. To nie jest już negatywne posłanie jak w "Lekcji" czy "Krzesłach"; Ionesco przeszedł od obserwacji do walki! Ionesco w swoich wcześniejszych sztukach,we wspomnianych już "Krzesłach" i "Lekcji", w "Improwizacji", "Łysej śpiewaczce" przy pomocy groteskowej deformacji pokazywał absurdalną nonsensowność życia, ogłupiającą potęgę banału. Postacie porozumiewają się w nich zbitkami słów. z których sens już dawno uleciał,używają nic nie znaczących obiegowych pojęć; toną w bezsensie i beznadziejności bytowania. Są ogłupieni przez "potoczność", przez codzienność; chorzy na zanik woli,sfrustrowani - nie umieją się z tego stanu wydostać. "Mój Boże,nic nie można zrobić... Co można zrobić... Co można zrobić..." - mówi Beranger w "Mordercy bez poborów". Poetą beznadziejności nazywano Ionesco. Czyniono mu zarzuty,że neguje potrzebę wysiłku człowieka w starciu ze światem,że nie wierzy w celowość jakiegokolwiek wysiłku.
I oto w "Nosorożcu" ten sam Beranger,który w "Mordercy bez poborów" był samą bezradnością,wola: "Przeciwko całemu światu będę się bronił... do końca będę człowiekiem... Ja nie kapituluję!" Beranger nie chce się stać nosorożcem,nie chce się poddać ogólnemu szaleństwu. Nosorożce mnożą się w jego otoczeniu w sposób zatrważający,stają się coraz groźniejsze, wydaje się,że zniszczą wszystko co jest przeciw nim. Ionesco demonstruje w tej sztuce potęgę mitów,pokazuje z jaką łatwością ludzie poddają się fali,której poddali się już inni,jaką złowrogą rolę może odegrać opinia publiczna. Być ze wszystkimi,myśleć tak jak inni - ten ideał został całkowicie skompromitowany. W taki właśnie sposób Niemcy dali się wciągnąć w hitleryzm i echa doświadczeń niemieckich słyszymy w tej sztuce. Beranger z "Nosorożca",to jak mówi autor "intelektualista,życiowo słaby,zaniedbany,samotny". Jest coś pocieszającego w fakcie,że masowemu zdziczeniu przeciwstawia się ktoś tak zwyczajny jak Beranger. Nie heros,nie pozytywny bohater. Nie jest on,wbrew autorowi, słaby,tylko taki się wydaje na tle potencjalnych nosorożców. Jego wrażliwość,dobroć,wyrozumiałość,brak zaborczości - to co dla nosorożców jest mazgajstwem i słabością - rokuje nadzieje,że najpiękniejsze wartości humanistyczne zostaną ocalone.
Teatr Dramatyczny w Warszawie wystawił "Nosorożca" w reżyserii Wandy Laskowskiej i scenografii Andrzeja Sadowskiego. Jest to bardzo interesujący spektakl. Klarowna koncepcja umożliwiła pełne wydobycie metaforyki utworu. W tej zjadliwej grotesce humor splata się z grozą. Laskowska bardzo starannie poprowadziła dialogi,a nie jest to w sztukach Ionesco wcale proste. Dialogi są tu parodią steku banałów,jakie ludzie wypowiadają codziennie,tego pozornego języka,którego komunikatywność jest prawie równa zeru. Na tle tej bezładnej paplaniny zaraza nosorogacizny robi tym większe wrażenie. Berangera gra Jan Świderski,który jest tu ponad wszelkie pochwały. Dla samego Świderskiego warto było wystawić "Nosorożca". Znalazł on bardzo subtelne i bardzo celne środki dla pokazania skomplikowanych spraw Berangera i jego stosunków ze światem. W scenach końcowych,wówczas,gdy Beranger próbuje być nosorożcem,i wtedy,kiedy wyraża swój sprzeciw przeciwko panowaniu nosorożców - jest wstrząsający. Już dawno nie widzieliśmy takiego aktorstwa.