Artykuły

Bogacz i Łazarz z Wybrzeża

IV Warszawskie Spotkania Teatralne rozpoczął Teatr Wy­brzeże "Tragedią o bogaczu i Łazarzu". Tc siedemnasto­wieczny utwór jak najsłuszniej właśnie przez ten teatr przypomniany i po raz pierw­szy wystawiony. Bo autorem jego jest anonimowy pisarz gdański i gdańskie motywy się tu przewijają. "Tragedia" ma piękny, jędrny język, można w nim rozkoszować się smacz­kami staropolszczyzny. A na­iwność umoralniającej opo­wieści ewangelicznej o boga­czu i Łazarzu, ich karze pie­kielnej, względnie nagrodzie niebieskiej po śmierci, dodaje widowisku nieodpartego uro­ku.

Przy wszystkich tego rodzaju staropolskich widowiskach narzu­ca się od razu porównanie z "Historyją o Zmartwychwstaniu" Dejmka. Istotnie, "Tragedia" w pierwszej chwili, przypomina tam­to przedstawienie, ale jest to przy­pomnienie bardzo zewnętrzne. Tu i tam podobne są metody adapta­cji, jej poszerzenia i wzbogacenia, a także pokazania na scenie. Ale różne są rezultaty, bo różny jest sam materiał teatralny, inna epo­ka i poetyka. TADEUSZ MINC, jako reżyser, doskonale to zrozu­miał. "Tragedia" to nie miste­rium średniowieczne ale moralitet barokowy - choć elementy śred­niowieczne i renesansowe miesza­ją się w nim w znacznej obfitości. To nie prymityw ludowy, ale wca­le kunsztowny utwór literacki, napisany z myślą o "prawdziwej" scenie dworskiej.

I konsekwencje z tego wy­ciąga scenografia Mariana Kołodzieja, która - podobnie jak u Dejmka i Stopki - w dużym stopniu organizuje przedstawienie. Scenografia wspaniała w swych efektach. Jakiś niby ołtarz z ogromnymi figurami, niespokojne malowi­dła na ścianie, bogate kostiu­my, wiele wplecionych w to wszystko motywów gdańskich. Akcja rozgrywa się na trzech piętrach - kondygnacjach: piekło, ziemia, niebo. Części ołtarza otwierają się dla chó­rów anielskich. Łazarz po drabinie i po schodach z szat Bo-go-Ojca wspina się do nieba. Diabły smażą się w zapadni pod sceną. I do tego różne efekty w rodzaju przesuwania się statku z aktorami. Naiw­ność dość zresztą sprawnej techniki teatralnej z owych czasów.

Wszystko to tyje życiem scenicznym, bawi satyryczny­mi intermediami, działa śpie­wem, tańcami, barwnymi ob­razami i układami. Ma swój styl. Czasem może trochę przyciężki, grawitujący nie­bezpiecznie w stronę opery. Czasem nadto naładowany i przez to nieco nużący - zwłaszcza w pierwszym akcie. Ale w sumie jest to widowi­sko piękne, pełne wdzięku, za­bawne, warte obejrzenia i przywiezienia do stolicy. IV Warszawskie Spotkania Teatralne zaczęły się bardzo dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji