Artykuły

Owacje i antyrosyjski protest na premierze "Jolanty/Zamku Sinobrodego" w Met

W Metropolitan Opera odbyła się w czwartek premiera dyptyku "Jolanta/Zamek Sinobrodego" w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Publiczność przyjęła spektakl owacjami na stojąco. Na scenę przedostał się niespodziewanie uczestnik antyrosyjskiego protestu.

Pierwsza wspólna produkcja nowojorskiej Met i Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie spotkała się z dużym zainteresowaniem. Na koniec spektaklu widzowie w wypełnionej po brzegi sali pożegnali wykonawców owacją na stojąco.

- Polscy artyści byli (w spektaklu) wszystkim, odpowiadali za jego stworzenie i wykonanie z naszą pomocą. Ich wkład w produkcję był znakomity i stanowił wspaniały podarunek dla widowni Nowego Jorku - powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Metropolitan Opera Peter Gelb.

Bardzo dobrze ocenił każdy aspekt produkcji, w tym reżyserię i obsadę. Przyznał, że rozważałby wystawienie polskiej opery na swej scenie. - Jestem zainteresowany wystawieniem wszystkiego, co pomogłoby poszerzyć repertuar i zadowolić widownię - powiedział.

W Met zadebiutowali w czwartek m.in. reżyser Mariusz Treliński, pierwszy Polak-autor inscenizacji na scenie Met, a także pracujący od dwóch dekad w Warszawie scenograf Boris Kudliczka. Przenieśli do Nowego Jorku inscenizację pokazywaną od minionego roku w Warszawie, chociaż w większości z innymi śpiewakami.

Teatr Wielki przedstawiał tytułową Jolantę jako bohaterkę opery-baśni Piotra Czajkowskiego, a o Judycie z utworu Bartoka pisał, że "mija kolejne mroczne pokoje zamku w poszukiwaniu tajemnicy". "Pierwsza jest niewidoma. Nie widzi, ale wie. Druga widzi, patrzy, ale nie dostrzega" - napisano.

Oryginalna produkcja Trelińskiego przykuwała uwagę także efektami filmowymi, świetlnymi i dźwiękowymi. Spektakl łączy - liryczną, słodką, bardzo sentymentalną i czułą muzykę Czajkowskiego z mroczną, hipnotyzującą, elektryczną, modernistyczną muzyką Bartoka - tłumaczył reżyser w rozmowie z PAP.

Orkiestrą Met dyrygował Rosjanin Walerij Giergijew. Partie tytułowej Jolanty śpiewała jego rodaczka Anna Netrebko, a w rycerza Vaudemonta wcielił się Piotr Beczała. W "Zamku Sinobrodego" jako Judyta wystąpiła Niemka Nadja Michael.

Według polskiego tenora "Jolanta/Zamek Sinobrodego" na prestiżowej scenie to sprawa wychodząca poza spektrum muzyczne i artystyczne. - Cieszę się, że my, artyści, możemy troszeczkę przeciwdziałać ogólnemu podziałowi świata. Staramy się go łączyć, a nie dzielić. Patrzę na to szeroko, z innej perspektywy. To nie jest tylko kolejna premiera w Metropolitan Opera, ale wydarzenie kosmopolityczne - ocenił.

Nawiązując do Vaudemonta Beczała zaznaczył, że choć jego rola w "Jolancie", jednoaktówce, jest niewielka, to stanowi ona dla wykonawcy duże wyzwanie.

- Jest to partia napisana i bardzo wysoko, i bardzo nisko, bardzo dramatycznie i bardzo lirycznie. Dla tenora, który ją kreuje, stwarza bardzo poważne zadanie muzyczne, a ja takie wysokie wymagania bardzo lubię. Ponadto znowu spotykam się na scenie z Anią Netrebko, co też jest wspaniałe, ponieważ bardzo się przyjaźnimy i lubimy razem występować - dodał.

Beczała wyraził nadzieję, że wspólna produkcja z Amerykanami utoruje drogę do pokazania na scenie Met opery polskiej. Dotychczas wystawiono tam tylko "Manru" Paderewskiego w roku 1902.

- Teraz jest najlepsza pora na to, żeby znowu zagościła tu polska opera. W grę wchodzi prawdopodobnie "Straszny Dwór" i "Halka" Moniuszki, albo "Król Roger" Szymanowskiego. Wszystko zależy od tego, jak się ułoży kooperacja, a trzeba mieć nie tylko śpiewaków, ale i reżysera, scenografa itp. oraz dobrą wolę dyrekcji - wyjaśnił tenor.

W opinii Beczały Treliński i Kudliczka zaistnieli już w przestrzeni artystycznej Nowego Jorku. Nazwał to dobrym prognostykiem dla rozszerzenia współpracy.

Przeciw obecności Netrebko i Giergijewa w Nowym Jorku w czwartek demonstrowała przed gmachem opery niewielka grupa osób. Natomiast kiedy artyści po zakończeniu "Jolanty" kłaniali się widzom, w niemym proteście na scenę wdarł się nagle mężczyzna z plakatem, na którym widniały flagi ukraińskie i hasła sprzeciwu wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina.

- Było to godne pożałowania. Dobrze, że spektakl nie został przerwany - skomentował w rozmowie z PAP dyrektor opery.

Uczestnicy manifestacji obwiniają rosyjskich artystów za wspieranie polityki Kremla oraz prorosyjskich separatystów we wschodniej Ukrainie. Zarzucają dyrygentowi, że jest orędownikiem prezydenta i podpisał petycję wspierającą rosyjską aneksję Krymu. Netrebko wypominają z kolei niedawny udział w konferencji prasowej z Ołehem Cariowem, przywódcą separatystów objętym sankcjami USA i UE. Zarzucają jej, że wręczyła mu czek na milion rubli - według "New York Timesa" na operę w Doniecku - i pozowała do fotografii z flagą tzw. Noworosji, czyli "konfederacji" samozwańczych separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy.

Odwołując się do wolności wypowiedzi, Metropolitan Opera zadeklarowała, że - nie musi podzielać osobistych poglądów artystów, którzy występują na jej scenie.

14 lutego w cyklu "Met: Live in HD" widzowie wybranych kin i podobnych instytucji w kilkudziesięciu krajach, także w Polsce, mogą obejrzeć transmisję "Jolanty/Zamku Sinobrodego". Pokaże ją m.in. Teatr Wielki-Opera Narodowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji