Artykuły

Prezent z Austrii. "Holender" w Teatrze Wielkim

W weekend Teatr Wielki pokaże "Holendra tułacza". Spektakl został podarowany łódzkiej operze przez Richard Wagner Festival Wels. O idealnej kobiecie Wagnera i zaletach tradycyjnych inscenizacji opowiadają Herbert Adler, reżyser "Holendra", i Eraldo Salmieri, dyrektor muzyczny opery.

Olga Szymkowiak: "Holender tułacz" w pana reżyserii jest klasyczną inscenizacją?

Herbert Adler: Wagner jest jednym z moich ulubionych kompozytorów. Zgłębiam jego muzykę od kilkudziesięciu lat. Nie chciałem manipulować w oryginale. Efekt mi się podoba i mam nadzieję, że publiczność to doceni.

Co pan myśli o eksperymentach? Takich jak "Pierścień" Franka Castorfa i Kiriłła Petrenki, pokazany w zeszłym roku w Bayreuth? Castorf wykorzystał operę do opowiedzenia historii o globalnym przemyśle naftowym i niszczeniu środowiska naturalnego. Na scenie pojawiły się kopulujące krokodyle. Publiczność protestowała.

H.A.: Miała prawo. Ta wersja była sprzeczna z muzyką Wagnera.

Eraldo Salmieri: Nie widzę sensu w zamianie złota na naftę. Złoto wciąż jest w cenie, poza tym ma znaczenie symboliczne. "Pierścień" Castorfa to brak szacunku dla Wagnera, a jeśli nie respektujesz artysty, nie powinieneś sięgać po jego kompozycje. Nikt nie zmienia kolejności stron w "Robinsonie Crusoe" ani kolorów w dziełach malarzy.

Wagner wciąż postrzegany jest jako kompozytor kontrowersyjny, kojarzony z nazistami. Czy ideologię da się oddzielić od muzyki?

E.S.: Wagner żył wcześniej, naziści manipulowali jego dziełami dla celów politycznych. Moim zdaniem kompozycje Wagnera są bardzo osobiste i nie mają nic wspólnego z polityką i kondycją Europy.

H.A.: Członkowie rodziny i spadkobiercy byli nacjonalistami. To skomplikowana sprawa.

E.S.: Kiedy w dyskusji pojawia się ten argument, odchodzimy od istoty muzyki. W pierwszym akcie "Holendra" smyczki obrazują morze i fale na wiele sposobów. To romantyczna impresja na 60 lat przed narodzinami impresjonizmu. Takie piękno nie ma nic wspólnego z polityką, to sztuka. Trzeba uwolnić się od uprzedzeń, słuchać.

Czy Wagner był mizoginem? Jak interpretować słowa Senty: "Jestem tylko dzieckiem, nie wiem, co śpiewam"?

H.A.: Kiedy to śpiewa, jej partner, Erik, wywiera na nią presję. Jest w niej zakochany, chce wiedzieć, co się stało. Senta chce uciąć konwersację. Dlatego śpiewa i udaje.

"Holender" jest autobiograficzny?

H.A.: Pierwszy akt został zainspirowany podróżą Wagnera z Rygi do Londynu. Był wielki sztorm, Kompozytor myślał, że go nie przeżyje. Niemal wszyscy główni bohaterowie są nawiązaniem do fragmentów jego biografii. Na przykład długa podróż duszy szukającej bliźniaczki w kobiecie. Tego w życiu pragnął.

Jest pan również aktorem. Czy to pomaga w reżyserowaniu?

H.A.: Tak i nie. Jako aktor mogę pomóc innym aktorom, kiedy rozpoczynają kariery. Mogę wesprzeć ich w rozwijaniu umiejętności i zrozumieniu tekstu.

Czy można mówić o stylu śpiewania Wagnera? Ważny jest mocny głos?

E.S.: Śpiewak musi prezentować potężny głos, ale są też momenty liryczne, delikatne. Ważniejsze od potęgi głosu jest umiejętne wydobywanie jego kolorów. Z technicznego punktu widzenia łatwiej śpiewać w ten sposób, jeśli robi się to długo. Śpiewacy specjalizujący się w włoskim stylu mogą mieć z Wagnerem problem. Niewielu potrafi przejść z francuskiej lub włoskiej opery do Wagnera. Na przestawienie się potrzeba czasu.

Dla Teatru Wielkiego obecność Wagnera w repertuarze jest ważna?

E.S.: Nie chodzi konkretnie o Wagnera. Staramy się wzbogacić i urozmaicić repertuar. Nie mamy w programie oper francuskich (oprócz "Carmen") ani niemieckich. Wiele teatrów operowych stawia sobie za cel zróżnicowanie repertuaru. Łódź ma wielki potencjał, bo w Teatrze Wielkim pracują fantastyczni ludzie. Teraz przygotowujemy Wagnera, ale myślę, że powinniśmy zaoferować publiczności więcej Mozarta i dzieła francuskie.

Jak rozpoczęła się współpraca z Richard Wagner Festival Wels?

E.S.: Znałem ten festiwal, występowali tam wszyscy najwięksi śpiewacy specjalizujący się w Wagnerze. Zapytali mnie, czy jest szansa, żeby przyjechali do Łodzi z którąś z wagnerowskich produkcji. Pojechaliśmy na festiwal, obejrzeliśmy kilka przedstawień. Dyrektor Teatru Wielkiego się zgodził. Udało nam się zaangażować do produkcji trzech śpiewaków, którzy regularnie występują w Bayreuth. Nasi soliści mogą się od nich wiele nauczyć, oni z kolei poznają styl naszej pracy. To ciekawe doświadczenie i sporo dobrej zabawy.

Czy ta współpraca będzie kontynuowana?

E.S.: "Holender" nie jest gościnną produkcją. Pozostanie w repertuarze. Mam nadzieję, że będzie wiele okazji do współpracy, nie tylko z Richard Wagner Festival Wels. Wszystko zależy od tego, jak odbiorą spektakl widzowie. Musimy brać pod uwagę oczekiwania publiczności, bo to, co robimy, jest właśnie dla niej. Nie pracujemy dla siebie. Mam nadzieję, że "Holender" zostanie ciepło przyjęty.

Był pan stypendystą Bayreuth. Przywiózł pan jakieś anegdoty?

E.S.: Jasne, mógłbym o tym opowiadać długo (śmiech ).

Było mnóstwo przerw, niektóre opery to cztery godziny muzyki plus kilka przerw, więc całość trwała na przykład sześć godzin. Pewnego dnia zaczęliśmy o 16. Lato, strasznie gorąco. Byliśmy studentami, ale publiczność nie należała do najmłodszej. To było ważne wydarzenie towarzyskie, więc panie założyły swoje najlepsze suknie, kapelusze i miały perfekcyjny make-up. Najpierw brały udział w koktajl party, stały pół godziny w pełnym słońcu. Potem weszły do wnętrza, w którym nie ma klimatyzacji, nic się tak naprawdę nie zmieniło tam od czasów Wagnera. Było gorąco, ale kapelusze pozostały na głowach, bo panie chciały być eleganckie. Ktoś, kto zobaczył niektóre z kobiet przed przedstawieniem i po nim, mógł uznać, że to kompletnie inne osoby. Trochę tak jak w wideoklipie Michaela Jacksona do "Thrillera". Oczywiście nie wyglądały jak zombie, ale jakby przybyły z jakiegoś dziwnego miejsca, jedno oko na swoim miejscu, drugie gdzie indziej. Ale ciągle były bardzo dystyngowane.

Czy wiedział pan o istnieniu Teatru Wielkiego przed przyjazdem do Łodzi?

H.A.: Nie, ale jestem ogromnym entuzjastą naszej współpracy. Opera jest piękna, ludzie bardzo przyjaźni, nie mam żadnych problemów w pracy z nimi. To dla mnie bardzo miłe doświadczenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji