Sama Słodycz
18 stycznia 1973 r, odbędzie się w Teatrze Kameralnym we Wrocławiu prapremiera nowej sztuki Ireneusza Iredyńskiego "Sama Słodycz"...
Autor liczy zaledwie 33 lata (ur. 1939), ale od dawna jest uznany za jednego z najprawdziwiej utalentowanych współczesnych polskich dramaturgów. Iredyński jest także poetą, prozaikiem, autorem wielu interesujących scenariuszy filmowych. Debiutował wcześnie poezjami (pierwsze utwory w czasopismach już od 1956 roku, pierwszy tomik 1959), najznaczniejsze jednak sukcesy odniósł w teatrze. Do najbardziej cenionych jego utworów należą "Jasełka-moderne" (1962) i "Żegnaj Judaszu" (1965, za spektakl w Starym Teatrze - Grand Prix Wrocławskiego Festiwalu w roku 1971). W ostatnich latach - po przejściowym milczeniu autora - twórczość Iredyńskiego bardzo wyraźnie dojrzała i okrzepła; prezentuje teraz - obok szczerego talentu i temperamentu - własny, bardzo oryginalny ton i zakres tematyczny i nader już wytrawny warsztat dramaturga.
Wszystkie te zalety odnajdujemy w "Samej Słodyczy". Jest to dramat mechanizmów psychiki zbiorowej i typowych organizujących ją procesów, rozegrany w sposób prawdziwie atrakcyjny dramatycznie: w wyzyskiwanej przez autora chętnie sytuacji "zamkniętej", modelowej. Dzieje się więc ów dramat w kręgu pacjentów sanatorium dla chorych na płuca. Grupa chorych, pod kierunkiem pacjenta rwanego Mistrzem Ceremonii, oddaje się, w odosobnieniu, swoistym obrzędom "psychodramatycznym", znajdując w nich jakiś rodzaj zastępczego spełnienia swoich zawiedzionych pragnień, wyładowania nabrzmiałych urazów, kreowania ról kompensacyjnych w fikcyjnej rzeczywistości.
Istotą tych "obrzędów" nie jest zresztą terapeutyczne dochodzenie prawdy o osobach biorących w nich udział, ale raczej - i tu odwrotnie niż we właściwej psychodramie - narkotyczne utwierdzanie wygodnych, łagodzących urojeń o osobie. Porządek i ustalony tryb tych seansów zbiorowego samookłamywania się zakłóci wreszcie nowa, przyjęta do grupy pacjentka, Sama Słodycz: korzystając z organizacji grupy dokona w niej przewrotu o moralnych znamionach i metodach typowych dla przewrotu faszystowskiego Czym się to kończy? Tego nam powiedzieć nie wolno: nowa sztuka Iredyńskiego, obok wielu cennych walorów, posiada także budowę sensacyjnego scenariusza w którym pointa musi pozostać niespodzianką. I zaskoczeniem.
Reżyseria: Jan Bratkowski, scenografia - Krystyna Zachwatowicz, muzyka - Andrzej Trzaskowski. W rolach głównych: Marta Ławińska, Igor Przegrodzki.