Artykuły

Konrad Swinarski. O Dziadach

"Dziady" to utwór, traktujący o problemie "ja, kosmos i społeczeństwo", czy też "ja, społeczeństwo i kosmos". W pojęciu "kosmosu" mieści się właściwie wszystko, także "Bóg", "życie", jest tu też i odbicie drogi człowieka do doskonałości. Droga ta jest pełna prywatnych klęsk. Klęska osobista - temat IV części "Dziadów" - wyzwala w tym człowieku, który w utworze nazywa się Gustaw, wolę, chęć czy marzenie spełnienia się w społeczeństwie, to znaczy spełnienia się przez idee w innych ludziach. Wydaje mi się, że każda chęć zrealizowania się w społeczności nie może z niczego innego wypływać. Człowiek nadal marzy o spójni, która nie może zaistnieć, tym sposobem wytwarza nowy układ pragnień, dążeń i wartości. Prowadzi to w końcu do tego, że i Konrad, i my realizujemy różne idee w społeczeństwie. Proces przemiany realizacji idei prywatnych w ideę społeczną, ukazany przez Mickiewicza, ma charakter uniwersalny, dlatego jest ważny i "obowiązujący" i dziś. Gdy człowiek nie ma możliwości pełnej realizacji materialnej, sama idea nabiera wszechpotężnej wartości. W związku z tym idea zawładnięcia ideą, a nie idea zawładnięcia rzeczą czy pieniędzmi jest w dalszym ciągu w naszym narodzie żywa. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale tak jest.

Sprawy związane z ludowością, zawarte w części II, mają podwójne znaczenie. Można się tu zastanawiać, czym jest w kulturze obrzęd wywoływania duchów. Wydaje mi się, że ma on znaczenie szersze, niż msza chrześcijańska: brak tu pokory wobec transcendentnej siły, bliższy jest obrzęd życia przez bezpośredni związek z jego materią. Kwestia druga, bardziej mnie interesująca, to stosunek ludu do politycznych spraw, o których rzecz idzie w III części "Dziadów".

Tłumaczyłem kiedyś aktorom na czym polega dla mnie urok "Dziadów". Otóż, na dwoistości znaczenia tego wszystkiego co dzieje się w III części, która kończy się nawiązaniem do obrzędu. Nie należy tu zapominać, że w III części Dziadów lud nie występuje; akcja odbywa się wśród inteligencji. Wielkość Mickiewicza polega dla mnie na postawieniu problemów i braku jednoznacznych odpowiedzi. Przecież on nikomu nie przyznał racji. Choć zwykle, jak czyta się część trzecią, interpretuje się ją jako utwór napisany przeciw Moskalom. Ale "Dziady", zrodzone może z nienawiści, napisane zostały przez poetę-romantyka, który ogarniał swój "kosmos" w całości.

Z zasady więc w dziele poety istnieje pewna wieloznaczność. W dwoistych, sprzecznych rozwiązaniach mieści się problematyka utworu; wcale nie w problemach "co to jest 44", czy "spójnia narodu z Bogiem". Istnienie dwoistości, o których mówię, są podłożem mego myślenia o inscenizacji "Dziadów". Sprzecznie został tu postawiony problem ludu. Z jednej strony istnieje lud, który ma swoje zabobony, wierzenia, idee; odbywa on obrzęd "dziadów". A z drugiej strony pojawiają się istoty i problemy niewspółmierne do tego obrzędu. Niewspółmierne, bo czy to, co dzieje się z Konradem jest zrozumiałe dla ludu?

A "Wielka improwizacja"? A czy została ona w końcu dla wszystkich zrozumiała? Nie ma właściwie do tej pory odpowiedzi, czy księgi Mickiewicza rzeczywiście "zawędrowały pod strzechy". Myślę tu o całości idei w nich zawartych, a nie o wątkach - ostatecznie, można by "Pana Tadeusza" czytać jako romans i wtedy na pewno zawędruje on pod strzechy. Ale czy wielka myśl Mickiewicza o zbawieniu narodu może zawędrować dziś pod strzechy? Wydaje mi się, że dualizm przedstawiony w "Dziadach" nadal istnieje, i nie został rozwiązany. Dlatego "Dziady" są żywe. Szukając jednoznacznej wykładni można zresztą powiedzieć, że rację u Mickiewicza ma Ojczyzna. Ale o Ojczyźnie stanowią elementy sprzeczne, i racja jest w tę sprzeczność uwikłana.

Inaczej jest ze sprzecznością między klasycyzmem a romantyzmem, która także objawia się w "Dziadach", głównie w części III. Tu Mickiewicz z pewnością przyznaje rację romantyzmowi, ale, można właściwie powiedzieć, że Mickiewicz to człowiek, który przy pomocy "Oświeceniowców", racjonalistów, zburzył Oświecenie. Wielka dyskusja między Oświeceniem a romantyzmem, która podskórnie istnieje w Dziadach, przeprowadzona jest metodą oświeceniową, przy wykorzystaniu elementów racjonalistycznych. W końcu zawsze odkrycie prawdy o rzeczywistości jest jakimś racjonalizmem.

Ambiwalencja, czy też, dwoistość "Dziadów" żyje nadal. Wydaje mi się tylko, że martwa jest jedna warstwa tego utworu, a jeżeli żyje, to w bardzo perfidny sposób; idzie mi o to, co nazywa się "mszą narodową". W różnych okresach chciano z "Dziadów" zrobić "mszę żałobną za wolność narodu". Nie mogę zgodzić się z tą koncepcją, walczę z nią. Wydaje mi się, że istotą poezji romantycznej było zmaganie się z Bogiem, a nie poddanie się Bogu. Dla księdza Piotra w "Dziadach" nie jest ważne, że ktoś wierzy, ale to, że ktoś cierpi. Nie widzi też on Boga jako starszego pana z brodą. Ważniejsze jest tu zmaganie się z ideą i z życiem. To właśnie wartość. Bóg jest w "Dziadach" istotą nieokreśloną. Nie wiadomo czy jest to proces, rzecz, czy człowiek, czy idea. Sam proces dojścia do tego nieokreślonego ideału jest tym co najważniejsze, co wyznacza naszą, ludzką drogę do doskonałości, albo do Boga, jeśli tak rozumieć doskonałość. Udoskonalenie człowieka leży w samym procesie, a nie w płasko określonym ideale. Proces można uważać za ideę.

Nie da się jasno określić najogólniejszej idei Mickiewicza nawet pamiętając o jego mesjanistycznym celu, bo pozostaje on w "Dziadach" w przeciwieństwie do innych utworów Mickiewicza niedookreślony. Bogactwo jego utworu polega na wieloznaczności i niedopowiedzeniach. Mickiewicz nie określił naiwnie ideału jak to czynili inni, np. Krasiński, tego ideału, który nazywamy dzisiaj: Bóg, myśl wyższa, czy dobro społeczne. Jeżeli próbować przedstawić najogólniejszą ideę, to należy pokazać to, co wynika z samego utworu, z jego struktury. A ideą "Dziadów" jest sprawa doskonalenia, której cel ostateczny polega w końcu na przezwyciężaniu wszelkich ziemskich trudności.

Mesjanistyczna myśl Mickiewicza, gdy mówi on, że, ponieważ naród polski najwięcej wycierpiał, w związku z tym jest najbardziej doświadczonym narodem, by promieniować w przyszłość, jest jego własną koncepcją. Nie chcę powtarzać za Gombrowiczem, że było to jedyne rozwiązanie w tym okresie historii, aby przydać narodowi polskiemu takie znaczenie, by stało się ono międzynarodowe. Niemniej, w tym sceptycznym stwierdzeniu jest jakaś cząstka prawdy. Taka sytuacja nie dotyczy tylko Polski, ale wielu narodów, które żyły pod zaborami, a wybawienie spod zaborów wydawało się im pełnym zrealizowaniem wolności. Są to po prostu pewne procesy związane z przebiegiem historii. Nie wiadomo na ile w nich tkwi obiektywna prawda. Na pewno przez Mickiewicza oddziaływuje siła talentu romantyków, tak trudna do bliższego określenia.

Mickiewicz był człowiekiem, który wyciągnął ostateczne konsekwencje ze swojej egzystencji, rozwiązując dla bytu swojej egzystencji wszystkie ważne problemy, w które była ona wtopiona (więc także narodowe). Dokonał tego czego nie robimy już dzisiaj. Dlatego, że perspektywa posiadania określonych materialnych dóbr wyklucza bądź pomniejsza inne nasze cele. Dlatego, że idea zbawienia narodu nie wydaje nam się po 1945 r. z natury rzeczy ideą jednoznaczną. Dlatego też, że przywykliśmy do takiego stanu społecznego, do którego on, jako romantyk, wykształcony na Oświeceniu, przywyknąć nie mógł.

Rzadko odwołujemy się do podstawowych, ludzkich wartości, bo wyrośliśmy w kłamstwie, społecznej obłudzie, przeniesionej z czasów okupacji, że handluje się po to, by walczyć o Ojczyznę. Kłamstwo to zaczęło tak nas drążyć, że uwierzyliśmy, że na nim tylko zbudowana jest nasza egzystencja. Zaczęliśmy kłamiąc handlować i handlując kłamać. Przestaliśmy się odwoływać do podstawowych pojęć etyki. Inaczej niż romantycy, uwierzyliśmy, że wszystko służy po to, żeby żyć. Ale efekt tej idei konsumpcyjności musi być przywróceniem dawnych norm, powrotem do zasad romantyzmu. Najbardziej "konsumpcyjnym" krajem na świecie są Stany Zjednoczone i tam przeżywa się już kryzys. Byłem tam i wiem, że człowiek nie może żyć bez tego, żeby w pewnym momencie nie odwołać się do zasadniczej, ludzkiej hierarchii wartości. Ujawnia się tu więc nowa funkcja współcześnie wystawianych "Dziadów". Wpisany jest tam model wartości, którego brak jest odczuwalny w społeczeństwie.

Wiele prawd o Mickiewiczu można zanegować, ale nie można jednej: rewidował on własną egzystencję w miarę tego jak poznawał świat w imię ludzkiego doskonalenia się. I tu był uczciwy jako człowiek. Z tej uczciwości wyrasta jego wielka poezja. Przy tym z tego powodu nie należy przed nim bić pokłonów; to co Mickiewicz zrozumiał i przemyślał posiada historyczną wartość. Należy to rewidować. Ale coś co historycznie zmienne, może mieć też inną wartość. Niezwykle cenna współcześnie jest sama postawa Mickiewicza. Jego zmaganie się z czasem.

Bardzo cenię "Dziady" za to, że jest to utwór otwarty. Za to, że Mickiewicz pisał go w różnych okresach swego życia na miarę swojej dojrzałości. Dziady to ekwiwalent dojrzewania człowieka do rzeczywistości; oczywiste jest więc, że w takiej strukturze utworu odbija się pewien proces, a nie zamknięta idea. Goethe też nie pisał "Fausta" jednym ciągiem, ale robił to inaczej niż Mickiewicz. Mickiewicz po prostu przeżył proces, o którym pisze w taki sposób jak pisze. Nie pisał sztuki teatralnej. "Dziady" poprzez autentyzm przeżywania losu narodu są całością. Choć utwór ten jest jednocześnie jeszcze bardziej otwarty, niż mogliby to założyć teoretycy współczesnego teatru. Dzięki temu, oddając ten utwór na scenie, można zarówno zainscenizować historię jednego życia, tzn. życia Mickiewicza, jak też historię jednego narodu, tzn. narodu polskiego.

Dlatego "Dziady" wymagają od widza ostatecznej decyzji, opinii, oceny co do utworu, a nie odczytania wpisanej w niego jednoznacznej idei. Nie ma w "Dziadach" jednoznaczności, każdy problem tam zawarty umożliwia wiele interpretacji, poza jedną zasadą: zmagania się z życiem.

Liczę na myślenie widzów przy mojej inscenizacji "Dziadów". "Dziady" to genialny utwór zrodzony z nienawiści, ale jest to nienawiść przeciwko niewoli. Jeżeli ktoś nie określi tego wroga: "niewoli" - zadaje kłam samej idei utworu, identyfikując pojęcie niewoli z niewolą polityczną, wynikającą z danego układu społecznego; interpretuje się utwór wbrew podstawowej zasadzie romantyzmu. Człowiek jest także niewolnikiem samego siebie, ten problem rozpatrywali romantycy drążąc głębie istoty ludzkiej, czego nie robiła literatura Oświecenia. Romantycy dobrze wiedzieli, że człowiek może być w niewoli Boga, niewoli idei, niewoli samego siebie, czy niewoli okupanta. Streszczenie "Dziadów" w aspekcie "niewola okupanta" wydaje mi się szaloną i spłaszczoną wykładnią tego utworu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji