Artykuły

Pokrzycz. Może ktoś wysłucha

"Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" w rez.Moniki Strzępki w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Marta Anna Zabłocka w serwisie Teatr dla Was.

Duet Strzępka-Demirski od wielu już lat tworzy teatr moralnego niepokoju, który (ciągle) może współczesnego widza bulwersować, przerażać lub boleć. W ich sztukach rzeczywistość pozbawiona porządkujących czarno-białych kategorii staje się przerażająco kolorowa - nie ma rozwiązań dobrych i złych, nie ma wyborów prostych. Charakterystyczni bohaterowie Demirskiego odkrywają przed publicznością niejednoznaczność i ambiwalencję stereotypów, dyskursów i poglądów, do których - jako widzowie-Polacy - przyzwyczailiśmy się, w które wierzymy i o których myślimy, z przyzwyczajenia, jako o kategoriach nienaruszalnych. Co się dzieje, gdy sztuka burzy filary konstruktów społecznych, w których zawieszeni są zarówno bohaterowie dramatu, jak i widzowie? Wpadamy w HISTERIĘ. A Strzępka i Demirski, spokojnie, metodycznie, kontynuują przeprowadzanie kulturalnej/kulturowej rewolucji.

W "nie-boskiej komedii. WSZYSTKO POWIEM BOGU" nie ma Boga. Jest Diabeł, dwóch Krasińskich, Wilk z Wall Street i Barbara Niechcic. Wszyscy bohaterowie w poplątanej narracji porządków społecznych i historycznych tracą przypisane, łączone z rolami i klasami społecznymi tożsamości, wzajemnie je z siebie zdzierając - jak śmieszne ubrania z dawnych epok. Pozostają w końcu nadzy, bez płaszczyka konwenansów i bez wiary w zajmowaną przez siebie pozycję społeczną. W konfrontacji z rzeczywistością pozostaje im śmiech szaleńca i oczekiwanie na kolejną rewolucję, która albo zdefiniuje ich na nowo, lub której ofiarami się staną. Strzępka i Demirski pokazują, jak każda epokowa idea musi się skorodować i zestarzeć. Na krakowskiej scenie umierają po kolei: arystokracja, burżuazja, kapitaliści i proletariat. Bohaterowie tracąc sens istnienia wpadają we wściekłość i histerię. Wszyscy, razem: "W powietrzu tyle jest nerwicy, że i mnie naszło, żeby wrzeszczeć".

Wyraziści, groteskowi bohaterowie dramatu pochodzą z różnych porządków społecznych i epok historycznych. Wszyscy przeżyli albo uczestniczyli w jakimś przewrocie klasowym lub społecznym: słyszymy ze sceny o rewolucji proletariackiej, holocauście, upadu klasy arystokratycznej, epokowym rozluźnieniu obyczajów i wielu, wielu innych. Rewolucji jest tyle, ilu bohaterów sztuki. Łańcuszek powiązań między nimi - oparty na winach, zbrodniach - nigdy się nie kończy. A my? My jesteśmy dziećmi wszystkich tych rewolucji, pokłosiem dziesiątek krwawych przewrotów społecznych, wyliczanych jak mantra ze sceny przez różnych bohaterów.

W spektaklu Strzępki i Demirskiego każdy jest u władzy i każdy ponosi klęskę. Struktury społeczne rozłamują się, w wyniku rewolucji upadają imperia i republiki. Nawet "prości reprezentanci ludu", którzy najdłużej wierzą w zwycięstwo ich idei i powtarzają, z wielkim uporem, ale nieprzekonywająco, frazy mające dowieść ich społecznej wartości. W konfrontacji z innymi bohaterami przyznają, że rewolucja nie przyniosła oczekiwanych zmian, a życie ich - po rewolucji - jest trwaniem jałowym. Nowy system klas spycha ich - jak dawniej - na ostatni szczebel drabiny społecznej. Sfrustrowani spędzają życie przy kserokopiarce (Cepelia Winy grana przez Martę Ojrzyńską).

Strzępka i Demirski próbują scharakteryzować społeczeństwo polskie używając narzędzi romantycznych - w sposób polifoniczny pokazując kolejne przemiany i rewolucje charakteryzują współczesność - smutny punkt dojścia. Ich skutki - traumy i kompleksy, niespełnione nadzieje pokładane w przewrotach - tworzą nas, dzisiaj. Nasi przodkowie, walcząc o wyznawane przez nich idee, pośrednio wpłynęli na to, kim jesteśmy i kim są nasi społeczni oponenci. Dzięki nim wiemy też, jakie role odgrywać (żydowska turystka na Auschwitz Tour, w tej roli Małgorzata Zawadzka).

W obliczu zbiorowej epidemii histerii każdy świat, każdy porządek społeczny, każdy ideał upada i dezaktualizuje się. Pozostaje po nich pustka, którą wypełnia się szukając nowych winowajców. Jak w "Szewcach" Witkacego, jak w "Nie-boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego - rewolucja to niekończący się proces. Zmieniają się ideologie, przeciw którym się walczy - zasada buntu pozostaje ta sama.

Strzępka i Demirski, choć stają się coraz bardziej przewidywalni, ciągle mają o co walczyć. I wychodzi im to doskonale. Lubię te ich gorzkie i przerażające farsy - mają charakter terapeutyczny. Jeżeli od teatru ciągle oczekujemy katharsis, zapewni je "nie-boska komedia" w Teatrze Starym. Widownia to doceniła - zdecydowana większość widzów podziękowała aktorom za mistrzowską grę owacją na stojąco. Gęsty od nawiązań, mocno osadzony we współczesności, krytyczny wobec postaw społecznych (i - aż się prosi dodać - stanu współczesnej humanistyki), interesujący w formie, gorzki w wymowie i cyniczny w treści, spektakl bazuje na dramacie Zygmunta Krasińskiego czerpiąc z niego inspiracje, reinterpretując jego fragmenty, i wzbogacając - i tak uniwersalne dzieło - o nowe konteksty kulturowe. Wariacja udana. Lekcja wychowania społecznego bardzo absorbująca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji