Artykuły

Festiwal Kabaretu na piątkę z plusem

Kabarety obśmiały wszystko, co mogły, zręcznie unikając jednak polityki. Jeśli już, dostawało się politykom w zapowiedziach skeczy, albo nie wprost - poznaliśmy na przykład młodego Romana Giertycha z czasów jego służby wojskowej, kiedy obiecywał, że będzie w przyszłości bronił praw gejów i lesbijek - po I Festiwalu Kabaretu pisze Dorota Żuberek w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Mniej więcej tyle czasu bawili się widzowie zakończonego w sobotę [10 grudnia] I Festiwalu Kabaretu Zielona Góra 2005. Czterodniowe święto dobrego humoru to wielki sukces organizatorów.

Kabarety pokazały, co miały najlepszego, dopisała publiczność (aula UZ i kluby uniwersyteckie były wypełnione po brzegi), większych wpadek organizacyjnych nie było. Na festiwalu pojawiły się znane i lubiane kabarety: Łowcy.B, Grupa Rafała Kmity, Hrabi, Formacja Chatelet, Jachim Presents, kabaret DNO, Limo, Noł Nejm, Ireneusz Krosny oraz miejska reprezentacja - Słuchajcie, Grzegorz Halama [na zdjęciu], Jurki i Ciach, Profil, Hlynur.

Niezielonogórzanie występujący w poszczególne dni mogli liczyć na jedną z trzech brązowych statuetek Ericha von Pathisohna, teoretyka kabaretu z przełomu XIX i XX w., mieszkającego w Zielonej Górze.

W czwartek (gala "Powiew nowości") najlepszy, zdaniem Kapituły, był gdański kabaret Limo. W piątek (gala "Dobre, bo sprawdzone") najlepszy był Tomasz Jachimek z kabaretu Jachim Pesents, który udowodnił, że nawet jak na scenie jest jeden kabareciarz, to wcale nie znaczy, że jest jedna postać. W sobotę (gala "Blask gwiazd") nagrodę dostał... stół ze skeczu o maturze, przy którym wił się w mękach Ireneusz Krosny.

Sześciokilogramową (!) statuetkę Ericha z czystego srebra za wydarzenie festiwalu dostała... Joanna Kołaczkowska za to, że jest, jaka jest. Znana z nieistniejącego i nieodżałowanego kabaretu Potem, obecnie członkini kabaretu Hrabi, była nagrodą niezwykle zaskoczona. Niecodziennie zostaje się Wydarzeniem.

Kabarety obśmiały wszystko, co mogły, zręcznie unikając jednak polityki. Jeśli już, dostawało się politykom w zapowiedziach skeczy, albo nie wprost - poznaliśmy na przykład młodego Romana Giertycha z czasów jego służby wojskowej, kiedy obiecywał, że będzie w przyszłości bronił praw gejów i lesbijek. U psychiatry wylądowali też syjamscy bracia Kaczkowscy, którzy cierpieli na rozdwojenie jaźni - My się z polityki nie śmiejemy, bo jej wcale nie rozumiemy - mówił ze sceny kabaret Łowcy.B.

Więcej było o życiu rodzinnym z jego wszystkimi atrakcjami, a także o miłości, mediach, szefach i podwładnych. Więcej absurdu, niż życiowego prawdopodobieństwa.

Festiwal organizowały Stowarzyszenie Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe i Uniwersytet Zielonogórski. Miasto dało na imprezę 100 tys. zł, prawie drugie tyle sponsorzy, współorganizatorzy i patroni.

O to, jak ocenia zielonogórski festiwal i występy kabaretów zapytaliśmy Olgę Lipińską, która zasiadała w Loży Ekspertów razem ze Stanisławem Tymem i Władysławem Sikorą: - Parę razy zzieleniałam z zazdrości (śmiech). Na szczęście jednak kabarety pokazywały, że jaskrawo widzą głupotę i będą kontynuować jej tępienie. Ci młodzi ludzie świetnie rozumieją, co się w Polsce dzieje. Trafiliśmy na margines parafiańszczyzny i potrzeba nam oczyszczającego śmiechu. W tej chwili jedyne, co nas może uratować, to poczucie humoru.

* * *

Komentarz Doroty Żuberek:

- Jestem uzależniona - do takiego wyznania zmusiła mnie i wszystkich innych widzów piątkowego wieczoru Formacje Chatelet. Wprawdzie w skeczu chodziło o coś innego, ale wątpliwości nie mam. Jesteśmy uzależnieni od kabaretów.

Festiwal Kabaretu Zielona Góra 2005 to pierwsza taka impreza i być może nie ostatnia. Nasi kabareciarze na razie chcą odpocząć. To, że taką imprezę w mieście słynącym z zagłębia kabaretowego zrobili dopiero teraz, tłumaczą niechęcią do pozyskiwania sponsorów, gromadzenia faktur... Wolą skupiać się na pracy twórczej. Dyrektor generalny imprezy, Janusz Rewers z kabaretu Ciach, na naszą propozycję przejścia na rentę festiwalową zareagował podejrzanie entuzjastycznie. Ma rok na rekonwalescencję. Liczymy na powtórkę.

Naprawdę miło patrzy się na taką imprezę.

Po naszych (i tych z eksportu) kabareciarzach widać, że festiwal to dla nich świetna zabawa. Ale nie ma w tym cienia olewactwa. Przyłożyli się i zrobili imprezę, która wcale nie jest gorsza od telewizyjnych kabaretonów, a nawet lepsza - bo bez zbędnego zadęcia, szczerzenia się do kamery i gwiazdorstwa.

Festiwal to wielki sukces. I nie chwaląc się - ja też dołożyłam do tego swoje trzy grosze. Dzięki Dariuszowi Kamysowi z Kabaretu Hrabi publiczność mogła obejrzeć moją niezwykła kreację ciotki Eleonory.

To dopiero było śmieszne...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji