Artykuły

Tomek Kaczmarek czarodziej jak Harry Potter

Szybko zaadaptował się w nowej, czarodziejskiej rzeczywistości. Jeszcze przed rokiem był zwykłym uczniem podstawówki. Główna rola w musica­lu "Piotruś Pan" odmieniła jego życie.

Masz zaledwie 12 lat i grasz główną rolę w musicalu Janusza Józefo­wicza i Janusza Stokłosy. To wielka frajda, ale też pewnie i ciężka praca.

- Od czasu do czasu rzeczywiście jest ciężko, ale po spektaklu - bar­dzo przyjemnie. Prowadzę nor­malne życie.

Czyżby? Przecież nie chodzisz do szkoły, mieszkasz w teatrze.

- Rodzice dojeżdżają do mnie z Wrocławia i uczymy się indywi­dualnie. Mama z tatą odwiedzają mnie co tydzień i zostają ze mną przez trzy dni.

Twoi rodzice są nauczycielami?

- Oboje są muzykami. Mama jest akompaniatorką we wrocławskim Teatrze Lalek, a teraz pracuje w Teatrze Polskim nad przedsta­wieniem "Przygody Hucka Finna". Tata jest pianistą jazzowym, gra w Alex Bandzie.

Tęsknisz za rodzicami?

- Nie, przecież często się widzimy. Poza tym jestem w tym wieku, w którym chce się uciec od rodzi­ców. Tutaj nie jest źle, mam tylu kolegów. To takie kolonie. Ale tę­sknię za młodszą siostrą, Magdą, która ma pięć lat.

Jak wygląda Twój dzień w Warszawie?

- Wstaję późno. Dzisiaj np. o 9.15. Miałem 15 minut na ubranie się i śniadanie. Kiedy mam trochę czasu, rozmawiamy z kolegami. Sporo z nich jest spoza Warszawy.

A jakie atrakcje Cię tu czekają?

- Jedną jest na pewno granie w spe­ktaklu, inną zwiedzanie teatru.

Nie zwiedziłeś go jeszcze?

- Gmach już poznałem, ale zawsze fajnie się po nim chodzi. Zwłaszcza gdy jest ciemno. Zbyt często nie mogę sobie na to pozwolić, bo jak mi się coś stanie, to - kurczę! - mo­że być kiepsko. Zresztą, ostatnio nie chodzimy po teatrze, jak jest ciemno, bo mamy zakaz.

W teatrze nie ma światła?

- Jest, ale po co mamy je zapalać? Żeby ktoś zobaczył, jak chodzimy i zagonił nas do łóżek?

Nie obowiązuje was cisza nocna?

- Nie chcę w to wnikać. Obowią­zuje, ale nas nie.

O której chodzisz spać?

- Późno, ale więcej nie powiem.

Lubisz czytać?

- Teraz bardzo zaciekawił mnie "Harry Potter". Żeby jednak móc się za niego wziąć, najpierw muszę przeczytać lektury szkolne.

Co Ci się podoba w tej książce?

- Wszystko. Opowiada o chłopcu, który jest czarodziejem, ale dowia­duje się o tym dopiero w wieku 11 lat. Ma przybraną rodzinę, jego prawdziwa zginęła. Posłano go do Hogwartu, Szkoły Magii i Czaro­dziejstwa. Tam zaprzyjaźnia się z kolegami, z którymi poznaje zaka­marki szkoły. Dostają kary, bo cho­dzenie po nocach jest zabronione.

To przecież Twoja prawdziwa historia!

- Eee tam.

W "Piotrusiu Panu" Ty też je­steś czarodziejem.

- Mam nadzieję, że to widać.

Spośród setek kandydatów do roli wybrano akurat Ciebie. Jak to się stało?

- Zadzwonił do nas pan Janusz Stokłosa, który zna moich rodzi­ców i poprosił, żebym przyjechał z moją siostrą bliźniaczką, Joasią. Nie uczestniczyłem w castingach. One dawno już się zakończyły. Dzieci były już wybrane, ale nie wiem, czy Piotruś Pan też. Odby­wały się już przygotowania do mu­sicalu. Zacząłem chodzić na zaję­cia z akrobatyki, z dykcji, z tańca. Dużo tego było. Potem się dowie­działem, że mam grać Piotrusia Pana. Pomyślałem - fajnie.

Jak pracowałeś nad rolą?

- Uczyłem się tekstu, czytałem scenariusz, brałem udział w pró­bach. "Piotrusia Pana" znam od dawna, czytała mi mama, gdy by­łem mały.

Pracowałeś z takimi artystami, jak Edyta Geppert, Wiktor Zbo­rowski czy Janusz Józefowicz. Jak wspominasz tę współpracę?

- Fajnie. Oni są bardzo mili. Ale były takie momenty, że ja płaka­łem, a reżyser krzyczał - i to po­rządnie - na wszystkich. Z tego jest znany. Czasami nie było przyjem­nie, ale dawało efekty. Teraz chyba to widać.

Czy zajmujesz się jeszcze czymś poza grą w musicalu?

- Grą na pianinie. Od siedmiu lat chodzę do szkoły muzycznej. Tu­taj, w teatrze, są sale z fortepiana­mi. Mogę więc ćwiczyć.

Kim chciałbyś zostać, jak do­rośniesz?

- Aktorem. Moim idolem jest Ro­bin Williams.

Nie myślałeś o tym, żeby zostać pianistą?

- Zbyt dużo czasu to pochłania. Trzeba zajmować się tylko tym.

Na co przeznaczasz pienią­dze, jakie zarabiasz, grając w musicalu?

- Zbieram. Jak sobie coś upatrzę, co jest warte kupienia i jest mi po­trzebne, to kupuję.

Co kupiłeś za pierwsze wyna­grodzenie?

- Zawsze chciałem mieć kamerę wideo. Kiedyś brałem udział w pro­gramie "Ukryta kamera", w której byłem kamerzystą. Spełniło się mo­je marzenie - kupiłem kamerę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji