Artykuły

Życie poza czasem

"Miasto Snu" w reż. Krystiana Lupy TR Warszawa, Teatru Dramatycznego w Warszawie i Theatre de la Ville w Paryżu. Pisze Agnieszka Górnicka w serwisie Teatr dla Was.

Miasto snu to obietnica lepszego życia; nadzieja na odzyskanie utraconego szczęścia i sensu egzystencji. To szansa na zrealizowanie porzuconych marzeń i pragnień, z dala od zgiełku cywilizacji i skomplikowanej rzeczywistości. Tutaj gromadzą się zagubione ciała, dla których ucieczka jest jedynym ratunkiem przed obezwładniającą samotnością i depresją.

Odgrodzone od otaczającego świata - schronisko, w pierwotnym zamyśle alternatywna utopia dla wybrańców, okazuje się wymysłem oszusta i szaleńca, który stracił kontrolę nas swoi wynalazkiem. Klaus Patera(Piotr Skiba) - wrak mężczyzny, żywy trup, który "nie stał się bogiem, ale przestał być człowiekiem", tworzy wokół siebie wspólnotę wiernych, którzy połączeni w smutku, bólu i melancholii, razem staczają się na dno bezsilności, zwątpienia i beznadziei. Zawieszeni pomiędzy życiem i śmiercią, jawą a snem, rozumem i wyobraźnią, szukają odpowiedzi na pytanie, czy w oszustwie i grze, mogą odnaleźć namiastkę prawdy o własnej tożsamości.

Spektakl "Miasto snu" Krystiana Lupy(premiera odbyła się w Théâtre de la Ville w 2012 roku) według powieści Alfreda Kubina "Po tamtej stronie", to sześciogodzinna inscenizacja, w której reżyser łączy przerażającą i irracjonalną wizję świata austriackiego artysty, z obrazem współczesnej cywilizacji uwięzionej w marzeniu o lepszym życiu, której towarzyszy nieustanne poczucie duchowej katastrofy i klęski. Wybawicielem i patronem nieuchwytnej radości staje się Federico Fellini - mistrz filmowego nadrealizmu i oniryzmu.

"Po tamtej stronie" to jedyna książka napisana w 1909 roku przez rysownika i grafika Alfreda Kubina. Twórca symbolizmu, prekursor surrealizmu, w swojej twórczości malarskiej ukazywał świat pełen grozy i niepokoju, przepełniony obrazami przemocy, śmierci, seksu, demonicznych zjaw i fantastycznych potworów. We wstępie do książki, Antoni Kępiński porównuje jego artystyczne wizje do malarskich dzieł Goi, Boscha, Lautreamonta i Kafki, a jego szczególny rodzaj wrażliwości nazywa "wrażliwością, dla której egzystencja jawi się jako przerażający spektakl ludzkich udręczeń, z niejasno napisaną rolą, ukrytym reżyserem oraz wszechwładną rolą przypadku."

"Po tamtej stronie" to zapis wewnętrznej podróży Kubina (Andrzej Szeremeta) - głównego bohatera powieści, do granic poznania. Podróży do Państwa snu, którego władcą jest tajemniczy Klaus Patera - przyjaciel rysownika z młodzieńczych lat buntu i wspólnych planów na przyszłość. Podróż z żoną Ewą okazuje się doświadczeniem granicznym, przeradzającym się w senny koszmar, z którego nie ma ucieczki.

Krystian Lupa zamyka swoich bohaterów w przestrzennym, postindustrialnym, betonowym bunkrze, przypominającym opuszczony hangar, którego ściany pokrywają niejasne rysunki i słowa. Po lewej stronie okno, zza którego dochodzą nas okrzyki wiwatujących ludzi, w tle drzwi, za którymi kryje się korytarz bez końca, wokół kilka mebli: stara kanapa, fotele, krzesła. Na środku sceny znajduje się metalowy sześcian, którego wnętrze symbolizuje sferę podświadomości, snu, marzeń. Przestrzeń ukrytych pragnień, obsesji, lęków i wspomnień. To w nim bohaterowie ocierając się o ekshibicjonizm, odkrywają swoją intymność, tworząc autentyczne portrety chorych osobowości, przeznaczone dla mistrza Felliniego. Reżyser pragnie bowiem nakręcić film o Klausie Paterze, jego mieście, wykorzystując osobliwe performances jego mieszkańców.

Wystarczy jednak kilka chwil, by dostrzec, że miasto-hybryda zbudowane z opuszczonych budynków i ruin zwożonych z całego świata to tragiczna wizja życia pozbawionego radości. Jej przebłyski okazują się fikcją zaczerpniętą z filmów włoskiego mistrza, ruchem i dźwiękiem wprawiającymi w chwilową euforię parę dojrzałych bohaterów: Castringiusa (Lech Łotocki) i Leonor (Monika Niemczyk) - mężczyznę i kobietę, którzy ostatkiem sił łączą się w ekstatycznym i desperackim tańcu. Ich życie wypełnia - jak mówi Brendel (Tomasz Tyndyk) RADOCHA - gorsza wersja radości, żałosny pozór spełnienia, oszustwo i ogłupienie, marna kreacja, która sprawia, że czujemy się potrzebni, bardziej wartościowi. Pragnąc odrzucenia własnej przeciętności, bohaterowie tak jak Patera, stają się geniuszami z nicości, zwykłymi "zwierzętami przenoszącymi ciężar człowieczeństwa".

Ich myśli i wątpliwości wyrażone zostają w transowych, schizofrenicznych, hipnotycznych monologach, podczas których uśpiony rozum oddaje głos wewnętrznym demonom: "Zamykam drzwi od pokoju, ale na zewnątrz to jest. Jakieś żarłoczne, drapieżne... Na zewnątrz jest bestia. Chce być szczęśliwa...a ja tego szczęścia nie rozumiem(...) W ciszy słyszę, że wciąż jestem. Po co? - skoro wszystko ma być proste, to po co komplikować swoim życiem tę prostotę?"

Słowa bohaterów wymykają się racjonalnej ocenie, ukazują niemożność określenia źródła własnego lęku, który materializuje się w sennych majakach.

Uosobieniem lęku staje się sam Patera. Najpierw jego subtelny rys szaleństwa prezentuje film dokumentalny opisujący ideę Miasta snu. Następnie mężczyzna uwięziony w ciemnym, klaustrofobicznym pokoju (jednym z kilku pomieszczeń tworzących piętrową konstrukcję budynku ukazującą się w drugiej części spektaklu), przypomina wyglądem umierającego starca, który oddawszy życie pewnej idei, musi pogodzić się z jej nietrwałością i upadkiem. Białe włosy, które okazują się peruką, przygarbiona sylwetka, wychudzone ciało, cielista szata - oto obraz genialnego mistyfikatora i oszusta, władcy i niewolnika własnego marzenia.

Gdy na trzech ścianach sceny wyświetlone zostają zmultiplikowane obrazy jego twarzy, a kakofoniczne, niepokojące dźwięki zagłuszają dotychczasową ciszę, wraz z bohaterem znajdujemy się na skraju szaleństwa, które jak więzienie zamyka dostęp do rzeczywistości. Poczucie porażki odczuwa także przyjeżdżający do Miasta snu Alfred Kubin. Artysta wie, że Patera nie potrafi mu pomóc, co więcej, sam niezwłocznie potrzebuje pomocy. Beznadziejne poszukiwanie odpowiedzi na dręczące go pytania, nagle zapadają się w przepaść. Alfred jak Gelsomina - bohaterka filmu "La Strada", zostaje porzucony przez swojego przyjaciela, skazany tylko na siebie. "Jesteś szczęśliwy, żeby na koniec być nieszczęśliwy."

Po czterech godzinach fascynującej i mrocznej podróży do wnętrza ludzkiego umysłu, wkrada się do spektaklu Krystiana Lupy nieznośne, laboratoryjne badanie granic ludzkiej wytrzymałości Aktorzy w połowie tkwiąc w psychice postaci, w połowie odkrywając swoje pozasceniczne oblicze, rozpływają się w nadmiarze słów, które już wcześniej okazały się złudnym narzędziem ekspresji.

W finałowej scenie wszyscy zasypiają, a ponad głowami widowni unosi się ożywiony Federico Fellini(Piotr Skiba). Reżyser zaprasza wszystkim na lot swoim magicznym balonem, do kolejnego świata ukształtowanego ze strzępów niedokończonych marzeń i projekcji szczęścia. Świata fikcji i rzeczywistości jednocześnie. Bohaterowie machają nam i odpływają...

"Mówią, że świat jest piękny, ale jak może być piękny, skoro wystarczy nacisnąć jeden guzik i wszystko zamienia się w chaos. Można by żyć bez namiętności i uczuć, w harmonii, która istnieje tylko w skończonych dziełach sztuki, w takim cudownym porządku. Trzeba byłoby tak umieć kochać, żeby żyć poza czasem. Być uwolnionym...". Bohater "Słodkiego życia", który wypowiada te słowa, niedługo potem popełnia samobójstwo. Czy nie o takiej wolności marzą bohaterowie spektaklu Krystiana Lupy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji