Artykuły

Wiadomości o mojej pracy w Teatrze Narodowym

(SEZON 1966/1967) 1

Za cztery miesiące minie pięć lat sprawowania przeze mnie dyrekcji Teatru Narodowego. Pora więc na krótki rachunek sumienia. Wobec zespołu rozpoczynam go od przypomnienia tytułów sztuk zapowiedzianych ogłoszeniami Dyrektora Teatru w latach 1962-1966, a niezrealizowanych. Uzbierało się tego sporo.

Z powodu zmian i innych kwestii natury personalnej zrezygnowaliśmy z wystawienia "Ostatniego brata" [Bohdana] Drozdowskiego, "Spazmów modnych" i "Henryka IV" na łowach [Wojciecha] Bogusławskiego; z powodu opóźnień premier (co wykluczyło możliwość przygotowania danej pozycji w danym sezonie) przesunęliśmy lub odłożyli "Człowieka z budki suflera" [Tadeusza] Rittnera, "Mizantropa" Moliere'a, "Juliusza Cezara" [Williama] Shakespeare'a i "Wesele" [Stanisława] Wyspiańskiego; z powodu interwencji z zewnątrz nie wystawiliśmy "Jasełek moderne" [Ireneusza] Iredyńskiego, "Protestu" [Jerzego] Zawieyskiego oraz "Szewców" [Stanisława Ignacego] Witkiewicza; z różnych powodów natury artystycznej uchyliliśmy się od realizacji "Wrogów" [Maksima] Gorkiego, "Dziadów" [Adama] Mickiewicza, "Kordiana i chama" [Leona] Kruczkowskiego, "Fausta" [Johanna Wolfganga] Goethego, "Popiołu i diamentu" [Jerzego] Andrzejewskiego, "Sprawy dr. Oppenheimera" [Heine-ra] Kipphardta i "Hioba" [Archibalda] MacLeisha. Z wystawienia "Adrianny Lecouvrer" [Eugene Scribe'a zrezygnowaliśmy z powodu zaprzestania działalności w Pomarańczani.

Z przedstawionego zespołowi wykazu - "Dziady", "Wesele" i "Szewcy" przynależą do ustanowionego Deklaracją Programową repertuaru Teatru Narodowego, więc wykonane być muszą.

Konfrontuję projektowany repertuar jubileuszowego sezonu 1965/1966 z jego wykonaniem. Projekt przewidywał: "Kordiana", "Szewców", "Juliusza Cezara", "Namiestnika" [Rolfa Hochhutha] i "Hioba". Zrealizowaliśmy: "Kordiana", "Mątwę - Wścieklicę", "Namiestnika i "Nowego don Kiszota" [Aleksandra Fredry].

Na sezon 1966-1967 zapowiadam [Tadeusza] Różewicza "Wyszedł z domu", Moliere'a "Mizantropa", [Cypriana Kamila] Norwida "Kleopatrę", [Hieronima] Morstina "Rzeczypospolita poetów" oraz dwie pozycje "do ustalenia w późniejszym czasie. Zapowiadam również przystąpienie do prób z nowej wersji Kordiana i ogłaszam nową jego obsadę 2.

24 września [1966] dajemy na zamówienie Kierownictwa Komitetu Warszawskiego PZPR wieczór poświęcony 145. rocznicy urodzin Cypriana Norwida. Scenopis sporządził Juliusz Gomulicki, który na skutek skreśleń, przestawek i zmian wprowadzonych przeze mnie obraził się jak histeryczna panienka i zażądał skreślenia swojego nazwiska z afisza. W jakiś czas później [Zenon] Kliszko na posiedzeniu Komitetu Norwidowskiego zauważy z dezaprobatą, iż inaczej "rozstawiłby akcenty" 3.

Na początku października dochodzi do rozmowy z Haliną Mikołajską. Nie mogę przystać na jej bezustanne spóźnianie się na próby, dochodzące niekiedy do godziny, a i więcej. Jest nas w teatrze za dużo - niepowtarzalnych, niezwykłych, utalentowanych i nawiedzonych, aby móc sobie pozwolić na nieprzestrzeganie elementarnych reguł prawidłowego funkcjonowania organizmu. Z tym większą przykrością muszę się z Mikołajską rozejść, im wyżej cenię ją jako człowieka, artystę i fachowca. Jest jedną z tych osobowości, dla których teatr jest miejscem organicznego działania i spełniania się, dla których hochsztaplerka awangardowych krzykaczy, jak i rutyniarsko uprawiany zawód są po równo warte pogardy.

20 października [1966] odbywa się premiera "Wyszedł z domu" Tadeusza Różewicza w reżyserii Wandy Laskowskiej, w scenografii Zofii Pietrusińskiej, z muzyką Włodzimierza Kotońskiego.

Sztukę tę zamierzałem niegdyś wystawić w Salach Redutowych, z uzyskania których finalnie zrezygnowałem. Później powierzyłem jej opracowanie Laskowskiej i Pietrusińskiej, decydując się na wprowadzenie Różewicza do Teatru Narodowego, jako jedynego - obok Mrożka (autora jednoaktówek) - godnego uwagi współczesnego polskiego dramatopisarza mojego pokolenia. Panie przedstawiły mi swoją koncepcję, makietę dekoracji, projekt obsady. Nie doszliśmy wówczas do zgody. Z powodów personalnych i repertuarowych powróciłem do tej pozycji, usiłując przekonać realizatorki do mego punktu widzenia. Laskowska - nie po raz pierwszy - przekonać się do pewnych kwestii pozornie dała, ja z niektórych postulatów i założeń wycofałem się. W rezultacie tego niefortunnego kompromisu uzyskała możliwość zrealizowania sztuki.

Witkacy jest zbyt wielkim poetą teatru, aby od czasu do czasu nie mrugnąć do nas zza galanteryjnych falbanek, w jakie przystrajają go nasze panie, a im pokazać języka. Różewicz jest dobrym poetą, lecz jako dramaturg stoi dopiero u początku swojej drogi; jego sztuki są wedle mnie wprawkami do rzeczy, które niegdyś - być może - dojrzale napisze. Swego czasu na pytanie ankiety "Kultury" - o wystawieniu jakiej współczesnej polskiej sztuki pan/pani marzy - odpowiedziałem - iż o "Dziadach" napisanych przez Mrożka i o "Weselu" napisanym przez Różewicza. Kryło się w tej odpowiedzi również i moje wyobrażenie i marzenie o przyszłych losach i znaczeniu obu tych pisarzy. Po jakimś "Weselu" Różewicza będą więc sobie mogli w przyszłości swobodnie hasać nasi "nowocześni". Różewicz wytrzyma wówczas również i reżysera z pomysłami i "stylem". Obecnie należy jednak budować na scenie jego wizje danej sztuki, gdyż każda z nich jest próbą odnalezienia i sformułowania koncepcji własnego teatralnego świata.

Laskowska i Pietrusińska nie tyle "udziwniły" i "unowocześniły" sztukę, ile podporządkowały ją swojej manierze, w której zagubiła swój poetycki, intelektualny i teatralny sens.

[Wanda] Łuczycka w kosmicznej pustce nad przepaścią bytu i z otchłani płci wygłasza pierwszy monolog Ewy, a zapewne znaleźlibyśmy się bliżej sensu utworu, gdyby np. mówiła go "naturalnie", sprzątając "naturalistyczne" M3 przy pomocy elektroluksa. Henryk poślizgnął się na skórce od banana, rzuconej na trotuar. Nie dziwiłby się nikt, obserwujący widowisko naszych pań, gdyby np. Henryk został stratowany przez stado dzikich słoni afrykańskich mających (swoje naturalne) legowisko pod kolumną Zygmunta. Upiorna parodia urzędowych przemówień całkowicie straciła swoje znaczenie, gdyż uchodzi dla widza za manifest awangardowej nowoczesnej poezji. I tak dalej, i tak dalej. "Metafory", "uogólnienia", "pomysły" - byle reżysersko zaistnieć.

Na szczęście przedstawienie toczy się składnie, publiczność i krytyka są na tyle ogłupione ostatnimi czasy teatralnymi poczynaniami, iż nie bardzo potrafią rozeznać się na zdrowy rozum w rzeczy, a na dodatek i na nasze szczęście nie najgorzej sprawują się aktorzy: [Ignacy] Machowski, [Kazimierz] Wichniarz, [Bogdan] Baer, [Damian] Damięcki, [Grażyna] Staniszewska. Wanda Łuczycka karnie i pokornie realizuje koncepcję Laskowskiej, męczy się, dzięki umiejętnościom jest zaledwie poprawna. Wspaniała rola Różewiczowskiej Dulskiej, którą wspaniale potrafiłaby i mogła zagrać, przelatuje jej koło nosa.

Do wykazu moich zaniedbań, pomyłek i grzechów dopisać mi trzeba krzywdę, jaką teatr wyrządził Różewiczowi, choć on sam nieporównanie łagodniej aniżeli ja osądził nasze przedstawienie.

W końcu października wędrujemy do Florencji, gdzie w dniach 25 i 26 przedstawiamy na II Rassegna Internazionale dei Teatri Stabili widowisko złożone z "Kurki wodnej" i z "Jana Karola Macieja Wścieklicy".

Z powodu zarysowania się stropu w "Pergoli" festiwal przeniesiony jest do pobliskiego Prato. Występujemy tu w Teatro Metastasio. Jesteśmy przyjęci ciepło, niestety o pełnym sukcesie nie ma mowy. Nie wiadomo, jakimi drogami chadzają ambicje i trema. Nasze przedstawienia za granicą grane są na ogół wyjątkowo dobrze i sprawnie. W Prato oba spektakle przeszły słabo, bezbarwnie i nijako. Przecierałem ze zdumieniem oczy, patrząc na Mikołajską i [Barbarę] Krafftównę w "Kurce" czy na [Jana] Kobuszewskiego i Łuczycką we "Wścieklicy". Nawet niewzruszony w znakomitym samopoczuciu Igor Śmiałowski wydał się poszarzały i nadrabiający miną.

Z pewnym niepokojem obserwuję zespół, dla którego tym razem nasze produkcje są jakby czymś nieistotnym. Florencja nie przyjmuje nas lazurami i słońcami, przez cały prawie czas jest pochmurno i siąpią deszcze, a mimo to wszyscy popadają w osłupienie, zaczadzenie i zaczarowanie.

W parę dni po naszym wyjeździe dociera do nas wstrząsająca wiadomość o powodzi.

Powracamy nieco zdegustowani, choć paru poważnych recenzentów mamy za sobą i choć sądzimy, iż stało się słusznie i dobrze, że Witkacego zagraliśmy na florenckim festiwalu w obecności licznego międzynarodowego grona wybitnych krytyków, uświadamiając im prekursorski, w stosunku do awangardy lat ostatnich, charakter twórczości naszego poety teatru.

W czasie naszej nieobecności pozostała w kraju część zespołu gra w dniach 25-27 października w Olsztynie "Historyję". Na scenie teatru Narodowego gościmy w dniach 22-27 października Teatr im. Słowackiego.

Na miejscu oczekują nas pilne prace, które wykonać musimy już jakby dorywczo, w przerwach pomiędzy podróżami, na marginesie naszej już prawie podstawowej działalności, to jest występów gościnnych w kraju i za granicą. I rzeczywiście: sposobimy się do wyjazdu do Kopenhagi i do Oslo oraz do Czechosłowacji i do Londynu. Nasze wyjazdy są głównym powodem wielu niedostatków artystycznych naszej pracy w siedzibie. Wpływają na repertuar, na okres przygotowań nowych premier, co ważniejsze - na obsady, gdyż sztuka "niewyjazdowa" musi mieć niezależną od "wyjazdowej" obsadę. Niedostatki te rekompensowane są dobrą sławą, jakiej przysparzamy za granicą polskiemu teatrowi i naszej kulturze. Lecz nie za głośno o tym w naszej prasie, radiu i telewizji. Przaśno-miodno-bławatkowe zawistki kolegów i rodaków z różnych "sfer" nakazują im lekceważyć nasze zagraniczne prace i ich znaczenie zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz kraju.

W dniach 2 i 3 grudnia [1966] występujemy z "Żywotem Józefa" [Mikołaja Reja] w Kopenhadze na scenie Falkoner Centret. Ogromna sala na parę tysięcy miejsc, nie ma mowy o komplecie. Jesteśmy tu całkowicie nieznani. Na drugim przedstawieniu frekwencja jest lepsza aniżeli na pierwszym. Oba spektakle grane są dobrze i "Józef" trafia do kopenhaskiej publiczności. Oczywiście i tutaj, jak i gdzie indziej, przyjęcia, wywiady, konferencje. Duże zainteresowanie i uwagę okazują nam oficjalni przedstawiciele rządu. I jak zwykle Polacy: przedstawiciele nielicznej duńskiej Polonii i marynarze naszych statków zacumowanych w kopenhaskim porcie. Z załogą "Nereidy" będziemy utrzymywać w przyszłości serdeczny związek.

W Oslo jesteśmy poprzedzeni i zareklamowani recenzjami duńskimi, bilety na przedstawienia wyprzedane są całkowicie. 6 i 7 grudnia musimy więc sprostać famie, jaka nas poprzedziła, i nie zawieść oczekiwań norweskiej publiczności. Bez przesady - wywołujemy furorę. Takich reakcji, oklasków i owacji nie spodziewaliśmy się w najśmielszych marzeniach.

Zajmują się nami gorąco dyrektor Nationaltheatret Erik Kristen-Johans-sen, nasza ambasada, stowarzyszenie Polonii Norweskiej. Serca musimy mieć szerokie jak Floriańska Brama, gdyż trzeba nam w nich pomieścić kolejne zakochanie: norweskie.

Uradowani światem, który objawił się nam w bajkowej dekoracji przedświątecznej obu miast, w pociągającej inności tłumu na ulicy, w ostatecznej serdecznej powadze jednostki, w nastroju publiczności teatralnej, w krajobrazie placów, ulic, uliczek, morza i gór, powracamy do kraju z przekonaniem, że pracowaliśmy pożytecznie.

I oto - jak z bicza strzelił - minął kolejny rok.

Zagraliśmy 520 przedstawień dla 221.686 widzów. Ze sprzedaży biletów uzyskaliśmy sumę 3.334.001 zł. Przeciętna frekwencja na jednym spektaklu wyniosła 77,0% przepustowości sali (poważny spadek w stosunku do lat ubiegłych), przeciętny wpływ za jedno przedstawienie wyniósł 10.419 zł.

Stosunkowo wysoka przeciętna wpływów związana jest z postępującą zmianą w składzie publiczności i ograniczeniem przedstawień szkolnych i organizowanych.

Na repertuar roku złożyły się: "Mątwa - Wścieklica" - 90 przedstawień, 84,6% frekwencji, "Nowy don Kiszot" - 28 przedstawień, 89,3% frekwencji, "Wyszedł z domu" - 13 przedstawień, 64,6% frekwencji oraz pozycje z sezonów ubiegłych, a więc "Historyja"- 17 przedstawień, 74,3% frekwencji, "Zemsta" - 27 przedstawień, 85,4% frekwencji, "Niezwykła przygoda pana Kleksa" - 28 przedstawień, 84,4% frekwencji, "Grube ryby" - 24 przedstawienia, 77,6% frekwencji, "Ryszard II" - 5 przedstawień, 53,4% frekwencji, "Uciekła mi przepióreczka" - 9 przedstawień, 58,3% frekwencji, "Żywot Józefa" - 25 przedstawień, 63,5% frekwencji, "Oto jest głowa zdrajcy" - 7 przedstawień, 61,1% frekwencji, "Kordian" - 17 przedstawień, 83,4% frekwencji.

"Żywot Józefa" przedstawiliśmy w Rotterdamie, w Amsterdamie, Hadze, Kopenhadze i w Oslo, "Kurkę wodną" wraz ze "Wścieklicą" we Florencji.

"Historyję" prezentowaliśmy publiczności Krakowa (4 przedstawienia), Rzeszowa (5 przedstawień), Olsztyna (5 przedstawień), zaś "Żywot Józefa" w Krakowie (4 przedstawienia) i "Uciekła mi przepióreczka" w Bielsku-Białej (3 przedstawienia). W sumie wystąpiliśmy gościnnie w kraju z 21 spektaklami dla 14.484 widzów, uzyskując ze sprzedaży biletów 270.324 tys. zł.

"Namiestnika" i "Wścieklicę" ocenić należy jako przedstawienia zadowalające, za niezadowalające uznać "Mątwę", "Nowego don Kiszota" i "Wyszedł z domu".

Nie przysporzyliśmy sobie laurów we Florencji, ale - na pociechę - nie przynieśliśmy ujmy dobremu imieniu polskiego teatru. Holandia, Kopenhaga i Oslo wynagradzają nam z nawiązką nasze zgryzoty, niedostatki i błędy. Jednak skutki wojażów, coraz wyraźniej ujemnie wpływające na nasze prace codzienne, muszą być zlikwidowane.

Ani się człowiek obejrzał i oto dobiegł końca piąty rok mojej dyrekcji. Zdaje się, że od czasów Wojciecha Bogusławskiego, nie licząc prezesur przedstawicieli rosyjskich i pruskich okupantów, żaden dyrektor ani nie wytrzymał, ani nie był tolerowany tak długo na tym stanowisku. Czy do tego kalendarzowego sukcesu i osiągnięcia dodać mogę jeszcze jakieś inne? 4

(Za cztery miesiące prześlę ministrowi Lucjanowi Motyce następujący list): 5

Warszawa, dnia 1 maja 1967 r.

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Z dniem 1.1.1967 r. rozpocząłem szósty rok mojej pracy na stanowisku dyrektora i kierownika artystycznego Teatru Narodowego.

Z tej okazji proszę mi pozwolić przedstawić ocenę własnej działalności za ten okres oraz Deklarację Programową Teatru Narodowego wraz z propozycjami rozwiązania jej postulatów.

I.

W latach 1962-66 T.N. wystawił 30 premier.

W Teatrze Narodowym 24 premiery, w Sali przy ul. Czackiego (w okresie półtorarocznej działalności tej placówki) 6 premier.

Zaprezentowaliśmy parę przedstawień o przyzwoitym poziomie artystycznym, jak n.p. "Historyję o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Uciekła mi przepióreczka", "Żywot Józefa", "Słowo o Jakubie Szeli", "Ryszard II", "Kurkę wodną", "JMK Wścieklicę", "Namiestnika"

Pozostałe przedstawienia - z wyjątkiem "Ślubów panieńskich" i "Przygody z Vaterlandem"

- reprezentowały poziom dostateczny, podobnie jak nasze premiery w sali przy ul. Czackiego (z wyjątkiem Lekkomyślnej siostry).

Dobór repertuaru w tym okresie był - w moim przekonaniu prawidłowy, oparty na konkretnych możliwościach zespołu oraz na właściwym rozumieniu zadań Teatru Narodowego.

W wymienionym okresie na obu scenach w Warszawie wystawiliśmy łącznie 2.028 przedstawień, osiągając liczbę 1.243.000 widzów.

Wystąpiliśmy w 11 miastach Polski, prezentując siedem naszych sztuk: w Szczecinie - pięciokrotnie, w Poznaniu - trzykrotnie, w Rzeszowie - dwukrotnie, jednokrotnie - w Krakowie, Olsztynie, Białymstoku, Kaliszu, Mielcu, Stalowej Woli, Bielsku-Białej i we Wrocławiu.

Łącznie zaprezentowaliśmy siedem sztuk, 77 przedstawień, osiągając 652.000 zł wpływów i liczbę 47.988 widzów.

Wystąpiliśmy również w 15 miastach zagranicznych, a mianowicie: w Moskwie, Leningradzie, Essen, Kolonii, Paryżu, Wenecji, Dreźnie, Berlinie, Wiedniu, Rotterdamie, Amsterdamie, Hadze, Florencji, Kopenhadze i w Oslo. Zaprezentowaliśmy łącznie siedem sztuk w 35 przedstawieniach, osiągając liczbę 36.080 widzów.

W 1961 roku Teatr Narodowy liczył 217 pracowników, w tym 89 w zespole artystycznym, 73 w zespole technicznym, 21 w zespole administracyjnym, 35 w dziale obsługi, przy globalnym funduszu płac 5.396.000 rocznie.

Dzięki naszym staraniom i wydatnej pomocy Ministerstwa Kultury i Sztuki w roku 1966 ilość pracowników Teatru Narodowego wynosiła 234, zaś globalny fundusz płac 7.969.000.

Dzięki zaangażowaniu wybitnych aktorek i aktorów, w sposób wyraźny podniósł się ogólny poziom przedstawień Teatru Narodowego. Trwają prace nad ukonstytuowaniem się grupy artystycznej w świadomy swoich zadań artystycznych i obywatelskich zespół. Kontynuujemy prace nad podniesieniem i ulepszeniem sprawności zawodowych.

Powyższe informacje obrazują w generalnym skrócie wyniki osiągnięte przez Teatr Narodowy pod moim kierownictwem. Jestem daleki od zadowolenia z nich. Przychodzi mi jednak, niestety, stwierdzić, iż w danych okolicznościach i warunkach wyniki te są prawie maksymalne, przy wzięciu pod uwagę moich przyrodzonych możliwości i mojej najlepszej woli. Dlatego też mogę powiedzieć w zgodzie ze swoim sumieniem, iż z powierzonego mi przez Ministerstwo Kultury i Sztuki zadania wywiązałem się uczciwie i poprawnie.

II.

Pragnę obecnie przedstawić Panu Ministrowi konkretne propozycje, które mogłyby zapewnić realizację naszych postulatów.

A. Statut.

Do opracowania statutu Teatru Narodowego należało moim zdaniem przystąpić w latach 1970-72, w oparciu o dalsze wyniki działalności teatru.

B. Repertuar.

Podstawowym warunkiem realizacji naszych obowiązków repertuarowych jest uzyskanie możliwości pracy na dwóch scenach. W najbliższym czasie powinniśmy uzyskać taką możliwość w trybie przejściowym.

W przyszłości Teatr Narodowy powinien uzyskać nowy budynek teatralny, w którym wystawiałby sztuki dużego formatu. Obecna scena służyłaby wówczas repertuarowi kameralnemu.

Przyszły budynek Teatru Narodowego należałoby zbudować w oparciu o wybiegające w przyszłość koncepcje architektoniczne i teatralne, w których zarzuca się coraz częściej tradycyjną rampę sceniczną (tzw. scenę pudełkową), w których zanika monumentalizowanie widowni na korzyść lepszego odbioru sztuki i w których pojawia się tendencja do likwidacji skomplikowanych urządzeń technicznych teatru iluzyjnego na rzecz prostoty technicznej, właściwej teatrowi poetyckiemu. Budynek ten posiada kompleks treningowo-sportowy dla aktorów i uczniów studia.

Wobec zrozumiałej niepopularności powyższego projektu pragnąłbym w obecnym czasie uzyskać podstawy do prowadzenia wstępnych dyskusji i prac w gronie wybranego zespołu architektonicznego, który po fazie omówień przystąpiłby za lat parę do projektowania budynku.

Sądzę, iż powstanie nowoczesnego gmachu teatralnego jest jednym z podstawowych warunków rozwoju naszej dramaturgii i przyszłości teatru polskiego w ogóle.

C. Zespół.

Proponuję następujące rozwiązanie: Teatr Narodowy uzyskuje prawo konkursowego angażowania aktorek i aktorów, co byłoby równoznaczne z uchyleniem wobec naszego teatru przepisów meldunkowych.

O angażowaniu i zwalnianiu aktorów orzeka 5-7 osobowa komisja pod przewodnictwem dyrektora Teatru Narodowego, złożona z aktorów Teatru Narodowego i przedstawicieli Ministerstwa Kultury i Sztuki.

Wprowadza się przepis o podziale zespołu aktorskiego Teatru Narodowego na trzy grupy:

Grupa I - aktorzy Teatru Narodowego

Grupa II - aktorzy doangażowani do Teatru Narodowego

Grupa III - aspiranci

Aktorem Teatru Narodowego może zostać aktor/ka po 20-letnim stażu pracy w teatrach polskich, w tym po 10-letnim stażu pracy w Teatrze Narodowym. O powyższym na wniosek dyrektora TN orzeka Minister Kultury i Sztuki. W początkowej fazie staż pracy w TN należałoby ustalić na okres lat siedmiu. Uzyskanie tytułu aktora TN jest automatycznie połączone z dodatkiem do gaży, w ustalonej wysokości. Liczbę aktorek i aktorów TN należałoby ustalić w sposób trwały np. 12 aktorek i 24 aktorów.

Aspirantem TN jest każdy zaangażowany aktor/ka o mniejszym niż pięcioletni stażu pracy w teatrach lub absolwent jednej ze szkół państwowych, lub studia TN.

Aktorkami, aktorami doangażowanymi do TN są aktorzy niemieszczący się w grupie I i w grupie

III.

Obowiązki repertuarowe oraz druga scena wymagałyby poważnego zwiększenia składu osobowego naszego zespołu.

D. Mowa.

W ciągu pięciu lat uzyskaliśmy poważne rezultaty na tym polu w sensie praktycznych wyników, jak i pod względem świadomości językowej. Obecnie przystąpiliśmy do drugiej fazy działalności, a mianowicie rozpoczęliśmy cykl comiesięcznych konferencji, w których wzięli i wezmą udział prof. prof. [Zenon] Klemensiewicz, [Irena] Wojutycka, [Lucylla] Pszczołowska, [Maria] Dłuska itd.

Rozwój naszych prac na tym odcinku wymagać będzie w przyszłości założenia pracowni foniatrycznej i współpracy językoznawców i laryngologów.

W roku 1969/70 należałoby powołać komitet specjalistów, który ustaliłby normy i kodeks mowy scenicznej, obowiązujące Teatr Narodowy.

E. Studio.

Proponuję powołać do życia w latach 1969-72 studio aktorskie przy Teatrze Narodowym.

Czas trwania nauki nie powinien wynosić dłużej niż trzy lata. Po zakończeniu trzyletniego cyklu pedagogicznego następuje cykl kolejny z nowo przyjętymi. Absolwenci studia są angażowani do Teatru Narodowego na okres dwuletniej aspirantury. Od początku studiów uczniowie biorą udział w bieżących pracach teatru. Nauka koncentruje się na dwóch podstawowych zakresach sztuki aktorskiej, a mianowicie: głos, mowa, śpiew oraz ruch, taniec i mimika. Wykładowcami są aktorzy Teatru Narodowego.

Postuluję ponadto utworzenie przy TN pracowni teatrologicznej, której prace w oparciu o archiwum i bibliotekę TN poświęcone będą bieżącej działalności Teatru Narodowego oraz badaniom przeszłości tej instytucji.

Wydaje mi się również nieodzownym, aby w najbliższym czasie w TN rozpoczęli pracę socjolog i psycholog (psychiatra), specjaliści lub chcący wyspecjalizować się w teatralnej problematyce.

Wielce Szanowny Panie Ministrze! Przedstawione wyżej uwagi informują w najogólniejszy sposób o moim punkcie widzenia na zewnętrzną i wewnętrzną działalność Teatru Narodowego. Pragnąłbym gorąco, aby zainteresowały one Pana Ministra. W przekonaniu o ich słuszności i powadze pozwalam je sobie przedstawić Panu Ministrowi z prośbą o ustosunkowanie się do nich.

Przyszłość Teatru Narodowego domaga się poważnego przemyślenia, określonej koncepcji i określonych decyzji, od których zależeć będą dalsze losy tego teatru, a śmiem sądzić, że i polskiej kultury teatralnej w ogóle.

Pragnę się zastrzec, iż w żadnym wypadku nie pretenduję do uznania moich sądów i postulatów za jedynie słuszne w odniesieniu do Teatru Narodowego. Jeśli jednak znajdą one uznanie Pana Ministra, pragnąłbym uzyskać możliwość realizacji moich zamierzeń.

Proszę przyjąć Wielce Szanowny Panie Ministrze wyrazy głębokiego szacunku i poważania.

Kazimierz Dejmek

Dyrektor i Kierownik Artystyczny

Teatru Narodowego

***

1 Ostatnia część tekstu, pierwsza drukowana była w numerze 5 z br. (następne w nr. 6,7/8,9,10). Wydrukowano tekst integralny, uznając jego dokumentalny, historyczny walor, pokazujący charakter i sposób myślenia Dejmka. Fragmenty, pojedyncze wyrazy przez niego skreślone czy zmienione wydrukowano przekreśloną czcionką, dopisane oznaczono nawiasem (). Uzupełnienia oznaczone [ ] pochodzą od edytora.

2 Rolę tytułowa, w drugiej wersji zagra absolwent krakowskiej PWST Wojciech Alaborski, zaangażowany specjalnie z Teatru Polskiego w Bielsku Białej. Aż do końca kariery był jednym z najwytrwalszych, najbardziej lojalnych współpracowników Dejmka.

3 Zenon Kliszko - działacz partyjny na wysokich stanowiskach, członek Biura Politycznego KC, sekretarz KC PZPR, poseł na sejm, wielbiciel poezji Cypriana Kamila Norwida. Jeden z przywódców zawodowego aparatu partyjnego, twardogłowy dogmantyk i zamordysta, o przekonaniach antyinteligenckich. Zdaniem wielu - po październiku 1956 to on wywoływał większość" konfliktów i niepotrzebnych napięć z inteligencja., ze środowiskami twórczymi i jego "dezaprobata" mogła mieć wiele następstw.

4 W dwudziestoleciu międzywojennym, od odnowienia w 1924 roku Teatru Narodowego po pożarze Rozmaitości (czyli przez piętnaście lat) TN miał 12 dyrektorów. Po drugiej wojnie w odbudowanym w 1949 roku TN dyrektorami byli: Władysław Krasnowiecki (dwa i pół sezonu), Bohdan Korzeniewski (jako główny reżyser, dwa i pół sezonu), Erwin Axer (TN połączony ze Współczesnym, trzy sezony), Wiłam Horzyca (1,2 sezonu), Władysław Daszewski (dwa i pół sezonu). Dyrekcja Dejmka trwała w sumie sześć i pół sezonu i w tym momencie rzeczywiście była najdłuższa. Po nim dyrektorował rekordowo długo Adam Hanuszkiewicz (czternaście i pół sezonu), Jerzy Krasowski (siedem i pół sezonu) i Jerzy Grzegorzewski (sześC i pół sezonu). Jan Englert trwa na stanowisku dwunasty sezon.

5 Nie jest jasne, czy Dejmek rzeczywiście ten list wysłał. Jego kopia znajduje się w aktach Wydziału Kultury KC PZPR, nie ma go w aktach Ministerstwa Kultury i Sztuki. List po raz pierwszy drukowany w "Teatrze" nr 5/1990, miał byC, wraz z Deklaracją Programową TN, częścią Ustaw Teatru Narodowego - projektowanej przez Dejmka "książeczki" zawierającej w przekroju historycznym dokumenty będące podstawą działalności TN i teksty programowe; jej publikacji zakazał Stanisław Witold Balicki. Ten list kończy znany nam fragment Wiadomości... Gdy Marek Barbasiewicz na prośbę Anny Ptoszaj porządkował archiwum domowe Dejmka, z mojej inspiracji szukał wszystkiego, co mogłoby być częścią tego tekstu - nie znalazł. Ale też stan tego domowego zbioru, to, co udało nam się ocaliC, w sposób oczywisty, jest niekompletne. Mam jednak od lat nadzieję, że brakujące partie jeszcze gdzieś są, że Wiadomości o mojej pracy w Teatrze Narodowym były tylko jedną z części tej swoistej autobiografii Kazimierza Dejmka.

*

Opracowała do druku Magdalena Raszewska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji