Artykuły

Młodość pod nadzorem

Niemiecki hit Fritza Katera to opowieść o młodości w ramionach NRD-owskiego reżimu. Spektakl w Dramatycznym bardziej przypomina jednak czeski pociąg pod specjalnym nadzorem - rozpędza się, unosi, bawi, aby w końcu zatrzymać się w szczerym polu.

Dorastający za żelazną kurtyną reżyser i dramaturg Fritz Kater (właściwie Armin Petras) doświadczył wszystkich absurdów systemu i historię pokolenia '64 opisuje od środka własnej wchodnio-zachodniej biografii. Sztuka zrobiła furorę w Niemczech, które otrząsają się już z pierwszej fali sentymentu za minionym ładem.

Autor nie idealizuje, ale wyciąga na wierzch wszystko, co głupie, podłe i małe. Jego postaci to grupa nastolatków obnosząca siniaki po pierwszych akrobacjach seksualnych i pierwszych zderzeniach z zakłamaną rzeczywistością. Nie zauważają polityki, póki nie włazi im ona do sypialni, nie strzyże na rekruta, nie odbiera ukochanej osoby. Polityka jest dla nich złem koniecznym, przez które ojciec głównego bohatera Petera (Andrzej Szeremeta) ucieka z kraju, a brat Ralf (Jacek Wytrzymały) zdaje na studia egzamin z pochodzenia, a nie z wiedzy.

Twórcy warszawskiego spektaklu wynieśli z tamtych czasów obrzydliwie funkcjonalne meblościanki i prywatkowe przeboje. Pozornie czysta przestrzeń kryje niezliczoną ilość drzwi, szafek, blatów i tapczanów - niewygodnych i lichych, ale spełniających statystyczne normy. To znak czasów, gdy marzenia i plany były zminimalizowane i ujednolicone przez władze. Przy pustej scenie rozmowa matki (Małgorzata Niemirska) i wuja Bauera (Henryk Niebudek), ściśniętym przy idealnie wymierzonym na ich potrzeby stoliczku, wygląda zarazem smutno i komicznie.

Młodsi aktorzy miotają się w tej pułapce niby wygłodniałe szczury, co chwila sczepiając się w erotycznych kombinacjach. Gadają przy tym, jakby chcieli zasłużyć na order przodownika w produkcji tekstu. Zapożyczony z niemieckiego teatru styl szybkiego wyrzucania kwestii to coś więcej niż modna sztuczka. Gdy artyści zamierają na niemiłosiernie długą minutę, widać, że mnożenie słów było tylko próbą zagłuszenia rozpaczy.

Niebudek jako zrehabilitowany "wróg partii" chce stać się niewidoczny, przezroczysty, bezpiecznie statystyczny. Przygarbiony, napięty, niemal widać, jak rusza się niespokojnie wewnątrz własnego ubrania. Szary klown szarej rzeczywistości. Peter dostaje od niego lekcję oportunizmu, sam jednak wre buntem, który kieruje zarówno przeciw nauczycielom, jak i nękającym go kobietom. Dla kontrastu Jacek Wytrzymały zdaje się delikatny jak model, którego szalony stylista ubrał przed wejściem na wybieg w kostium a la Travolta z "Grease". Główną rolę dziewczęcą grają usta Mai Hirsh. Ostre, czerwone, przyćmiewają wszystko, a jej samej nadają wygląd lalki-demona. Jeden ich ruch wystarczy, by z femme fatale zmieniła się w smutnego pierrota, a z despotycznej nauczycielki - w rozczarowaną sekutnicę.

W epoce, gdy na wszystkich niemal scenach młodość jest wolna, cool i "bez barier", taka porcja nerwowości, szarpaniny, a nawet zaprogramowanej nudy działa odświeżająco. Reżyserowi udało się znaleźć ciekawy język dla nieciekawych czasów, a młody zespół podchwycił go i wykorzystał. Rozmachu nie starczyło niestety na całość. Ostatnia projekcja filmowa pokazuje widok z pociągu sunącego przez zaśnieżony krajobraz. Podobnie spektakl, który z początku porywał i unosił, na końcu już tylko toczy się siłą rozpędu, grzęznąc w słownych zaspach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji