Artykuły

Seks nocy letniej

- To nie fest farsa, to jest jednak dramat. Mamy świetnie namalowanych bohaterów, absurdalne historie zanurzone w Szekspirze - o premierze sztuki Woody'ego Allena w Lubelskim Teatrze im. Osterwy opowiada reżyser Paweł Aigner.

Waldemar Sulisz: Najpierw Szekspir napisał "Sen nocy letniej". Potem Ingmar Bergman nakręcił na podstawie Szekspira film

"Uśmiech Nocy". Zobaczył go Woody Allen i...

Paweł Aigner: Zrobił film "Seks nocy letniej". Został za ten film nominowany do Złotej Maliny, anty-nagrody, przyznawanej niedobrym filmom.

To jest dobry tekst?

- Posłużyliśmy się ciekawą adaptacją Jurgen Fischer, która została dość dobrze przetłumaczona. To nie fest farsa, to jest jednak dramat. Mamy świetnie namalowanych bohaterów, absurdalne historie zanurzone w Szekspirze. W lubelskim spektaklu pokonujemy drogę od świata duchów, dekoracji, teatru do szaleństwa. Im bliżej końca, tym postaciom na scenie coraz bardziej zrywają się filmy. Całość robi się erotyczna, nieokiełznana.

Aż do momentu...

- Kiedy muszą swoim życiem potrząsnąć i się zresetować. Powiedzieć: Tak, możemy z żoną zacząć od nowa. Tak, doszło do zdrady, ale ja widzę, że to jednak nie jest miłość. To tylko namiętność, która pozostawiła pustkę i gorycz. Teraz to dopiero będzie nasze życie. W tym momencie kończy się "Seks nocy letniej".

Akcja sztuki dzieje się w ciągu jednego dnia. Proszę przedstawić bohaterów.

- Właścicielem domu jest makler giełdowy Andrew, którego gra Przemysław Gąsiorowicz. Jego żona to Adrian (Marta Lewdwoń). Bardzo religijna, ma zasady, przed ślubem to nic. Widzi duchy. Ucieka w ten świat, on ucieka w budowanie machin latających, budowanie balono-skrzydeł. Przyjeżdża do nich Maxwell (Krzysztof Olchawa) z młodą pielęgniarką Dulcy (Halszka Lehman). On jest prowincjonalnym lekarzem, używa tanich perfum, ale za to jest bardzo przystojny, więc tutaj mocno miesza. Dulcy jest bardzo spontaniczna, otwarta na życie, pełna chęci na zdobywanie nowych doświadczeń. Trzecia para to profesor Leopold (Janusz Łagodziński) i Ariel (Lidia Olszak). Profesor jest bardzo wykształcony, bardzo też lubi kobiety, jeszcze ma siły, żeby o nie walczyć.

Co dzieje się dalej?

- Wszyscy panowie zaczynają ze sobą rywalizować. Bardzo szybko dochodzi do intelektualnego spięcia, na koniec niemal wszyscy się ze sobą "tłuką". Walka o kobiety trwa, kobiety szaleją. Na scenie zobaczycie także dwójkę Chochlików (Marta Sroka i Paweł Kos).

"Seks nocy letniej" miał już swe premiery w Białymstoku i Krakowie. W recenzjach pojawił się taki motyw, że obok odwołań do Szekspira ze sceny sączy się klimat Czechowa.

- Tak jest rzeczywiście. Pojawi się w dłuższych scenach zbiorowych, ale mamy też na scenie jazz orleański. Rozbijam sceny rodem z Czechowa surrealistycznymi wstawkami. Na scenie mamy też wyjątkowo klimatyczne kostiumy. Oni się przebierają, puszą. Nad bohaterami unosi się aeroplan, mamy wielki balon, który na premierze uda się w swój pierwszy lot. Spektakl składa się z dwóch części. W pierwszej rządzi seks, w drugiej ważna jest dusza. Najpierw bohaterowie muszą się napędzić, eksplodować, zdradzić. Dojdzie do tego, że Leopold umiera. W finale spektaklu padają słowa: Pamiętaj, że w małżeństwie tak śpisz, jak sobie pościelesz.

I cały czas pamiętamy, że autor to mistrz lekkości, wdzięku.

- Chciałbym, żeby przez te dwie godziny z hakiem ludzie zapomnieli, że są w teatrze. Wchodzą, siadają, rozmawiają. Patrzą. Jak Woody Allen reżyseruje swoje filmy, nic nie mówi swoim aktorom. Jest bardzo zamknięty w sobie. Puszcza ich, a oni sobie tak grają. Jeszcze musimy zdobyć rytm premierowego spektaklu. Oby się udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji