Artykuły

Przy czerwonym stoliczku

Stara prawda, że najgroźniejszą bronią jest śmiech. Równie stara, że dobry dowcip zależy od pomysłu. Od przystosowania do momentu, miejsca i nastroju. To samo dotyczy teatru. Najpierw liczy się pomysł i przewidziana reakcja publiczności. Potem wykonanie. Tak bywało i w czasach kiedy żartować było najbrudniej. Festiwal teatrów studenckich w 1970 roku. Każdy zespół musi obowiązkowo wykonać jakiś osobny spektakl albo etiudę; dla uczczenia stulecia urodzin Lenina. Warszawska Sigma zadowala się odczytywaniem opowiastek o dobrym dziadku Leninie, napisanych dla radzieckich dzieci przez Zoszczenkę, który to zbiorek stał się wówczas - z zupełnie innego powodu niż zamierzony przez wydawców - absolutnym bestselerem. Łódzki Teatr 77 wystawia pantomimę o Wodzu Rewolucji. Z okrzykami: hej ruup! wyrzucani są ze sceny kolejni wrogowie ludu, po czym zespół chwyta przyglądającego się tej akcji kolegę grającego Lenina i unosi do góry w akcie apoteozy, a na to widownia: hej ruup! Skandal. Festiwal o mało nie został przerwany.

Takie właśnie poczucie humoru ma Andrzej Strzelecki. Kiedy toczą się spory o najnowszą historię, kiedy wreszcie głośno mówi się o ponurych i paskudnych sprawach i o zbrodniach, kiedy, jednocześnie, niedawni zamordyści przybierają pozę męczenników, Strzelecki wpadł ma pomyśl, żeby dzieje PRL pokazać zupełnie inaczej. Wziął do ręki książeczki ze znanymi wszystkim, dziecinnymi wierszykami Brzechwy.

Wystarczą same tytuły: "Kaczka dziwaczka", "Pan Drops i jego trupa", "Przygody Pchły Szachrajki" - podłóżmy sobie pod nie nasze najnowsze dzieje... Strzelecki wybiera teksty z poszczególnych zbiorów Brzechwy, Satanowski z kolegami dorabia do nich muzykę, aktorzy śpiewają piosenkę o chytrych lisach, a nad sceną ukazują się zdjęcia Chruszczowa, Żiwkowa, Ceausesou, Castro, Kadara i samego Wissarionowicza, i wreszcie naszego - Lisa Witalisa-Bieruta. I tak przez cały czas.

Brawurowo odśpiewana i odtańcowywana piosenka - i historyczne zdjęcia. "Kaczka dziwaczka" i orzeł bez korony, "Nie pieprz Pietrze wieprza pieprzem" i Gomułka w uścisku z Chruszczowem, i Gierek w intymnym pocałunku z Breżniewem. "Spółdzielczy sklep" (napisany przez Brzechwę w dobie socjalizmu), a na zdjęciu - puste półki. (Był zresztą taki ludowy wierszyk: "Za Gomułki puste półki..." Sztywne, mundurowe posiedzenie WRON na dobrze znanym zdjęciu i piosenka o "Wronie i serze". Wreszcie prawdziwy przebój - "Grzyby". Generał na tle sztandaru, transportery, koksowniki i piosenką o tym jak król Borowik wyruszył ze swoimi grzybami na wojnę. Są też "Panowie Pytalscy" - w nasuniętych na czoło kapeluszach i długich prochowcach, i piosenka do słusznie zaangażowanego wiersza Brzerchwy o zrzucanej na socjalistyczne pola imperialistycznej stonce.

Występują tu tacy aktorzy jak Daniel Olbrychski czy Michał Bajor, ale liczy się przede wszystkim cały zespół, cała wspaniała trupa Andrzeja Strzeleckiego, jednak w Warszawie jedyni w Warszawie wykonawcy nazywanego musicalem. Oni to naprawdę umieją. I lubią. Ale najlepszym, kabaretowym aktorem jest w tym grnie Stanisław Tym (jeszcze z STS...).

Przedstawienie w Teatrze Rampa na warszawskim Targówku nie jest żadnym "rozrachunkiem ani wyśmiewaniem powalonego przeciwnika. Strzelecki umiał pokazać, że to wszystko co w niedawnej epoce było fałszywe, ponure, okrutne i strasznie pompatyczne, okazywało się też, nieuchronnie - śmieszne. Nie darmo wtedy jedyną bronią stawał się dowcip, za który można było posiedzieć. Całość ma tytuł: "Czerwony stoliczek". Dlaczego? Bo Brzechwa napisał taki właśnie wierszyk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji