Artykuły

Wielka Wojna w trzech obrazach

"1914" w choreogr. Roberta Bondary, Jiří Kyliána i Kurta Jooss w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

Z czym kojarzy się przeciętnemu Polakowi pierwsza wojna światowa? Z Legionami, Piłsudskim i odzyskaniem niepodległości. Ewentualnie z Romanem Dmowskim i konferencją w Wersalu. Tymczasem nad Wisłą nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie znaczenie dla zachodniej mentalności miała pierwsza Wielka Wojna. Dziesięć milionów ofiar, wspomnienie Ypres i Sommy, los tysięcy kalek po wojnie - Rafał Ziemkiewicz słusznie wspominał, że to być może dlatego Francuzi nie chcieli ,,umierać za Gdańsk". Inna sprawa, że dla Polaków trauma lat 1939-1945 przesłoniła znaczenie poprzedniej wojny światowej.

Obchody setnej rocznicy konfliktu nie są zatem w Polsce zbyt huczne. Pojawiło się parę ciekawych publikacji historycznych. W niektórych mediach przy okazji 28 czerwca pojawiło się wspomnienie o zamachu w Sarajewie. Może wynika to wszystko także z ogólnego rozprzężenia po tzw. ,,końcu historii"? A tymczasem - jak na ironię - we wschodniej Europie zaczyna gorzeć nowy płomień

Spektakl ,,1914" w Operze Narodowej włącza się w te oficjalne uroczystości, ale jego wymowa jest na wskroś współczesna. Przedstawienie składa się z trzech części: ,,Nevermore?", ,,Mszy polowej" i ,,Zielonego stołu". Zawiedzie się jednak ten, kto będzie oczekiwał historycznego kostiumu lub melodramatycznej opowieści. Poszczególne etiudy różnią się od siebie poetyką i stopniem łączenia tańca z różnymi rozwiązaniami scenograficznymi.

,,Nevermore?" - według koncepcji Roberta Bondary - jest najlepiej zrealizowanym epizodem widowiska. Na początku obserwujemy życie codzienne przed wybuchem konfliktu. Zdrady, romanse, zabawy, kłótnie, ale i przyjaźnie są nieodłączne od istnienia zadowolonej z siebie Europy. Oprawę muzyczną stanowią oklaski, rytm jest spokojny i pozbawiony napięcia. W pewnym momencie zmieniają się światła, scena ciemnieje, a na scenę zostaje wprowadzony manekin. Staje się symbolem nieporadnej i schorowanej Europy. Tancerze animują kukłę (notabene dość niezdarnie), która wkrótce upada na ziemię. Jej ruch powtarza zespół, który kładzie się na scenę jakby "dyrygowany" dźwiękami strzałów z karabinów maszynowych.

W tle stoją prostokątne bryły, między które zostaje wciśnięta samotna dziewczyna. Mężczyzna, który wpycha kobietę, chwilę potem sam zostaje poddany ostrej musztrze. W wojskowej hierarchii zawsze znajdzie się ktoś wyższy stopniem? Dziury w ścianach przypominają leje po bombach lub pociskach. Po drugiej stronie murków znajdują się kraty. Stają się one więzieniem dla grupy ludzi. Niedługo potem samotny więzień uderza w siatkę. Stara się tym zagłuszyć muzykę poważną, której słucha notabl obojętny na los skazanego. Ostatecznie mężczyzna w garniturze zabija ,,przeszkadzającego" mu w kontemplacji muzyki. Bondara pokazuje próbę wyparcia wyrzutów sumienia, odpowiedzialności za los setek tysięcy cywili. Podobnie poruszająca jest scena ze zgwałconą kobietą. Za biegnącą dziewczyną pojawia się sznur innych panien, które powtarzają ruchy protagonistki. Efekt zwielokrotnionego obrazu przypomina o losie wielu kobiet w trakcie wojny.

Etiuda Bondary umiejętnie łączy taniec ze scenografią Roberta Kudlicki. Poszczególne figury bywają niedopracowane lub niepełne. Pomysły inscenizacyjne rekompensują niedociągnięcia techniczne. Efektowne sekwencje przechodzą płynnie jedna w drugą, bez niepotrzebnych pauz. Przypomina się ,,Zniewolony umysł" z Opery Nova, gdzie również udało się osiągnąć płynność narracji dzięki kreowaniu malarskich, dynamicznych obrazów.

Druga w kolejności ,,Msza polowa" jest przede wszystkim pokazem warsztatu. Grupa tancerzy odtwarza historię oddziału, który pokazuje przejście od patriotycznego hurrapatriotyzmu do wojennego zgorzknienia. Choreografii towarzyszy męski chór śpiewający ,,Ojcze nasz", ,,Kyrie Eleison" czy ,,Boże nasz". W tle widać horyzont, który przechodzi od świtu do zmierzchu - od życia do śmierci. Inna sprawa, że sam prospekt jest pospiesznie wykonany. Epizod stworzony przez Jiriego Kyliana jest pokazem klasycznego baletu, ale nie ma w nim mogących rozwinąć etiudę ciekawych pomysłów inscenizacyjnych. A przecież pieśni religijne i scenografia miały w sobie potencjał, który aż prosił się o wykorzystanie.

,,Zielony stół" jest odkurzeniem słynnego widowiska z 1932 roku. Jeanette Vondersaar odtwarza koncepcję zmarłego w 1979 roku Kurta Joosa. Pierwsza sekwencja pokazuje polityków, którzy przy tytułowym stole negocjują między sobą. Rozmowy okazują się zwykłą farsą. Maski Hermanna Markarda pokazują twarze półłysych, brodatych starców zdolnych jedynie do pięknych gestów. Wystrzałem z rewolwerów obwieszczają wypowiedzenie wojny. Wraz z konfliktem pojawia się Śmierć. Tutaj ma ona twarz hoplity z trupią czaszką. Żołnierski etos oznacza bezwzględność pewnych określonych praw. A te oznaczają między innymi manipulację - na scenę wbiega żołnierz z białą flagą. Tym razem nie oznacza ona kapitulacji. A zatem - niewinność? Walczcie w imię pokoju? Vondersaar pokazuje także trudne rozstanie chłopaka z dziewczyną i kochanką. Mężczyzna (już jako żołnierz) zostanie później zabity przez zdradzoną kobietę. Kara za to może być tylko jedna - rozstrzelanie. Sekwencje bitwy czy sądu pokazują, w jaki sposób w czasie wojny tworzy się nowy ład moralny.

Po scenie porusza się Paskarz, który czerpie zyski z wojennych strat. Ograbia zwłoki, chociaż Śmierć przychodzi także po niego. Korowód trupiego żołnierza wyprowadza wszystkich - kobiety i poległych. Etiuda kończy się obrazem ponownych obrad przy stole, które znowu nie mają pozytywnego końca. A ludzie cały czas umierają . ,,Zielony stół" kreuje wyraźne przeciwieństwa: życie-śmierć, młodość (walczących żołnierzy) - starość (polityków). Maksymą etiudy mogłoby się stać znane powiedzenie: ,,w czasie pokoju synowie grzebią ojców, w czasie wojny ojcowie synów". Od strony realizacyjnej warto zwrócić uwagę na dynamikę i zastosowanie rekwizytu (flaga, maski). Niepotrzebne są jednak pauzy pomiędzy poszczególnymi scenami, które polegają na wyciemnieniu sceny. Trochę burzy to kompozycję widowiska.

,,1914" jest przedstawieniem nierównym, ciekawa forma dwóch części praktycznie usuwa w cień środkowy epizod. Poszczególne sekwencje potrafią jednak pokazać pewne wojenne prawidłowości. Spektakl mógłby nosić tytuł ,,1939" czy ,,1946". Wojna wiąże się z określonym etosem, ale także z cierpieniem, krwią i zwyczajnym cynizmem. Ku przestrodze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji