Artykuły

O prowokowaniu i sporze z Bogiem u Sewruka

- Nie my odświeżamy tekst lecz to tekst czyta nas. Tekst otworzy się tylko pod jednym warunkiem: jeśli zadamy dobre pytania. Klasycy to tuby Boga, w związku z tym nie potrzebują naszych mądrości: potrzebują zaś kogoś takiego, kto umie pytać. Wtedy zawsze znajdzie się najpiękniejsza odpowiedź - mówi reżyser Janusz Wiśniewski przed dzisiejszą premierą "Balladyny" w Teatrze im. Sewruka w Elblągu.

13 listopada 1976 roku "Balladyną" Juliusza Słowackiego Teatr w Elblągu oficjalnie inaugurował swoją działalność. Dzisiaj (15 listopada) po 38 latach, "Balladyna" wraca na deski Teatru im. Sewruka w nowej, niesamowitej inscenizacji, w reżyserii Janusza Wiśniewskiego [na zdjęciu].

"Balladyna" to klasyczny dramat, w którym postaci świata rzeczywistego przeplatają się z magicznymi zjawami z baśni. Rywalizujące ze sobą bohaterki to Alina - uosobienie dobra i Balladyna - okrutna, zła, opanowana żądzą władzy. Dwie piękne siostry, w których zakochał się książę Kirkor, idą do lasu. Która prędzej zbierze dzban pełen świeżych malin, ta zostanie jego żoną. Tylko jedna spełni swe marzenia, tylko jedna idąc po trupach osiągnie władzę i królewski tron. Jednak osąd jej podłych zbrodni będzie sprawiedliwy...

Historię krwawej lady przedstawia dziś elbląskim widzom Janusz Wiśniewski: reżyser, który wielokrotnie spotykał się na deskach teatrów z klasykami. Czego więc możemy oczekiwać na scenie? Na pewno obrazu pokazanego z dystansem: niezwykły charakter spektaklowi ma nadać sama charakteryzacja aktorów i rockowa muzyka autorstwa Jerzego Satanowskiego. Będzie trochę kiczu i przerysowania postaci - wszystko jednak z urodą i siłą.

Nie przez przypadek krytycy o spektaklach Janusza Wiśniewskiego mówią często: dzieła teatru autorskiego. Reżyser bowiem wypracował swój własny, wyjątkowy styl, swoją formę przekazu dzieła teatralnego. W jaki sposób zatem klasyka odnajdzie się w formule teatru autorskiego Janusza Wiśniewskiego? Zapraszamy na krótki wywiad z reżyserem "Balladyny".

***

Z Januszem Wiśniewskim rozmawiała Aleksandra Szymańska:

Szekspir, Goethe, Słowacki, Wyspiański... Wielokrotnie spotykał się Pan z klasykami na deskach teatru. Za co Pan ceni tych twórców?

- Do życia potrzebny jest oddech, a oddychać należy także klasyką: wielką literaturą i wielkimi autorami. Moja mantra brzmi "Pan Bóg dał nam Szekspira, Goethego, Słowackiego, Wyspiańskiego, żebyśmy mogli lepiej sami siebie zrozumieć". Czytając klasyków przyjmujemy na siebie niezwykle radosny obowiązek: bo dostajemy nadzwyczajne dary, które Ci autorzy ze sobą niosą. Niezwykłe u klasyków jest także to, że z biegiem czasu, lat i dni, dorastamy do nich. Jutro Szekspir nie będzie brzmiał dla Pani tak, jak dziś: za każdym razem wnosi i otwiera przed nami nowe rzeczy. To jest właśnie fantastyczne.

Krytycy teatralni często mówią o Pana spektaklach; dzieła teatru autorskiego Janusza Wiśniewskiego. Wypracował Pan swój własny styl, swoją formę przekazu, w której dominuje niezwykła plastyczność postaci, ale i groteska, komiks, a nawet - kabaret. Proszę zatem powiedzieć, jak dramaturgia klasyków znosi formułę teatru autorskiego Janusza Wiśniewskiego?

- Uważam, że w kilku przypadkach nie było najgorzej (uśmiech).

"Balladyna" to też klasyka. Czy uważa Pan, że ten utwór potrzebuje odświeżenia, re-wizji? Spojrzenia poza sztampą. Czy jest może tak umęczony w lekturze i zastały w interpretacjach, że zasługuje na uwypuklenie innego rysu?

- Nie my odświeżamy tekst lecz to tekst czyta nas. Tekst otworzy się tylko pod jednym warunkiem: jeśli zadamy dobre pytania. I zupełnie nie potrzeba tu żadnych odświeżeń, bo każdy tekst ma więcej do podarowania, niż do wzięcia od nas. Klasycy to tuby Boga, w związku z tym nie potrzebują naszych mądrości: potrzebują zaś kogoś takiego, kto umie pytać. Wtedy zawsze znajdzie się najpiękniejsza odpowiedź.

Jaki wątek w "Balladynie" dla Pana, jako reżysera, jest najciekawszy?

- Kompletnie nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nie zastanawiałem się nad tym. A dla Pani?

Zachłanność na każdą komórkę życia głównej bohaterki i jej niepohamowana żądza władzy, praktycznie nad wszystkim i wszystkimi?

- A ja bym to widział inaczej. Może Balladyny wcale nie obchodzi władza? Balladyna prowadzi swoisty dyskurs z Panem Bogiem. Podobnie jest w "Don Juanie" Moliera, gdzie główny bohater pyta Pana Boga, kiedy ten powie mu w końcu "dość!" - i nie chodzi wcale o liczbę dziewcząt, które pozna, w sensie biblijnym. Przez swój liberalny, oświecony - ale i oślepiony umysł - prowokuje Pana Boga.

I tak samo jest z Balladyną: ona również dyskutuje z Bogiem, z tym że ona ma większy ciężar u nóg: i lęków i własnej kobiecości, które jednak pchają ją, głodną na to, co świat może jej dać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji