Artykuły

Jubileusz w Katowicach

- Trochę mi żal, że w moim ukochanym Starym Teatrze jakoś zapomnieli o rocznicy - mówi aktorka ANNA POLONY świętująca jubileusz 45-lecia pracy artystycznej w Teatrze Śląskim w Katowicach.

Urocza i władcza; kapryśna i zaskakująco cierpliwa; budząca respekt nawet u kolegów z nie tak znowu małym stażem i wyrozumiała dla tych, którym daleko jeszcze do jej doświadczenia. Reżyserzy mówią o niej, że zagra wszystko i każdego. Nie raz udowodniła to na scenie i na ekranie - romantyczne heroiny kreowała z równym powodzeniem, co Anielę Dulską, wcielała się w postacie dzieci, a w "Lekcji" zagrała nawet hermafrodytę.

Lubi trzymać widownię w niepewności

Anna Polony to prawdziwa gwiazda, choć nosi się skromnie, żyje (jak mówi) grzecznie i cierpliwie czeka na kolejną rolę. Jedyny kaprys, na jaki pozwala sobie po czterdziestu pięciu latach pracy, to możliwość odrzucenia roli w przedstawieniu, w którym reżyser nie potrafi wytłumaczyć swojej interpretacji tekstu, albo - co gorsza - tnie literaturę jak rzeźnik (określenie aktorki, wygłoszone z zastanawiającą determinacją).

Anna Polony gdzie i kiedy tylko może podkreśla, że należy do pokolenia, dla którego słowo - w literaturze, teatrze, ale także w życiu codziennym - pozostaje podstawowym nośnikiem uczuć. A trzeba przyznać, że panuje nad słowem jak czarodziejka. Gdy szepcze, na widowni panuje cisza jak po zarazie; gdy krzyczy, publiczność zamiera ze strachu. Ekstremalnych środków używa zresztą z rozwagą, ale słuchana jest zawsze z napięciem.

- Lubię wiedzieć, że panuję nad widownią - wyznaje - to pewnie słabość, ale i warunek udanego spektaklu. Jak was tak przytrzymam w niepewności, to każde następne zdanie wybrzmi ze zdwojoną siłą. A po cóż ja staję na tych deskach, jeśli nie po to by innym pomóc uporządkować relacje ze światem i własnymi emocjami?!

Dobrze zna deski i kulisy Teatru Śląskiego

Całe życie związana z Krakowem, piękny jubileusz czterdziestopięciolecia pracy artystycznej obchodziła jednak Anna Polony w Katowicach, grając Selmę w sztuce "Twórcy obrazów" na scenie Teatru Śląskiego. W "Wyspiańskim" pracuje sporo jej wychowanków z krakowskiej szkoły teatralnej i wielu przyjaciół. Na widowni zasiedli oczywiście fani artystki!

- Wzruszyłam się tą pamięcią - mówi aktorka - choć trochę żal, że w moim ukochanym Starym Teatrze jakoś zapomnieli o rocznicy. Zamierzam jednak jeszcze trochę pożyć, więc może kolejny benefis będę obchodzić i u was, i u siebie...?

Deski i kulisy Teatru Śląskiego zna Anna Polony dobrze, a do Katowic ma sentyment, zabarwiony przeżyciami osobistymi. - Mieszkał tu przecież Konrad Swinarski - mówi w zadumie - a Konrad to najważniejszy dla mnie człowiek. Ukształtował mnie artystycznie i wywarł wpływ na całe moje życie. W Teatrze Śląskim graliśmy gościnnie sporo jego wielkich inscenizacji.

W Katowicach Anna Polony pracowała także jako reżyserka. Przygotowała tu inscenizację "Wesela" i "Ślubów panieńskich". Ceni sobie życzliwość śląskiej publiczności i otwartość współpracowników. - Miasto macie może mniej ładne niż Kraków i powietrze też nieszczególne, ale tyle życzliwości na co dzień to ja bym w Krakowie nie doświadczyła - wyznała z rozbrajającą szczerością w benefisowy wieczór.

Rodzina to jej siła

Rola "bohaterki pracy scenicznej" bardziej ją jednak bawiła niż przejmowała, ale też uroczystość wcale nie była nadęta. Kwiaty, laurki, całusy i niespodzianki sypały się naturalnie i sympatycznie, największym zaś zaskoczeniem był... portret cudnej urody niemowlęcia, które okazało się być "siostrzaną prawnuczką" aktorki.

- Rodzina - mówiła kiedyś w wywiadzie dla DZ - to moja siła, bo choć nie mam własnych dzieci, to otacza mnie tłum bratanków i siostrzeńców i innych członków rodziny. Ich ciepło oraz możliwość grania wystarczają mi, by poczuć się bezpiecznie. A ja potrzebuję bezpieczeństwa; urodziłam się w czasie wojny i pierwszymi uczuciami, jakie poznałam, były lęk i cierpienie. Z drugiej strony może dlatego tak umiem cieszyć się życiem?

Benefis potwierdził siłę jej talentu w nieoczekiwany sposób. Gdy większość osób składających aktorce gratulacje posiłkowała się mikrofonem, ona rozmawiała z publicznością bez tego urządzenia. - Mogę głośniej - powiedziała w pewnej chwili, "ponad" oklaskami. - Nie trzeba - odkrzyknęły ostatnie rzędy II balkonu. - Słyszymy panią bez zarzutu. - No właśnie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji