Artykuły

List otwarty do Pani Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzaty Omilanowskiej

Oglądałem prawdziwe "Dziady" Mickiewicza kilkakrotnie. Ale czegoś tak okropnego, bezmyślnego i wypaczającego myśl autora jak "Dziady" Rychcika nigdy nie widziałem. Protestuję więc i nie godzę się na to aby niszczono dzieła narodowe na których się wychowałem. Które dla mnie, dla mojego pokolenia i dla naszych przodków były i pozostaną świętością - pisze Witold Sadowy.

Wielce szanowna Pani Minister!

Jestem jednym z najstarszych aktorów warszawskich. Debiutowałem na scenie pierwszego powojennego Teatru m. st. Warszawy (dziś Teatr Powszechny), w dniu 8 maja 1945 roku rolą Florysa w sztuce Maurycego Maeterlincka "Burmistrz Stylmondu". Kończyłem swoją karierę rolą austriackiego Feldmarszałka w "Gałązce rozmarynu" Zygmunta Nowakowskiego w Teatrze Rozmaitości (dziś TR Warszawa) w roku 1988.

Urodziłem się w Warszawie w roku 1920. Dwa lata po odzyskaniu niepodległości. Żyłem w kapitalizmie. Przeżyłem wojnę, okupację, socjalizm i ponownie znalazłem się w kapitalizmie. Choć nie wierzyłem, że będzie to możliwe. Byłem naocznym świadkiem narodzin "Solidarności". Euforii jaka wtedy wybuchła, zjednoczenia narodu i odzyskania niepodległości. A teraz obserwuję jak to wszystko bezmyślnie niszczymy.

Na szczęście nie wszyscy. Znałem i pracowałem z najwybitniejszymi ludźmi teatru. Z wielkimi autorytetami. Z Juliuszem Osterwą, Leonem Schillerem, Arnoldem Szyfmanem, Wojciechem Brydzińskim, Aleksandrem Zelwerowiczem, Jerzym Leszczyńskim, Mieczysławą Ćwiklińską, Leokadią Pancewicz-Leszczyńską, Marią Dulębą, Janem Kreczmarem, Januszem Warneckim, Bohdanem Korzeniewskim i wielu innymi, których nie sposób tu wymienić. Ich nazwiska można znaleźć w mojej książce "Ludzie Teatru". Nie uprawiam już zawodu, ale wciąż związany jestem z teatrem. Żyję nim. Mimo upływu lat, mój umysł funkcjonuje prawidłowo. Nadal wiem co dzieje się w świecie i w moim kraju, który zmienił się nie do poznania. Żałuję tylko, że część społeczeństwa tego nie zauważa. Oglądam wszystkie przedstawienia. Chodzę na koncerty do Filharmonii i do Opery. Piszę o teatrze. W "Gazecie Wyborczej" wspominam i żegnam odchodzących kolegów. Buntuję się i dostaje białej gorączki, kiedy słucham wypowiedzi ludzi, którzy nic nie przeżyli, ale mądrzą się. Fałszują historię i wypowiadają się autorytatywnie na każdy temat, nie mając w zasadzie nic do powiedzenia. Albo kiedy czytam takie bzdury, że prezydent Bronisław Komorowski powinien zrezygnować z namawiania społeczeństwa do głośnego czytania powieści Henryka Sienkiewicza bo to nudziarz i drugorzędny pisarzyna. Za co więc dostał Nobla? Tego już nie mówią.

Jeszcze bardziej się złoszczę kiedy oglądam sztuki Mickiewicza, Słowackiego, Wyspiańskiego czy Fredry przenicowane nie do poznania. Wówczas się we mnie wszystko gotuje. Byłbym zdolny zlinczować tych "mędrców" gdybym miał ich w zasięgu ręki. Rozumiem, że czasy się zmieniły, że nie ma cenzury, że wszyscy wszystkich mogą opluć i obluzgać. Interpretować absolutnie wszystko w taki sposób, w jaki się komu żywnie podoba. Mamy bowiem wolność i demokrację. Niestety źle pojętą. Dlatego protestuję kiedy "nieomylni" usiłują mi wmówić, że tylko oni mają rację i że czarne jest białe, a nie odwrotnie. Potokami wody zalewają swoje bełkotliwe wypowiedzi z których nic nie wynika. Buntuję się kiedy oglądam "Wesele " Wyspiańskiego przeniesione z wiejskiej chaty do klozetu w reżyserii "genialnego" Michała Zadary. Albo telewizyjną transmisję "Dziadów" Adama Mickiewicza z Teatru Nowego w Poznaniu. Przeniesioną na siłę w realia amerykańskie przez drugiego, jeszcze większego "geniusza" o chorej wyobraźni Radosława Rychcika, któremu była Minister Kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Izabella Cywińska, jako przewodnicząca jury przyznaje Grand Prix na Festiwalu Polskich Sztuk Klasycznych.

A 26-letni dziennikarz Michał Centkowski wypisuje w "Newsweek'u" hymny pochwalne na jego cześć i zachwyca się "Dziadami" Rychcika, bo przecież nie Mickiewicza. Te jego "Dziady" nie mają nic wspólnego z Mickiewiczem. Reżyser nie był nawet łaskaw napisać, że to przedstawienie jest na motywach a nie autorstwa Mickiewicza. To parodia i profanacja. Dlatego protestuję i mam do tego prawo póki żyję. A nawet obowiązek, skoro nie protestuje ani Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ani Związek Artystów Scen Polskich.

W przeciwieństwie do tych "znawców" i "wszechwiedzących" mam tę wyższość nad nimi, że oglądałem prawdziwe "Dziady" Mickiewicza kilkakrotnie. Ale czegoś tak okropnego, bezmyślnego i wypaczającego myśl autora jak "Dziady" Rychcika nigdy nie widziałem. Przed wojną po raz pierwszy oglądałem "Dziady" Mickiewicza w Teatrze Polskim Arnolda Szyfmana w reżyserii Leona Schillera z Józefem Węgrzynem w roli Konrada-Gustawa a po wojnie w Polsce Ludowej w roku 1955 w reżyserii Aleksandra Bardiniego z Ignacym Gogolewskim i Stanisławem Jasiukiewiczem oraz w Teatrze Narodowym z Gustawem Holoubkiem w reżyserii Kazimierza Dejmka. Ponadto w Krakowie w reżyserii Konrada Swinarskiego z Jerzym Trelą. Nikt z tych wielkich ludzi teatru nie ośmielił się zrobić z "Dziadów" cyrku. Protestuję więc i nie godzę się na to aby niszczono dzieła narodowe na których się wychowałem. Które dla mnie, dla mojego pokolenia i dla naszych przodków były i pozostaną świętością .

To prawda, że "Dziady" i dzieła naszych wieszczów nie są łatwe i wymagają myślenia.

Ale dziś nikt nie chce myśleć. Woli śmiać się z głupich komedyjek i z płaskich kretyńskich dowcipów w pseudo kabaretach pokazywanych w telewizji. Społeczeństwo zapomniało o prawdziwym teatrze. Nie chce obciążać swoich umysłów tekstami naszych wieszczów, którzy pisali swoje dzieła ku pokrzepieniu narodu, kiedy Polska nie istniała. Kiedy była w niewoli. Pod zaborami. Kiedy trzeba było o nią walczyć. Dla dzisiejszego "odmóżdżonego" społeczeństwa są to rzeczy niewyobrażalne. Żyją w innej rzeczywistości. W wolnym kraju. Dlatego ośmieszanie przeszłości im odpowiada. A jednocześnie, co jest dla mnie rzeczą niezrozumiałą, to odmóżdżone społeczeństwo podróżuje po świecie i ogląda zabytki które przetrwały wieki ?

Dlatego zwracam się z zapytaniem do Pani Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego której podlega ochrona naszej kultury oraz troska o zabytki, jak daleko sięga granica dowolnej interpretacji tekstów naszych wieszczów narodowych oraz naszej a także światowej klasyki która jest niszczona wariacjami obecnych twórców?

Z wyrazami najgłębszego szacunku

Witold Sadowy

Warszawa 03.11.2014

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji