Artykuły

...jak martwe morze...

TWÓRCZOŚĆ Karola Huberta Rostworowskiego, również i ze względów pozaartystycznych nie miała powodzenia po wojnie u kierownictw tea­trów. Niemniej "Kaligulę" wystawiono w roku 1949 na scenie Teatru Wybrzeże. Z tym większym uzna­niem witamy wybór Teatru Klasycznego, który wzbogaca ostatnio swój repertuar. Przedstawienie ,,Kaliguli" przygotowano bardzo starannie, poprzedziło je wnikliwe "odczytanie" dramatu, który mimo swojej lo­giki artystycznej i jednorodności stylistycznej wcale nie jest utworem jednoznacznym. I w tym tkwią wielkie możliwości dla interpretacji realizacyjnych, a jednocze­śnie wielka szansa dla widza poszukującego własnych odpowiedzi na pytania, które stawiają sobie bohatero­wie sceniczni, a przede wszystkim postać tytułowa.

Kaligula - zbrodniarz czy psychopata, wybitna indywidualność czy histeryczny mięczak, który swoją słabość maskuje okrucieństwem, autentyczny hege­mon czy kukła kierowana przez dworaków? Tekst, szczególnie dla czytelnika, wydaje się dość niejedno­znacznie określać tę postać. Czy na scenie również? Ireneusz Kanicki, który gra rolę tytułową, a jedno­cześnie reżyseruje przedstawienie, nie określa jed­noznacznie swojego bohatera jako zbrodniczego sza­leńca. Mimo to starannie przedstawił narastające objawy psychopatii, obsesje, wybuchy lęku, przerzucanie się od poczucia siły i pełni nieskrępo­wanej prawem władzy do stanów histerycznego lęku. Kaligula Kanickiego wiedząc o klęsce ratuje się aktorstwem, gra cezara, nie tylko okrutnego i mą­drego, ale posiadającego nadal pełnię niezależnej, wyłącznej władzy. Lecz to nie tylko sprawy strategii i taktyki, ale etyki i psychologii władcy. Napom­nienia Protogenesa: bo kto pięścią włada, ten tyl­ko od pięści pada, więc szanować trzeba pięść - po­siadają podwójny sens. Są oceną sytuacji Kaliguli i określają tę sytuację z perspektywy moralności, od której zresztą daleki jest Protogenes.

Histerycznemu władcy, chytrym, a nie najmądrzej­szym senatorom, kobietom mądrym i przebiegłym, ale opanowanym namiętnościami przeciwstawione zo­stały trzy postacie. Oto one. Młody naiwny, impul­sywny Regulus, zagrany przez Krzysztofa Kalczyńskiego, Protogenes - Jerzego Kozakiewicza - najlepiej zagrana obok tytułowej rola w tym przedstawieniu i wyłaniający się z niewiadomych przestrzeni filozof Demetrius - Jerzego Matalowskiego. Demetrius zo­stał u Kanickiego odmłodzony. O ile bezwzględne prawa władzy opartej na sile reprezentuje Protoge­nes, o tyle Demetrius szukający diogenesowskim spo­sobem człowieczeństwa, jest reprezentantem sił, które stoją ponad człowiekiem, ale nie ingerują bezpośred­nio w jego losy, starając się rozwiązać same zagadkę ludzkich sprzeczności. Kaligula, Protogenes, Regulus, Demetrius są to w przedstawieniu warszawskim dra­matu Rostworowskiego najbardziej zindywidualizowa­ne postacie obok ról kobiecych.

Warszawskie przedstawienie "Kaliguli" istotnie uzy­skało monumentalny wymiar inscenizacyjny. Wśród wielkich, geometrycznych bloków amfiteatralnie rozmieszczonych na scenie pojawiają się ludzie z, twa­rzami nie kryjącymi ich stanów psychicznych, akto­rzy, których kostium podkreśla miejsce postaci w sztuce. Wielkie maski, groteskowo i naturalistycznie zarazem oddające wizerunek twarzy i stanów psy­chicznych, charakterów spiskowców, noszą mali uczestnicy Chóru. Kontrastują te maski z bardziej syntetycznie potraktowanymi, identycznymi maszka­ronami, kryjącymi głowy żołnierzy z germańskiej straży przybocznej cesarza. Do tego półkolisty strop odcinający się od geometrycznych masywów amfiteatru. Aktorzy noszą kostiumy o barwach krzykliwych, natrętnych, zdawać by się mogło, kojarzonych przez przypadek. Scenografia Ireny Skoczeń jest wyrazem niepokoju, rozkładu, klęski w przeciwieństwie do dra­matycznej, silnej, organizującej i wzmagającej na­pięcie muzyki Tadeusza Bairda, wspaniale współ­brzmiącej z tekstem, niestety nie najlepiej przekazy­wanym przez aktorów.

Wszystko jest w tym przedstawieniu konsekwentne, ale ta konsekwencja przejawiała się w czytelnym za­miarze reżysera i inscenizatora, nie zawsze realizacji odpowiadającym. Odczuwaliśmy, że przedstawienie musi jeszcze dojrzewać, że nie jest dziełem już skoń­czonym i zamkniętym, ale wciąż zmierzającym do ostatecznego i pełnego wyrazu artystycznego. Mimo to już od pierwszych wieczorów spełnia swoje pod­stawowe zadanie. Wzbogaca widza o refleksję tym bogatszą i cenniejszą, że sięgającą do różnych stref naszych doświadczeń i naszej wrażliwości. Z bły­skawicznych starć politycznych i etycznych racji, z egzystencjalnych pytań, z chaosu zbrodni wyłania się zawarta w słowach Demetriusa prawda, że życie bez działania, walki i nadziei: "to jak martwe mo­rze, lub jak chory bez doktora".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji