Artykuły

Ludzie marginesu judo i... scena

BYŁ to na pewno krok ryzykowny. Przenieść nowelę fil­mową MARKA PIWOWSKIE­GO na scenę, prawie zupełnie nie zmieniając materii literackiej i konstrukcyjnej - to rzeczywiście "nadwojebabkawróży".

Tymczasem RYSZARD SMOŻEWSKI, który już w "Złotym chłopcu" pokazał za­skakujące rozwiązania i pomysły reżyser­skie - przeniósł na scenę historię Belusa, Studenta, Szajby, Bimbra, Globusa... sło­wem specyficznego światka ludzi margine­su. Kiedy jeszcze oglądałem fragmenty prób, wydawało mi się, że najtrudniej bę­dzie związać w logiczny sposób wielość zamierzonych planów, sytuacji i epizodów, że w tej wielości może zginać zasadniczy wątek moralny. Smożewski jednak popro­wadził przedstawienie dwoma nurtami, które w zasadzie uzupełniają się wzaje­mnie. Wątek Belusa i Studenta (podstawo­wy w noweli), czyli historia zdrady, dwulicowości i przegranej - przeciwstawiony rozumowaniu oraz postawie kapitana mili­cji śledczej Zbigniewa Mildego dominuje w przedstawieniu i mimo różnych cezur czasowych, różnych planów - jest jasny, czysty, klarowny. Za drugi wątek (nieobec­ny w samej noweli) na pewno można uznać całą otoczkę obyczajową - walczących judoków, tańczących w dyskotece mło­dych ludzi, zgiełk uliczny z pędzącym na motorze milicjantem, więzienną "patelnię" i sceny w kawiarni.

PRZEDSTAWIONE tu dwa światy po­zornie istnieją niezależnie od siebie. Ale w rzeczywistości Smożewski kła­dzie nad wątkiem Belusa tę właśnie obyczajową metaforę. Tamten świat mar­ginesu nie istnieje niezależnie od świata ulicy, dyskoteki i siły pięści. Istnieją powiązania przyczynowo-skutkowe, które okre­ślają relacje - między światem mody, kon­sumpcji, blichtru życia a losami włamywa­czy i doliniarzy. Jeśli zgodzić się z tezą przedstawienia i traktować sceny obycza­jowe jako ilustrację i równocześnie genezę wątku głównego - spektakl "PRZEPRA­SZAM, CZY TU BIJĄ" trafia do widza nie tylko wielkością działań oraz zaskakują­cych pomysłów reżyserskich. Trafia praw­dą o niektórych cechach naszej rzeczywistości, której przesłanie zamknięte jest w natrętnym, powtarzanym z głośnika, syg­nalizowanym przez syrenę wozu milicyj­nego ostrzeżeniu: zmniejszyć szybkość, zmniejszyć szybkość...

Struktura formalna przedstawienia jest ateatralna. Akcja dzieje się w całym tea­trze, umowność miejsca akcji zmienia się z minuty na minutę, sceny zasadniczej osii dramaturgicznej raz po raz znajdują ripo­stę i komentarz w scenach zbiorowych, na kilku planach równocześnie dzieją się róż­ne sytuacje, układy sceniczne cechuj wręcz koronkowa robota. Nie sposób raz oglądając spektakl, wychwycić całą jego złożoność, ale równocześnie w tej złożono­ści przedstawienia każdy widz znajdzie i wybierze sobie te wartości, które zrozu­mie oraz zaakceptuje.

"PRZEPRASZAM, czy tu bitą?" ma przede wszystkim dobre tempo, jest spektaklem publicystycznym, reportażowym, współczesnym.

Można by doszukiwać się atrakcyjności tego przedstawienia w samym jego temacie, w wątku kryminalnym. Można by - gdyby nie sens pytań moralnych zadawanych akurat w środowisku przestępczym. Bowiem właśnie fakt powszechnej negacji postaw i etyki ludzi marginesu przeciwstawiony ważnym problemom zaufania, szlachetno­ści, przyjaźni - czyni owe pytania nader wyraźnymi i konkretnymi.

Niektóre pomysły reżyserskie mogą uchodzić za efektowne. Nawet gdyby tylko efektowne - to bez nich nie wyobrażam sobie tego przedstawienia, które bez tej ornamentyki (walki judoków, znane prze­boje muzyczne, taniec, światła, rekwizyty) utraciłoby swój teatralny charakter.

Generalnie role aktorskie w "Przepra­szam, czy tu biją" były obsadzone trafnie. Obok tradycyjnego dialogu wprowadzono w przedstawieniu mowę zależną - akto­rzy wypowiadają kwestie w przestrzeń, opowiadają akcję, są jednocześnie bohatera­mi i narratorami. ANDRZEJ GRABOWSKI w roli Belusa momentami ekspresyjnością interpretacji przerysowywał postać. Nie zawsze siła głosu decyduje o emocjach. Była to jednak w sumie rola wieloodcieniowa; Grabowski stworzył Belusa nie opryszka, przestępcę bez skrupułów, ale - człowieka kierującego się jednak w swych decyzjach oraz kontaktach ludzkimi uczu­ciami. Dlatego nie jesteśmy do końca pewni czy Milde ZBIGNIEWA KŁOPOCKIEGO ma prawo do podstępnego ujęcia Belusa. Postać Mildego została przez Kłopockiego zagrana jednoznacznie - Milde jest tylko oficerem śledczym, dla którego prawo i po­rządek są ponad uczuciami. Z czwórki kompanów Belusa najbardziej podobał mi się Szajba ZENONA JAKUBCA i Globus JANUSZA ŚWIERCZYŃSKIEGO. Charak­terystyczny Bimber WOJCIECHA DROSZCZYŃSKIEGO przy całej zewnętrznej ory­ginalności interpretował tekst niepotrzeb­nie chyba żydłacząc. Z ról, które miały wyraźną indywidualność, na pewno trzeba wymienić Studenta ZBIGNIEWA GORZO­WSKIEGO, Melomana ŁUKASZA PIJEWSK1EGO, a także postacie 2 doliniarzy, za­grane dowcipnie przez TOMASZA PÓŹ­NIAKA i JERZEGO OGRODNICKIEGO.

Sądzę, że trudną materię dramaturgiczna, udało się przenieść na scenę i zamknąć w wymowny, funkcjonalny kształt plasty­czny autorce scenografii - MARII ADAM­SKIEJ. W wielu przypadkach właśnie roz­wiązania scenograficzne są wręcz pomy­słami reżyserskimi, współdecydując o spój­ności i klarowności akcji.

TARNOWSKA PRAPREMIERA noweli Piwowskiego jest niewątpliwie wy­darzeniem teatralnym i artystycz­nym bardzo interesującym, skrzącym się od pomysłów, puent, gagów, sytuacji. Udało się twórcom tego przedstawienia podporządkować tę wielość głównemu wąt­kowi i nadrzędnej metaforze. Co więcej - wzbogacić sam tekst o tę właśnie meta­forę i pytania etyczne. I jeśli w tym kie­runku będziemy interpretować zamierzenia i samą realizację twórców - będzie to spektakl nie tylko efektowny, ale prze­de wszystkim - mądry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji