Przygody Tomka gawędziarza
"Tomek Sawyer - trzeba umieć sobie radzić" w reż. Piotra Ziniewicza w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Zamiast feerii przygód - słuchowisko według sławnej książki Twaina. Zamiast oczekiwanej akcji nieustanna bieganina - po scenie i widowni.
Jak można sądzić z tytułu "Przygody Tomka Sawyera - Trzeba umieć sobie radzić" miały być obrazem figlów i przebiegłości. Bohater należy do tych nastolatków, którzy maksimum energii wkładają w omijanie obowiązków. Niestety z Tomka i jego kompanii, małolatów o bogatym koncie wyczynów, reżyser zrobił gawędziarzy przywiązanych do swoich przyzwyczajeń.
Współczesne stroje mają zaznaczyć, że wszystko dzieje się teraz. Ma to jeszcze podkreślić scena, w której Tomek i Becky, dziewczyna, która mu się podoba, żują tę samą gumę, co chwila przekładając ją z ust do ust... Taki niby z życia wyjęty "obrazek" serwowano w czasach, gdy guma do żucia była towarem deficytowym. Teraz owa scenka jest tylko obrzydliwa.
Kara w postaci bicia po twarzy to też niezbyt fortunny chwyt sceniczny w opowieści adresowanej do małolatów.
Natomiast prawdziwych m.in. pirackich przygód zabrakło, a sensacyjny obrazek, w którym pada trup został tylko zasygnalizowany w konwencji teatru cieni. O ile adaptacji i inscenizacji Piotra Ziniewicza nie sposób uznać za udaną i atrakcyjną, a szara dekoracja Macieja Kubickiego nie cieszy oko, to z przyjemnością ogląda się młodych aktorów. Maciej Więckowski nawet jako nudny Tomek stara się koncentrować uwagę. Dużo emocji i wdzięku w postać dokuczliwego młodszego brata wkłada Magdalena Dratkiewicz. Becky, nastolatką jak z Beverly Hills jest Maja Korwin. Młodzieżowej reprezentacji jako niesforny Huck sekunduje wiecznie chłopięcy Jacek Łuczak.
Uznanie należy się autorkom plakatu 10-letniej Kasi i 12-letniej Oli Wojciechowskim z Pracowni Rysunku i Malarstwa łódzkiego Pałacu Młodzieży. Szkoda, że inscenizacja nie oddaje kolorowego świata z ich malarskiej wyobraźni.