Artykuły

Kłopoty ze scenariuszem

Spotęgowany przez nagły wzrost produkcyjnych potrzeb kryzys filmowej literatury wykształca skuteczny mechanizm samoobrony w postaci coraz to liczniejszych re­żyserskich propozycji autorskich. Scenariusze te bowiem nie tylko bez trudu wygrywają wyścig do produk­cji, ale - co ważniejsze - satysfak­cjonować potrafią i wymagającego profesjonalnego warsztatu zawodow­ca, i spragnionego tematycznych od­kryć odbiorcę. Nieoceniony pod tym względem miesięcznik "Dialog" ujawnił w cyklu kilkunastu ostat­nich numerów szereg takich przy­szłościowych propozycji, z których na pierwszym miejscu wymienić trzeba bezsprzecznie nowelę Marka Piwowskiego pod tytułem "Przepra­szam, czy tu biją?"

Jest to tekst niecodzienny, głów­nie z tego względu, iż Piwowskiemu, konstruującemu przepojoną "atmo­sferą współczesapgo życia" opowieść o ludziach z charakterem, udało się już w warstwie scenariusza ustrzec wielu uproszczeń niesionych przez konwencję "męskich wyznań". Ma­newrując pomiedzy Scyllą inteligen­ckich, popaździernikowych analiz filmowej "chuliganologii" a Charyb­dą "etyki kumplostwa" naturalistycznej prozy, zafascynowanej społecz­nym marginesm, dostrzegł Piwow­ski podstawowe niebezpieczeństwo w postaci raf konwencji kryminalno-sensacyjnej. Pamiętał zapewne o diagnozie Zygmunta Kałużyńskiego, iż wszelkie "próby adaptacji krymi­nału u nas pozostały w granicach parodii, mniej lub więcej bezwied­nej". Nie zapomniał też o dowodzie KTT, "że w społeczeństwie, gdzie szacunek wobec prawa nie jest zasa­dą najgłębiej zakorzenioną w umy­słach, powieść czy film kryminalny są niemożliwe". Dlatego też pojedy­nek pomiędzy przestępcą i organa­mi ścigania starał się Piwowski spro­wadzić z meandrów zagadki kry­minalnej na drogę zagadki etycznej.

Nowela ma dwóch bohaterów: Be­lusa i Waldka, pierwszy to mistrz włamań, niesamowity cwaniak, któ­ry - mimo licznych grzechów na su­mieniu - wywija się stale milicji. Drugi - to sprawca drobnego prze­stępstwa, tak przerażony swoim wy­stępkiem chłopak, że godzi się współ­pracować z milicją, celem zdema­skowania Belusa. Belus, nie złapany nigdy na gorącym uczynku, a pro­wadzący z organami ścigania świadomą zabawę "w kotka i myszkę", to przedstawiciel marginesu, straż­nik okrutnej etyki i lojalności, obowiązującej wśród złodziejskiej ferajny. Waldek, złapany od razu, staje się "wabiem", jest tyl­ko narzędziem prowokacyjnej gry, jaką z Belusem rozpoczęła milicja.

W momencie, kiedy Waldek pozy­skuje całkowicie zaufanie Belusa, gra zaczyna być jednostronnym za­stawianiem pułapki. I w tym miej­scu pojawia się problem etyczny, który staje się udziałem nie tylko miotanego wyrzutami sumienia Waldka. Problem ten zawiera się w często stawianym w westernach i kryminałach pytaniu: czy przestępców trzeba zwalczać metodami równie niskimi? Piwowski ustami prowadzącego sprawę kapitana Milde odpowiada: tak, przywołując kategorie "nowych wymagań" społecznej moralności. Ale ta deklaracja jest w scenariuszu podważona rozterkami wewnętrznymi Waldka, który nie­ustannie zapytuje sam siebie, czy mógł postąpić inaczej, czy miał szan­se wolnego wyboru, sprzeciwu, uchy­lenia się. Na pytanie: jest Waldek społecznym bohaterem, czy zdrajcą kumpla, Piwowski w noweli nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Na szczę­ście.

Równie szczęśliwym zabiegiem jest związany z realiami otaczające­go życia humor, raz - gorzki, raz - czarny, humor, wprowadzający niezbędny dystans w ocenach boha­terów. Piwowski kpi sobie nie tylko ze swego lumpenproletariackiego bohatera, ale i jego słowami zgłasza swoje ironiczno-sarkastycane uwagi w stosunku do wielu zarejestrowa­nych w tle działań bohaterów prze­jawów otaczającej rzeczywistości.

Piwowski-scenarzysta dokonał rzeczy niesłychanie rzadkiej. Otwie­rając wszystkie możliwe konteksty każdego działania uniknął jednozna­cznych, upraszczających motywacji, stworzył sobie zatem już w noweli szansę wyjątkową dla siebie jako re­żysera.

Tryb warunkowy ostatniego zda­nia mówi wyraźnie, iż - mimo po­wołania do życia filmu niezwykłego, obdarzonego jedną z czterech głów­nych nagród Festiwalu w Gdańsku - tak się jednak nie stało. Nieco in­ny zawód sprawiła wersja teatralna, zaproponowana przez Ryszarda Smożewskiego w ambitnym Teatrze imienia Solskiego w Tarnowie. Smożewski znakomicie wyczuł wymiar spra­wy, poszedł na całego, puszczając pełną machinę teatralną w ruch.

Kiedy wchodzi się do teatru, po­łyskują wszędzie milicyjne mundury, a urocze milicjantki pobierają opła­tę za sprzedawane programy. Ryczy dyskoteka, scena pełna przebranych już aktorów: milicjanci wyższych szarży studiują jakieś papiery, ktoś bezmyślnie ogląda telewizor, w rytm muzyki dyskotekowej tańczą pary, kilku niebezpiecznie wyglądających wyrostków przechadza się prowoka­cyjnie, ktoś gwiżdże milicyjnym gwizdkiem, ktoś w więziennym stro­ju uprawia przymusową gimnastykę, wreszcie na specjalnej macie grupa dżudoków bez przerwy powtarza chwyty i przerzuty. Po zgaszeniu światła inscenkator raczy nas sceną przyłapania na gorącym uczynku Be­lusa i natychmiast sugeruje, iż zary­sowana na wstępie ruchowa symultanka będzie towarzyszyć odtąd pub­liczności jako atrakcyjny przeryw­nik. W retrospekcji zaś podzielonej dodatkowo na wiele powracających segmentów kilku scen (prucie kasy i złapanie Belusa, parada więzienna złodziei, scena ukarania Bimbra, roz­mowy Belusa z Waldkiem i Waldka z Mildem) opowiedziana zostanie ca­ła historia w ten sposób, iż pełną rekonstrukcję wszystkich spraw otrzyma dopiero widz na końcu.

Dla odbiorcy jest to jednak nie tylko "atrakcja", ale poważne osła­bienie uwagi. Minutowe wycinki ze scen przerywane niesłychanie gło­śnymi blackoutami gubią bowiem po­szczególne motywacje, a aktorom nie pozwalają na zarysowanie, nawet to najbardziej konturowe, postaci. Stąd i postaci, tak wyraziście napisane w noweli filmowej tu całkowicie utraciły swą siłę. Co więcej, w kakofo­nii dźwięku, feerii świateł i polifonii głosów ginie dystans Piwowskiego, a "heroiczna męskość" i "etyka kumpelstwa" wysuwają się na plan pierwszy. Belus ze spektaklu Smożewskiego nosi rysy "szlachetnego przestępcy", górującego zdecydowa­nie nad rozdygotanym Waldkiem. W znacznej mierze taką wymowę przy­gotowała aktorska przewaga And­rzeja Grabowskiego jako Belusa nad Zbigniewem Gorzowskim-Waldkiem. Z drugiej strony Zbigniew Kłopocki jako Milde, jowialny, dobroduszny, sam pełen skrupułów równie prze­konywająco wygrywa z Waldkiem. Smożewski zarysowuje pojedynek Belusa z Mildem ciekawie, chociaż Waldek sprowadzony zostaje do roli konstrukcyjnego medium, a zbytnia fragmentaryczność kwestii i nad­miar efektów nawet i tę sprawę gu­bi. Najwięcej czasu na wypowiedź otrzymał niespodzianie Bronisław Opałko, studencki piosenkarz, śpiewający na scenie song o zdradzie. I jest to spostrzeżenie charaktery­styczne, ujawniające hierarchię teat­ralnych zabiegów i scenicznych efektów.

Resume? Scenariusz Piwowskiego na scenie tarnowskiej, zachowując kilka pominiętych przez samego autora w filmie znaczeń, potwierdził tylko swoje myślowo-wyobraźniowe bogactwo, natomiast jego teatralizacja wyraźnie się nie udała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji