Klasyka z nowoczesną nastawnią
Chcę państwu przedstawić bohaterkę nowego sezonu w naszym teatrze - przemówił tajemniczo dyrektor Zenon Butkiewicz po sobotniej premierze Fredrowskiej komedii. Po chwili okazało się, że chodzi mu o nowoczesną nastawnię świateł Reiche & Vogel ABS 36.
Scena przy Wałach Chrobrego rozpoczęła sezon klasycznie: Fredrowską komedią kostiumową sprzed ponad 100 lat. Widzowie obejrzeli kawałek dobrego rzemiosła teatralnego i nie zawahali się nagrodzić artystów brawami na stojąco.
"Damy i huzary" to komedia prozą, w której pobrzmiewają wojskowe doświadczenia Aleksandra hrabiego Fredry. Można się ich doszukać i w innych dziełach czołowego polskiego komediopisarza, ale to właśnie "Damy..." są najchętniej i najczęściej grywaną jego sztuką. Intryga, oparta na serii zabawnych mezaliansów, nie jest może zbyt oryginalna dla koneserów teatru, ale jak celnie zauważyła po spektaklu aktorka Nina Grudnik - przecież na widowni siedzi już całkiem nowe pokolenie. Pokolenie, dla którego właśnie klasyczna, XIX-wieczna komedia, odegrana tradycyjnie i bez udziwnień - stanowi prawdziwą egzotykę.
Zresztą - podczas sobotniego spektaklu świetnie bawili się wszyscy - nie tylko młodzież i starsi widzowie, ale także aktorzy. Co z przyjemnością dało się odczuć. Miłosne perypetie huzarów na urlopie (w tych rolach: Major - Adam Zych, Rotmistrz - Jacek Polaczek, Edmund - Mateusz Bejgier) uwikłanych w intrygi sióstr Majora (znakomite Panie: Orgonowa - Nina Grudnik, Dyndalska - Iwona Kowalska, Aniela - Grażyna Madej) wzbudzały salwy śmiechu pośród publiczności. Śmiał się szczerze (tak wyglądało) sam prezydent Sochański.
Trudno nawet wyróżniać grę poszczególnych wykonawców - sztuka została zagrana dziarsko, po huzarsku, momentami nawet brawurowo (akrobatyka na koniu gimnastycznym w wykonaniu niezwykle sprawnej Grażyny Madej) - może właśnie dzięki temu, że aktorzy potrafili się sami rozśmieszyć tekstem. Nie sposób jednak nie zauważyć powrotu na scenę Niny Grudnik - aktorki nie tylko szczecińskich scen, dziś cenionego pedagoga teatralnego. Jej Orgonową widzowie przyjęli z aplauzem, czemu dali też wyraz w foyer, już po spektaklu.
Scenografię - oszczędną i białą w tonacji - przygotował Jan Banucha, również autor projektów kostiumów. Na tym tle najefektowniej wypadła największa - zdaniem dyrektora Teatru Współczesnego, Zenona Butkiewicza - bohaterka wieczoru - nowoczesna nastawnia świateł. Zaraz po owacjach, jakie zgotowano aktorom, zaprezentowano bowiem - w dowcipny sposób - możliwości nowego teatralnego nabytku. Przy okazji dyrektor Butkiewicz nie omieszkał podziękować miejskim urzędnikom za hojność (nastawnia kosztowała prawie 1,4 starego miliarda złotych).
Prócz nastawni teatrowi przybyli też nowi aktorzy - Katarzyna Więckowska (absolwentka łódzkiej ,,filmówki") oraz Dymitr Hołówko (też łodzianin, ale ostatnio aktor toruńskiego Teatru im. Wilama Horzycy). Powitano ich ciepło i życzliwie.