Artykuły

Stolica niedofinansowana, za to tajna

Wrocław ma szansę przejść do historii jako najbardziej tajna Europejska Stolica Kultury spośród wszystkich miast, które dotąd pełniły tę funkcję - pisze Mariusz Urbanek w miesięczniku "Odra".

Dwa lata temu magistrat zadeklarował, że program wydarzeń na rok 2016, kiedy to Wrocław obejmie stołeczne obowiązki, zostanie ogłoszony pod koniec roku 2015 i konsekwentnie się tego trzyma.

Owszem, kuratorzy ESK dzielą się z mediami swoimi pomysłami i życzeniami, ale o tym, co miało być organizowane na pewno, mieszkańcy dowiadują się, gdy okazuje się, że organizowane nie będzie. Na przykład z winy rządu.

Na początku września ministerstwo kultury poinformowało władze Wrocławia, że miasto dotację na ESK otrzyma, ale prawie o połowę mniejszą. Nie dwieście cztery miliony, a tylko sto dziewiętnaście, nie od razu, ale na raty, nie do ręki, ale za pośrednictwem Narodowego Forum Muzyki (w budowie), i nie na pewno, ale prawdopodobnie. Dyrektor Biura Festiwalowego Krzysztof Maj co prawda oświadczył, że należy i tak się cieszyć, bo lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, ale skorzystał z okazji, by poinformować, na co wrocławianie w związku z mniejszą dotacją liczyć nie mogą. Otóż nie będzie ani Europejskiego Kongresu Mediów, ani Kongresu Futurologicznego Stanisława Lema, ani paru innych imprez. Właściwie należy zapytać dyrektora Maja, dlaczego tylko tylu? Obcięcie rządowej dotacji to wymarzona okazja, by ogłosić bardzo bogaty i fantastyczny program bez ryzyka, że trzeba go będzie później zrealizować. Niczego nie planuje się równie łatwo, jak tego, czego i tak nie będzie.

To, że rząd pieniądze co prawda dał, ale mniej niż zakładał projekt, zbiegło się z falą krytyki Wrocławia i ESK, która przelała się w sierpniu i wrześniu przez ogólnopolskie media. Od "Polityki" (stolica gminna, a nie europejska), przez "Krytykę Polityczną" (zmarnowana szansa), "Res Publikę Nową" (koncert psucia idei ESK), po "Gazetę Wyborczą" (będzie nieciekawie). Być może nie miało to wpływu na decyzję o obcięciu dotacji, ale jeśli ministerstwo kultury będzie chciało dalej ją ograniczać, argumentów mu nie zabraknie. Wakacje, choć zwykle w kulturze są czasem letargu w oczekiwaniu na kolejny sezon, we Wrocławiu były okresem walki. Momentami nawet walki byków.

Zaczęło się od dyskusji z elementami awantury o kupione za sześć milionów złotych (m.in. za nagrodę im. Meliny Mercouri, którą Wrocław dopiero dostanie za tryumf w wyścigu do tytułu ESK) fotografie Marilyn Monroe. Miały być świetnym interesem, okazało się jednak, że zakup nie obejmuje praw do wykorzystywania wizerunku aktorki. Jeśli więc ktoś miał nadzieję kupić ukochanej nocną koszulkę z gołą Marylin, to niestety nic z tego. Z kubków, magnesów ze zdjęciami i lalek o kształtach gwiazdy też.

Potem nastąpiła awantura z elementami dyskusji o "Tauromachię", wystawę dzieł Francisca Goi, Pabla Picassa i Salvadora Dalego (z walką byków, jako motywem przewodnim). Ekspozycja okazała się sukcesem na skalę europejską tylko w oczach jej organizatorów i wrocławskich urzędników ds. kultury, którzy wyłożyli na wystawę co najmniej trzy miliony zł (kwota oczywiście jest tajna). Nie przyjęli do wiadomości, że w krytyce nie chodziło o to, iż wystawa jest kompromitująca, bo nie jest, ale o poziom nadęcia i propagandowej hucpy, które ją poprzedzały.

Wreszcie odbyła się awantura bez pozorów choćby dyskusji o odwołanie dyrektora Teatru Polskiego, Krzysztofa Mieszkowskiego. Teatru fetowanego, ze sporą frekwencją, ale rozrzutnego, co miał mu za złe wicemarszałek ds. kultury Dolnego Śląska Radosław Mołoń, który zadeklarował nawet, że do teatru nie chodzi. Prawdopodobnie, żeby nie powiększać deficytu. Dyskusję zabiła reżyser Monika Strzępka, nazywając Bogu ducha winną przewodniczącą sejmiku województwa dolnośląskiego "piz... niemytą" (bronił jej nawet teatr), funkcjonariusza Urzędu Marszałkowskiego "jeb... homofonem i antysemitą", a Wrocław "obsraną stolicą niewiadomoczego". Mieszkowski w teatrze został (jako zastępca ds. artystycznych), ale mam nadzieję, że Monika Strzępka nigdy już nie będzie chciała w jego teatrze niczego reżyserować. A on nie będzie miał dość pieniędzy, by jej zapłacić.

Oczywiście Wrocław nie ustaje w staraniach, by jeszcze umocnić swoją pozycję stolicy kultury najbardziej tajnej z tajnych. Dyrektor Maj ogłosił we wrześniu, że oto pojawił się duży sponsor, który będzie biznesowym partnerem ESK. Umowa jest podpisana od dwóch miesięcy, ale dyrektor nie powie o kogo chodzi.

W końcu tajność zobowiązuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji