Artykuły

Kontrast i manipulacja

Z głośników słychać niepokojący cover piosenki "Our house". Kamera powoli rejestruje białe domki na przedmieściach. Z pozoru wygląda sielankowo, jednak podskórnie czujemy zbliżającą się grozę. "Bis zum Tod" ("Aż do śmierci") to trzecia część trylogii o "białej, nuklearnej rodzinie", jak nazywa swój cykl reżyser Markus Öhrn. Poprzednie dwie - "Conte d'Amour" oraz "We love Africa and Africa love us" również były prezentowane w Poznaniu w ramach cyklu "#nie jesteś mi obojętny" w CK Zamek - pisze Stanisław Godlewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Podobnie jak w poprzednich spektaklach - tematami były patologiczna miłość oraz rodzina jako miejsce pełne przemocy i władzy, tym razem ubrane w formę rock opery.

Przedstawienie (choć to określenie mocno ograniczające, bo reżyser miesza ze sobą koncert, instalację, performance i wideo-art) działo się w zamkniętym białym domu, którego wnętrze wyświetlane było na jego zewnętrznej ścianie. W tej nieskazitelnej przestrzeni, wypełnionej tylko nowymi meblami z Ikei, reżyser umieścił trzyosobową rodzinę - ojca, fanatyka zdrowego trybu życia, który wciąż powtarza, jak kocha życie, matkę (graną przez mężczyznę), zajmującą się tylko sprzątaniem, oraz trzynastoletniego syna, który wdaje się w romans z dużo starszym bibliotekarzem.

Öhrn oparł cały spektakl na kontrastach: kolorystycznych (czerń, biel i czerwień), muzycznych (deathmetalowe piosenki oraz powolny, hipnotyczny ambient) i tematycznych. Mimo że postaci rodziców są od początku oblepione krwią, ich zachowania pokazane są w sposób komediowy. Treści dotyczące tożsamości postaci (ciągle powtarzane: "chłopiec jest ofiarą", "ten mężczyzna jest pedofilem") są mówione spokojnym, kojącym głosem lub podawane w formie piosenki. Te kontrasty sprawiają, że napięcie wciąż rośnie. Muzyka grana jest albo niesamowicie głośno, aż wibruje widownia, albo delikatnie i lekko.

Aktorzy są albo przerysowani, albo skupieni, wyciszeni i precyzyjni. W świecie "Bis zum Tod" nie ma półcieni, tylko radykalność. Reżyser nie próbuje motywować działań swoich postaci. Psychologia tu nie istnieje.

Niesamowite też jest to, z jaką łatwością zostajemy jako widzowie zmanipulowani. Tak jak mówiła Anna R. Burzyńska w wykładzie poprzedzającym spektakl: "Öhrn jest mistrzem reżyserowania spojrzenia widza". Chociaż powinniśmy być przerażeni lub oburzeni (mamy jak na tacy podaną krew, pedofila, wątki satanistyczne), z fascynacją lub rozbawieniem podglądamy ten koszmar (aspekt perwersyjnej przyjemności wynikającej z podglądania jest bardzo istotny).

Öhrn jest głównie artystą wizualnym, przedstawienie ma bardzo konsekwentną estetykę, nawiązuje również do wielu dzieł i przedstawień, takich jak "Pieta" czy "Stworzenie Adama". W głowie uruchamiają się również inne konteksty: "Teoremat" Pasoliniego, a przede wszystkim "Funny games" Hanekego (bibliotekarz w swym nieskazitelnie białym ubraniu i powolnych ruchach przypomina psychopatów ze słynnego filmu).

"Bis zum Tod" jest niezwykłym wydarzeniem, jakie rzadko można oglądać w Poznaniu (i nie chodzi tu o kontrowersyjny temat). Ten spektakl zadaje pytania dotyczące istoty rodziny, miłości, inicjacji, współczesnego świata przepełnionego nachalnym optymizmem. Nie pozostawia obojętnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji