Artykuły

Subtelna miłość przytłoczona farsą

"Kawaler srebrnej róży" w reż. Güntera Mayra w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

To przedstawienie ma sporo zalet, ale i dużo wad. Najważniejsze, że jednak powstało. Każdy szanujący się dziś teatr na świecie grywa utwory Richarda Straussa, który operę wprowadził w XX wiek, pozostając wierny jej tradycji. Bez nich nasza wiedza o historii tej sztuki jest po prostu niepełna.

Stwierdzenie to wszakże nie dotyczy Polski. U nas - poza "Salome" - Straussa się nie wystawia, bo, jak twierdzą dyrektorzy, publiczność go nie lubi. Jak jednak może zmienić swą opinię, skoro nikt nie daje jej na to szansy?

By przekonać widzów do Richarda Straussa (nie miał on nic wspólnego z rodziną królów walca), nie należy chyba na początek sięgać do mrocznej "Salome". Łatwiejszy do pierwszego kontaktu jest "Kawaler srebrnej róży", bo to komedia pełna zabawnych sytuacji i świetnie nakreślonych typów, a w partyturze odbija się wielka indywidualność samego Straussa, są odwołania do Mozarta i melodyjne walce, jako że akcja rozgrywa się w Wiedniu.

Niemiecki reżyser gdańskiej inscenizacji postanowił ułatwić widzom kontakt z "Kawalerem srebrnej róży". Zrobił nie subtelną komedię, lecz raczej rubaszną farsę o perypetiach łóżkowych, przebierankach i obcesowych zalotach. A przecież opera Straussa opowiada także o czymś ważniejszym, bo obok intrygi komediowej zawarł tu kompozytor refleksję o przemijaniu młodości i bezskutecznej próbie zatrzymania czasu.

Tych uczuć doświadcza piękna Marszałkowa, która musi pogodzić się z tym, iż traci miłość młodszego od niej Oktawiana. To jedna z najpiękniejszych postaci kobiecych w dziejach opery, opisana przepełnioną lirycznym smutkiem muzyką. W Gdańsku ów liryzm dochodzi do głosu dopiero w finale, gdy cichnie farsowy tumult, a Marszałkowa widzi, jak ukochany odchodzi z młodą Zofią.

Gdańsk podjął ogromne ryzyko, bo skompletował wyłącznie polską obsadę, a nasi śpiewacy mają rzadki kontakt ze Straussem. Wszyscy starannie się przygotowali, ale efekt jest zróżnicowany. Od wymęczonej arii włoskiego Śpiewaka w interpretacji Rafała Kowalskiego, którą tradycyjnie powierza się wybitnym tenorom, do Pawła Izdebskiego, który stworzył wyrazistą postać grubiańskiego zalotnika barona Ochsa. Dobra aktorsko w licznych przebierankach jest Alicja Węgorzewska jako Oktawian, ale ta rola przerasta jej możliwości głosowe. Problemów wokalnych nie ma Katarzyna Oleś-Blacha (Zofia). Brakuje jej jednak finezji, tę na szczęście ujawnia Magdalena Barylak (Marszałkowa) w finale.

Orkiestrę poprowadził Sławek A. Wróblewski, ukazując wiele muzycznych smaczków Richarda Straussa. Tyle tylko, że mamy do czynienia ze skromniejszą wersją opery, opracowaną w późniejszych latach przez kompozytora dla potrzeb mniejszych teatrów. A więc i muzycznie jest to "Kawaler" nie całkiem taki, jakiego Strauss sobiepierwotnie wyobraził. Ale cieszmy się, że pojawił się na naszych scenach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji