Artykuły

Konrad i Stary Aktor

Z MIKOŁAJEM GRABOWSKIM, reżyserem "Wyzwolenia" w Starym Teatrze - rozmawia Jolanta Ciosek. "Przecież ten dramat jest w niemałej części opowieścią o teatrze. O jego dzisiejszej sytuacji, o jego pragnieniach, jego zaniedbaniach. Ale także o Polsce, społeczeństwie, o naszych emocjach, namiętnościach".

- Wystawia Pan "Wyzwolenie" w teatrze, w którym dokładnie trzydzieści lat temu odbyła się legendarna już inscenizacja tego tekstu zrealizowana przez Konrada Swinarskiego. Czy oznacza to, że podjął Pan teatralną dyskusję lub polemikę z tamtym przedstawieniem?

- "Wyzwolenie" Swinarskiego było dla mnie jednym z najważniejszych przeżyć teatralnych, a roli Jurka Treli nie zapomnę do końca życia. Ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że od czasu tej inscenizacji minęła epoka, przeszliśmy z jednego wieku w drugi, w Polsce zmieniło się wszystko, cały organizm polityczno-społeczny. Stąd też polemizowanie z tamtym przedstawieniem nie miałoby najmniejszego sensu. Natomiast nasz spektakl jest niewątpliwie kontynuacją myślenia Wyspiańskiego, tak mocno związanego ze Starym Teatrem poprzez inscenizację Swinarskiego. Tamten spektakl powstawał w zupełnie innym państwie, dla innych ludzi, inne sygnały ważne były wówczas, inne są dziś. W dużej mierze praca nad "Wyzwoleniem" polegała na weryfikacji pojęć, które dziś gdzieś się ulotniły, bezpowrotnie zaginęły bądź też są tak mało czytelne, że przywoływanie ich nie ma najmniejszego sensu.

- Które pojęcia Pan weryfikuje?

- Jest ich wiele, wspomnę kilka: Chrystusowość, posłannictwo, przywództwo duchowe, rola poezji romantycznej... Mógłbym długo wymieniać.

- "Wyzwolenie" jest nie tylko wielkim dyskursem o człowieku, świecie, ale i o teatrze. Muza w Prologu mówi: Tragiczna będzie nasza gra,/wyrzutem będzie i spowiedzią. Czy Pańskie przedstawienie to także wyrzut i spowiedź?

- Jeśli "Wyzwolenie" ma oddziaływać na widza, to musi być jednym i drugim. Jak sam tytuł wskazuje, ten dramat jest wyzwoleniem z czegoś. Owych wyzwoleń jest w tym spektaklu wiele.

- A z czego Pan chce wyzwalać siebie i nas?

- Nie mówmy o mnie, posłużmy się Konradem. On wierzy, że przez sztukę zbawi ludzi. Konrad nie godzi się na wiele rzeczy dookoła, których my, współcześni, wolimy nie dostrzegać. Tylko taki szaleniec jak on może wykrzyczeć swoją niezgodę, naciskać na bolące dla niego, a zasklepione dla nas rany. Sądzę, że dzisiaj ważniejsza od rozprawy Konrada z Polską jest jego rozprawa z człowiekiem: wolnym, swobodnie myślącym i próbującym nie być uwikłanym w to, co jest niewolą każdego - w jego własny świat. Z tego punktu widzenia "Wyzwolenie" jest nie tylko dramatem o Polsce, ale także dramatem egzystencjalnym człowieka nie godzącego się na sytuację, w której przyszło mu żyć. Odpadło jedno wyzwolenie wpisane w ten dramat - z niewoli politycznej. Ale na pewno pozostały inne, równie ważne - z formy polskiej, z formy człowieka ukształtowanego przez teraźniejszość. Z niewoli historii, która nas uformowała, z niewoli naleciałości, płaszczy, dekoracji i kostiumów, które nosimy na sobie i w sobie, a które przeszkadzają nam czytelnie rozpoznać naszą sytuację w dzisiejszym świecie.

- Wyrazem Konradowej niezgody na świat są jego słowa: Idę, by walić młotem. W co Pan, rozprawiający się od lat w teatrze z problemami człowieka, Polaka, świata i Polski, uderza dziś tym przedstawieniem?

- W "Wyzwoleniu" mamy do czynienia z zepsutymi mechanizmami. Zepsuty jest teatr, społeczeństwo, polityka - zepsuty jest człowiek. Stąd też Konrad z naszego przedstawienia uderza we wszystko, co przeszkadza mu swobodnie żyć. Jego rozmowa z Maskami świadczy zarówno o sile, jak i o słabości Konrada. Bo Konrad nie jest złożony z samych racji, ale jego wyjątkowość polega na tym, że chce dotrzeć do wszystkich drażniących go spraw i nazwać je na nowo. Jego walka trochę przypomina walkę Gombrowicza z formą. W tym sensie Gombrowicz jest niezwykle blisko Wyspiańskiego. Człowiek uwikłany w świat jest człowiekiem uwikłanym w formę. I o tym także jest "Wyzwolenie".

- Świadczy o tym rozmowa Konrada z Maskami, które reżyserzy różnie interpretowali: jako ucieleśnienie myśli bohatera, jako aktorów, z którymi Konrad dyskutuje o teatrze, czy też jako wyobrażenia ludzi otaczających go w życiu. A kim są Maski w Pańskim przedstawieniu?

- Rozmowa z Maskami dzieje się w dziwnej, trudnej do uchwycenia przestrzeni myśli Konrada. Ale czy Maski są tylko jego myślami? Nie. Czy są więc konkretnymi ludźmi? Nie. To coś pomiędzy realnymi osobami a kimś, kto jest wytworem jego myśli. Często przecież stres emocjonalny przekłada się u nas na rozmowę z przeciwnikiem skonstruowanym przez nas na użytek owej rozmowy. A czynimy to, by nasza myśl kreowała się coraz jaśniej. Z taką sytuacją mamy do czynienia w akcie z Maskami. Ale rozmowa Konrada z nimi jest także jego rozmową z miastem, z ludźmi z Krakowa i z Polski.

- Czy to jest również Pańska rozmowa z Krakowem, z Polakami?

- Nie może być inaczej. Każda realizacja "Wyzwolenia" musi być osobistym wyzwoleniem twórców: reżysera, Konrada, w tym wypadku Oskara Hamerskiego, i aktorów, czyli całego zespołu Starego Teatru. Bo przecież ten dramat jest w niemałej części opowieścią o teatrze. O jego dzisiejszej sytuacji, o jego pragnieniach, jego zaniedbaniach. Ale także o Polsce, społeczeństwie, o naszych emocjach, namiętnościach, o szeptach wiślanych, którym podlegamy, o ułudach, które kochamy, o oczarowaniach, z którymi spotykamy się na co dzień. Wreszcie o straszliwie złudnych wiarach, które w sobie pielęgnujemy.

- Czy i w tym przedstawieniu rozprawia się Pan z naszą narodowością brutalną ręką reżysera, do której nas Pan przyzwyczaił?

- Sposób realizacji zawsze warunkowany jest przez tekst, nad którym pracuję. Inaczej traktowałem "Trans-Atlantyk", inaczej Kitowicza. Wierzę, że nie sprzeniewierzam się poezji Wyspiańskiego i konstrukcji jego dramatu.

- W Pańskim przedstawieniu Jerzy Trela, pamiętny Konrad ze spektaklu Swinarskiego, gra Starego Aktora...

- Stary Aktor mówi swój monolog do młodego Konrada. A mówi w nim o wygasłym dla niego świecie teatru, o zmienionym systemie wartości, którego dzisiaj doświadcza. Mówi o klęsce teatru w nim samym, przestrzega Konrada przed zbytnią wiarą w sztukę. Nie przekonuje tym bohatera, który ma własny system wartości. Bo w gruncie rzeczy "Wyzwolenie" jest jedną wielką walką o JAKOŚĆ. Walką całego zespołu teatru, do którego przyszedł Konrad. I walką Konrada, który bywa nieznośny, odpychający i pyszny. Ale jest człowiekiem chcącym zmieniać ludzi, uporządkować po swojemu świat wartości. A tylko tacy jak on mogą tego dokonać.

- Młodzi, współcześni Konradowie chodzący po ulicach?

- To są adresaci tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji