Artykuły

Sztukmistrz z Lublina I.B.Singera - rzecz o Bogu i namiętności

"Ufff!!! Pojechali..." - po­myśleli sobie zapewne dziś rano pracownicy Te­atru im. Słowackiego, których wy­trzymałość psychiczna i fizyczna (Panią F. Zabrało w piątek Pogotowie), została poddana naj­wyższej próbie. Cały Kraków ko­niecznie chciał zobaczyć "Sztuk­mistrza". Trochę dlatego, że o tym granym już od roku na scenie wrocławskiego Teatru Współczesnego zrobiło się głoś­no w całej Polsce, trochę też dla­tego, że tematyka żydowska jest od pewnego czasu bardzo mod­na... Biletów oczywiście nie starczy­ło, tych, co bezskutecznie koła­tali do frontowych i "tajemnych" drzwi teatru było znacznie wię­cej niż szczęściarzy, którym udało się wejść. Takiego oblężenia nie pamiętał Teatr im. Słowackiego (podobnie zresztą jak inne teatry krakowskie) od wielu, wielu lat. Bodaj od czasów "Dzia­dów" w reż. K. Swinarskiego?...

Ale czy było to rzeczywiście wydarzenie wybitne, takie, które musi się zobaczyć? I tak i nie.

Teatr Współczesny nie dyspo­nuje niestety wybitnymi indywi­dualnościami aktorskimi, a przy­najmniej nie przedstawił ich w tym spektaklu (jedynym aktorem zdolnym przykuć uwagę, ożywić atmosferę w scenach kameral­nych był występujący w epizo­dycznej roli Jan Prochyra). "Sztukmistrz" zawiera więc w sobie praktycznie dwa spektakle. Jeden irytująco nudny i blady, drugi zaś - porywający. Ten pierwszy to wszystkie sce­ny fabularne; sprowadzały się one do popychania ślamazarnie to­czącej się akcji przy pomocy nieudolnie prowadzonego dia­logu. Nie przekonuje w tych scenach właściwie nikt. Bardzo słabe są role kobiece (a gdzież tym cichym bidulkom do nie­pokojącej, tajemniczej siły bo­haterek powieści Singera!), led­wie poprawnie wypadają role męskie, nie wyłączając zdecy­dowanie zbyt fircykowatego Ma­cieja Tomaszewskiego w roli Jaszy-Sztukmistrza: zgrabnie wy­uczone sztuczki nie kreują Oso­bowości. Zaś Jasza Mazur to wszak Osobowość nie byle jaka!

A co składa się na drugi spe­ktakl? Kolejno: bardzo piękne, bardzo funkcjonalne i niezwykle mądrze oświetlone dekoracje Wie­sława Olko. Fantastyczna, ideal­nie stymulująca napięcie i koloryzująca klimat muzyka Zyg­munta Koniecznego. Mistrzowsko ustawione i rozegrane sceny zbiorowe. Oto co stanowi o wielkości tego spektaklu, jego fascynującej magnetycznej wręcz urodzie. Rozkołysawszy nasze emocje tanecznym krokiem roz­modlonych chasydów, płonący­mi niespokojnie świecami, nie­regularnymi synkopami klarne­tu z żydowskiej kapeli, "Sztuk­mistrz" w reżyserii i choreogra­fii Jana Szurmieja zauroczył nas. Zahipnotyzował.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji