Artykuły

Hotel Inferno

"Bez wyjścia" w reż. Barbary Sass w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.

Przy wystawianiu Sartre'owskiego "Bez wyjścia" (tak brzmi tytuł dramatu w tłumaczeniu Antoniego Libery, szerzej znany jako "Przy drzwiach zamkniętych") warto wykrystalizować ideę stojącą za sytuacją przedstawioną, z drugiej zaś strony relacje między trojgiem bohaterów generują tyle napięć, że inscenizacja nie musi równać się przyjęciu chłodnej intelektualnej optyki. Reżyserce Barbarze Sass udało się tak pokierować aktorów, by stworzyć gęstą atmosferę opresji.

W przypadku "Bez wyjścia" trudno jest wdrożyć nowatorskie strategie inscenizacyjne - te mogłyby przyćmić wymowę dramatu. Scenograf, Paweł Dobrzycki, kreuje klaustrofobiczną przestrzeń. Mała scena Teatru Dramatycznego jest dodatkowo zamknięta ścianami uformowanymi na kształt fali. Tylną część pomieszczenia zabudowano masywnymi drzwiami. Wewnątrz znajdują się trzy jednakowe siedzenia. Muzyka Michała Lorenca to wybrzmiewające przy kluczowych kwestiach nienatarczywe motywy. Ostatecznie, "piekło to inni" - nie ma potrzeby mącenia percepcji widza dodatkowymi bodźcami.

Lokaj (Michał Podsiadło) wprowadza lokatorów do pokoju z sardonicznym uśmieszkiem przyklejonym do ust. Głuchy szczęk zamykanych drzwi zwiastuje rozpoczęcie stanu, który można by nazwać kaźnią współobecności. To sytuacja zetknięcia podmiotów o nieograniczonej wolności - konfrontacja z drugim człowiekiem jest zarazem konfrontacją z sumą konsekwencji własnych wyborów; istnienie wśród ludzi zmusza do rewizji zrealizowanego projektu egzystencjalnego, co najczęściej stanowi źródło udręki. Można sparafrazować słowa Sartre'a i stwierdzić, że piekło to my, powoływane do istnienia faktem cudzej egzystencji. Banalizując - spojrzenie w głąb siebie to intruzywna wersja wiecznej gehenny.

Józef Garcin (Piotr Grabowski) jest najbardziej wycofany z całej trójki; odnoszę wrażenie, że wycięto część kwestii tej postaci. Intelektualista usuwa się w cień, pragnąc izolacji. Mimo pozornego spokoju, wydaje się, że to właśnie Garcin najbardziej spala się od wewnątrz, analizując moralne aspekty decyzji podjętych za życia. O ile postać grana przez Grabowskiego w większym stopniu reprezentuje walkę wewnętrzną, o tyle w przypadku Inez i Stelli uwypuklono konfrontacyjny charakter interakcji. Kreacje aktorek zostały skonstruowane na zasadzie kontrastu. Filutka Stella (Agnieszka Warchulska) jest pozornie ekstrawertyczna (choć to ona najdłużej tai prawdę o swojej przeszłości), infantylna i próżna; paraduje po scenie w pastelowej sukience i niebotycznie wysokich szpilkach, choć można odnieść wrażenie, że nie czuje się w swoim stroju swobodnie - kostium i kompulsywnie poprawiany makijaż są namiastką kryjówki. Inez (Agnieszka Wosińska) jątrzy atmosferę zjadliwymi komentarzami, niemniej to właśnie ona jest najbardziej aktywną postacią z całej trójki - objawiając towarzyszom prawdę o ich położeniu, za każdym razem popycha akcję do przodu. Uderzający jest fakt, że relacje Inez i Stelli emanują erotyzmem - wreszcie położono nacisk na lesbijskie inklinacje Inez (związek z Florence nie pojawia się w retrospekcji kobiety bez przyczyny; problem z rozpoznaniem własnej orientacji seksualnej może stanowić jeden z "kręgów piekielnych" - w sztuce postać Inez jest najbardziej niejednoznaczna i niedookreślona, co usprawiedliwia wysuwanie najróżniejszych przypuszczeń). Przy iskrzącej, rozerotyzowanej konfrontacji kobiet, pożądanie Garcina wydaje się sfabrykowane, jakby został zmuszony odegrać kabotyński popis dla świętego spokoju.

Zespołowi należy się uznanie za dobre, kontrastujące kreacje. Wyalienowany Garcin Grabowskiego i eksponująca "wewnętrzne dziecko" Stelli Warchulska ustępują jednak Wosińskiej. Schrypnięty głos, zgarbiona sylwetka, niedbała dykcja czy butne odzywki odbiegają od wizerunku spodziewanego po szeregowej urzędniczce z pocztowego okienka. A jednak to właśnie udręka Inez najbardziej chłoszcze wrażliwość widza. Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że spektakl kończy się nagłym cięciem zanim dramatyczna spowiedź Garcina i Stelli w ogóle zdołała wybrzmieć, a cała chmura konfliktów - rozhulać jak prawdziwy huragan. Być może mam jednak masochistyczne skłonności. Piekło nigdy nie było komfortowym miejscem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji