Artykuły

Dwie królowe, jeden tron

"Maria Stuart" w reż. Adama Nalepy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Maria Stuart, która do historii przeszła jako namiętna kochanka, w interpretacji Doroty Kolak ma dużo powściągliwości. Z kolei racjonalistka Elżbieta I w wydaniu Katarzyny Figury nabiera sensualności. Premiera "Marii Stuart" w Teatrze Wybrzeże jest pojedynkiem dwóch aktorskich osobowości

Premiera "Marii Stuart" Friedricha Schillera w reżysera Adama Nalepy - który dzięki wcześniejszym znakomitym inscenizacjom "Nie boskiej komedii" i "Czarownic z Salem" zyskał w Gdańsku wierne grono widzów - zapowiadana była jako inauguracja nowego sezonu artystycznego i najmocniejszy akcent tej jesieni w Teatrze Wybrzeże. Atmosferę oczekiwania dodatkowo podgrzała decyzja obsadowa reżysera, który dwie główne role: angielskiej królowej Elżbiety I i szkockiej władczyni Marii Stuart powierzył największym gwiazdom tej sceny - Katarzynie Figurze i Dorocie Kolak. Ale na przekór wizerunkowi, rysom psychofizycznym obu aktorek i przyzwyczajeniom widowni postanowił obsadzić je a rebours. Figurze zaproponował rolę królowej Elżbiety - powściągliwej, konsekwentnej i oddanej krajowi racjonalistki. Natomiast stworzenie postaci Marii Stuart - bardzo kobiecej, namiętnej, kierującej się emocjami, ale nie znającej się na polityce - powierzył Dorocie Kolak.

Teatr laboratorium

Tym razem Adam Nalepa, koncentrując się na warstwie psychologicznej i poprowadzeniu postaci dramatu, zrezygnował z typowej dla siebie atrakcyjnej warstwy inscenizacyjnej, która w poprzednich spektaklach była składową ich sukcesów. W "Marii Stuart" na próżnio szukać ozdobników, zmian scenografii, zaskakujących elementów dekoracji czy nietypowych rozwiązań dramaturgicznych.

Miejsce akcji, która naprzemiennie rozgrywa się w więzieniu Marii Stuart i na dworze Elżbiety, scenograf Maciej Chojnacki oświetlił prostymi jarzeniowymi świetlówkami i wypreparował z jakichkolwiek elementów kojarzących się z historią, poza jednym krzesłem z napisem KING. Krzeseł jest w tym spektaklu zresztą dużo więcej - rzędami podwieszone pod sufit tworzą scenograficzny kontekst sztuki Schillera, której sens można by strywializować jako "walkę o stołki".

Ale odwołująca się do współczesności inscenizacja Nalepy sięga dużo głębiej - jest wiwisekcją motywów postępowania obu władczyń walczących o tron, do którego obie roszczą prawo. Jest analizą ich postaw i relacji z najbliższymi współpracownikami, z którymi równie łatwo idzie się do łóżka, co wysyła na śmierć.

Pojedynek na scenie

W gruncie rzeczy obie królowe, które łączyło pokrewieństwo, są do siebie podobne, do działania popychają je te same motywy. Z tą tylko różnicą, że jedna ma siłową przewagę nad drugą.

Dlaczego tak jest, skoro Schiller wyposażył je w różne osobowości i cechy charakteru? Odpowiedzią jest decyzja obsadowa reżysera. Maria Stuart, która do historii przeszła między innymi jako namiętna kochanka, osoba parokrotnie zamężna i słynąca z romansów, w interpretacji Doroty Kolak nabrała powściągliwości. W spektaklu zamiast zmysłowości obserwujemy jej wewnętrzną emocjonalność, która sprowadza się głównie do analizy własnej sytuacji i jej spodziewanych następstw.

Z kolei racjonalistka Elżbieta w wydaniu Katarzyny Figury zdecydowanie nabiera sensualności. Królowa Dziewica - jak historia nazwała Elżbietę I Tudor - w tym spektaklu wcale nie jest ascetką.

W efekcie widz, zwłaszcza w nabrzmiałej dramatyzmem scenie spotkania obu władczyń (do którego w rzeczywistości nigdy nie doszło), jest świadkiem fascynującego pojedynku dwóch aktorskich osobowości. Która z nich wygrywa tę rywalizację - widz musi odpowiedzieć sobie sam. Siłą Doroty Kolak jest skupienie, wybrzmiewanie pauz, stopniowanie napięcia, wreszcie wielkie doświadczenie na tej scenie. Dla Katarzyny Figury rola Elżbiety I jest - rzec by można - wielką inauguracją na deskach Wybrzeża. Przed laty oglądaliśmy ją w roli służącej w "Hannemanie", wiosną tego roku - w niedużych rolach w "Wyspie Marivaux" i "Ciągu". Ale dopiero rola angielskiej królowej daje jej pole do zaprezentowania pełni możliwości. A Figura w pełni z tych możliwości korzysta.

Efekt domina

Tak wyrazisty duet dwóch głównych bohaterek siłą rzeczy odsuwa w cień pozostałe role. Jedną z nich jest Dudley (Mirosław Baka), który choć związany z Elżbietą, skrycie i z wzajemnością kocha Marię Stuart. W rezultacie, by zachować życie, wpisuje się w grę intryg, która skończy się tragicznie. W tym celu wykorzysta też śmierć Pauleta (Piotr Witkowski). Dworskie manipulacje i przerzucanie odpowiedzialności złamią też życie wiernemu słudze Elżbiety Davisonowi (Robert Ninkiewicz) i baronowi Burleigh (Cezary Rybiński). I nie tylko im.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji