Artykuły

Arystofanes Ptaków i Gromiwoji

MAM na myśli koncepcję Tea­tru Powszechnego, który w swojej "Gromiwoji", wiele na pozór zostawiając z Arystofanesa, niewiele chyba pokazał nam z tego starożytnego komediopisarza, i Tea­tru Dramatycznego, który w swych "Ptakach", tępiąc jak tylko się da­ło tekst Arystofanesa, bodaj czy nie uchwycił wiele z ducha i cha­rakteru komedii Arystofanesowskiej. Wprawdzie ktoś mógłby postawić pytanie, czy piszący te słowa nie przesadza trochę, skoro sami auto­rzy przedstawienia w Teatrze Dra­matycznym - A. Jarecki i A. Osiec­ka - uważali za stosowne zaanonso­wać je jako "Ptaki" według Arysto­fanesa, zaś w programie, w słowie wyjaśniającym charakter spektaklu, z pewnym zażenowaniem przepra­szają starożytnego mistrza za to, co zrobili z jego sztuką. Istotnie, jesz­cze przed podniesieniem kurtyny mamy do czynienia z niezwykłą nie­spodzianką. Orkiestra jak najbar­dziej współczesna gra melodię kra­kowiaka (chór ptaków będzie póź­niej tańczył przy niej i śpiewał "Albośmy to jacy ptacy") przeplatającą się z Presleyowskim rock and rollem. Kiedy zaś już kurtyna zapowia­dana przez megafon (!) podniosła się (żelazna - co czyni aluzję, że znajdziemy się w jakimś współczes­nym Eldorado) i mamy przed so­bą napowietrzny Arystofanesowski Chmurokukułczyn - a według Ja­reckiego i Osieckiej - Orlistan wprawdzie zjawiają się na scenie Arystofanesowski Radodaj i Dobromyst, ale noszą polskie nazwiska Walczaka i Nowaka i całkowicie niearystofanesowska jest melodia, jaką śpiewają ("Wędrowali szewcy"). Tak też przez całą sztukę w zasad­niczy pomysł Arystofanesowski (ucieczka z otaczającej nas rzeczywis­tości do fantastycznego napowietrz­nego państwa Ptaków), przy zacho­waniu Arystofanesowskich postaci i częściowo (niewiele i niewiernie) Arystofanesowskiego tekstu, wchodzą drzwiami i oknami - a raczej ca­łym nieboskłonem - elementy niearystofanesowskie. A więc śpiewany i tańczony krakowiak, rock and roll, polonez, melodia roty i melodie koś­cielne, fragmenty wieszczów (Mic­kiewicz, Słowacki, Wyspiański), od­powiednio trawestowane powszech­nie znane ich "powiedzonka", w ro­dzaju Wyspiańskiego "ptak ptakowi nie dorówna, nie polezie orzeł itd."

Podobnie komediowe "szyldy" (jak to nazywa prof. T. Sinko w swej "Literaturze greckiej") godzą by­najmniej nie w starożytnych Ateńczyków, lecz we współczesną nam rzeczywistość (lub przedwojenną - pod tym względem autorzy uraczyli nas tematem satyrycznym nieco odsmażanym). By czytelnika tych uwag, nie wyznającego się w zagadnie­niach starożytnej komedii (tzw. staroattyckiej - jej rozkwit przypada na V w. przed Chrystusem, a jej najwybitniejszym przedstawicielem jest właśnie Arystofanes), zorientować, do czego zmierzam i po co to wszystko mówię, nieodzowne jest powiedzenie paru słów o wyglądzie i charakterze komedii Arystofanesa. Komedia staroattycka i co do swe­go pochodzenia (była syntezą ele­mentów ludowych, kultowych, dra­matu mitologicznego i dramatu po­staci), i ze względu na swój kształt sceniczny nie była zjawiskiem jed­nolitym. Podkreślmy tu silnie zde­cydowaną różnicę zachodzącą mię­dzy nią a najlepiej nam zapewne znanym typem komedii obyczajowo-mieszczańskiej, cechującej się głów­nie komizmem sytuacji i charakte­rów. O bogactwie zewnętrznym i wewnętrznym komedii staroattyckiej decydowały następujące cechy: nie była ona widowiskiem polega­jącym jedynie na grze aktora i re­cytacji, miała partie wokalne, akompaniament muzyczny fletów (staro­żytny instrument także "rozrywko­wy" - używany na ucztach w zbli­żony do naszego oboju czy klarne­tu), chór starożytny, stanowiący is­totny element komedii, występując tańczył czy przynajmniej tańcem przeplatał swe występy, jego recyta­cje były melorecytacjami. Cechy wewnętrzne komedii staroattyckiej, to przede wszystkim fantastyka, nie­zwykłość pomysłów (powietrzne państwo ptaków, powietrzna bloka­da bogów w komedii "Ptaki"), ko­mizm w samym założeniu sztuki (bojkot erotyczny mężczyzn przez kobiety jako środek walki politycz­nej, i to prowadzonej przez płeć, któ­ra w starożytności nie liczyła się w życiu publicznym, w komedii "Gromiwoja"), przedrzeźnianie wszystkich i wszystkiego, parodia (mitolo­giczny Bellerofont chce dostać się do nieba na Pegazie, w komedii "Pokój" Ateńczyk Winobraniec uda­je się na Olimp na żuku-gnojowcu), osobiste napaści na współczesne osobistości, akcenty polityczne (prof. T. Sinko mówi po prostu o funkcji publicystycznej komedii staroattyc­kiej - satyra polityczna była czasem tak silna, że prof. Sinko nie waha się mówić nawet o antypatriotyzmie tej komedii), i wreszcie jeszcze jed­na niemniej ważna cecha - charak­ter falliczny, niewybredna sprośność (stałym elementem kostiumu-trykotu aktora był przyszyty phallos).

Otóż przy współczesnym wysta­wianiu komedii starożytnej jest rzeczą niemożliwą zrekonstruować te wszystkie cechy. Strona muzycz­no-wokalna przepadła bezpowrotnie wobec braku zapisu nutowego, mi­mo wysiłku nie da się także odtwo­rzyć układu choreograficznego ko­medii - rysunki na wazach są tu zbyt wątłą pomocą. Osobiste napaści, satyra polityczna, cała warstwa pu­blicystyczna są to rzeczy zbyt ściśle związane z danym momentem histo­rycznym; smaku towarzyszących im uczuć ironii, goryczy, wściekłości nic nie odtworzy. W komedii staro­attyckiej mamy bardzo często przed­rzeźnianie stylu tragików. Ta jej ce­cha będzie zauważalna tylko dla bardzo uczonych filologów klasycz­nych i to wtedy, kiedy obcują z ję­zykiem oryginału, w tłumaczeniu zaś ta cecha się zatraca.

Wystawiając więc obecnie kome­dię staroattycka możemy iść po linii najmniejszego oporu podając widzowi możliwie wiernie jej warstwę kostiumowo-fabularno-literacką, a i wtedy zmuszeni jeszcze jesteśmy dokonać tu pewnej operacji, miano­wicie złagodzić nieco starożytną sprośność (przede wszystkim poob­cinać aktorom dekoratywne phallosy). W tym kierunku poszło przed­stawienie "Gromiwoji" w Teatrze Powszechnym. Przeoczono przy tym bardzo ważną cechę komedii Arystofanesa - parodię, co przecież można było oddać grą aktora. Od­nosiło się wrażenie, że twórcy przed­stawienia pomysł tak niezwykłego buntu kobiet wzięli zupełnie na se­rio i sufrażystowskie wystąpienia kobiet Arystofanesowskich brzmiały w ich interpretacji jak współczesne manifesty Ligi Kobiet. Dlatego tez nie miał racji Grzegorz Sinko uwa­żając ("Nowa Kultura" z 1. XI 1959, nr 44, rec.: "O wdzięku kobie­cym - programowo") za główny mankament przedstawienia brak prawdziwego strip-tease'u. (Uległ tu prawdopodobnie pozaarystofanesowskim sugestiom części naszej prasy społeczno-kulturalnej, która nie tak dawno jeszcze w strip-tease'ie upa­trywała zbawienie ludowego pań­stwa). Komedia Arystofanesa jest naturalnie zjawiskiem tak bogatym, że nawet tak podana miała w sobie jeszcze dużo krasy, ale na ogół było to widowisko nieco mdłe i publicz­ność śmiała się niezbyt przekonana.

Drugi sposób wystawiania Arysto­fanesa może polegać na znalezieniu takich środków współczesnego wy­razu, które by w sposób zrozumiały dla współczesnego widza oddały wszystkie cechy komedii Arystofanesowej i budziły w nim podobne doznania, jakie budził Arystofanes w widzu mu współczesnym. Jeśli Arystofanes przedrzeźniał tragików (Ajschylosa, Sofoklesa i przede wszystkim Eurypidesa), to czemuż Jareckiemu i Osieckiej nie miałoby być wolno wciągnąć do swego przed­stawienia Mickiewicza, Słowackiego Wyspiańskiego? Podobne paralele można by przeprowadzić z resztą cech komedii Arystofanesowej.

W ten sposób otrzymaliśmy nie rekonstruowaną starożytną komedię Arystofanesa, a widowisko analo­giczne. Że pełniejsze jest ono Ary­stofanesa niż jakakolwiek częściowa rekonstrukcja, to nie ulega wątpli­wości. Ponadto ono żyje. Przyznaj­my jednak, oczywiście, że należy o nim mówić: "Ptaki" według Arysto­fanesa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji