Oswojone Ptaki
według Arystofanesa wyhodował Andrzej Jarecki z towarzyszeniem Agnieszki Osieckiej (piosenki!). Wystawił w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy (kiedy wreszcie będzie się nazywał po ludzku - Teatr im. Leona Schillera?) - Konrad Swinarski, tegoroczny laureat, którego cichy festiwal zaczął się właśnie w Warszawie. Muzyka (całkiem zabawna) Stanisława Prószyńskiego. Choreografia - samego Witolda Grucy, nader lekka i zręczna. Scenografia Andrzeja Sadowskiego - byłaby najlepszą rzeczą w tym przedstawieniu, gdyby nie Barbara Kraftówna (Słowiczka) parodiująca operetkowe krygi prześmiesznie, ale wdzięcznie. Dają się lubić i pamiętać: Zdzisław Leśniak (Sykofant), Ludwik Pak (Dudek), Wojciech Pokora, Józef Nowak i Jerzy Magórski (Orły: Czerwony i Biały), a przede wszystkim Wiesław Gołas (Nowak) i Stanisław Gawlik (Walczak), dwaj krajowi Ateńczycy, którzy przybywają do niefrasobliwych ptaszków i zakładają im państwo, Orlistan; jego potęga ma się opierać na wykorzystaniu położenia centralnego, między niebem a ziemią, między ludźmi a bogami, którzy odtąd w stosunkach wzajemnych mają być uzależnieni od honorowego Ptaka Naczelnego, Walczaka. Fabułę i schemat Arystofanesa uszanowano, wcale nie mniej niż w innych przeróbkach np. Tuwima. Gorzej ze spójnością, drugi akt jest składanką i to wątłą. Pchła powiększona do wymiarów słonia nie mogłaby w ogóle się ruszać. S.T.S. na dużej scenie rusza się, ale z trudem. Sporo dobrych dowcipów, jeden fatalny: o dyplomatach z awansu. Brak jasności co do kierunku ataku, luki są wypełnione uprzykrzonym już szarganiem świętości (nasermaterializm) i zwalaniem wszystkich win na cechy narodowe (czysty idealizm). Zresztą "Ptaki" są oswojone i modne wybrzydzanie się na nie budzi obawę o naturalne prawa satyry. Aby zadowolić grymaśników, trzeba by wystrychnąć na dudka albo widza, albo Arystofanesa. To jednak się nie stało.