Artykuły

To jest egzystencjalizm?

Nie będę przytaczał tu treści "Procesu z Salem" granego obecnie z wielkim powodzeniem w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Nawet ci,którzy nie widzieli tej sztuki wiedzą na ogół,że jest to dramat osnuty na tle jednego z tych procesów o czary jakie_srożyły się jeszcze w St.Zjednoczonych pod koniec XVII wieku,tj. w tym czasie,kiedy moda na nie w Europie zaczęła szczęśliwie wygasać. Wiadomo też,że ów temat był dla Artura Millera tylko pretekstem do opisania atmosfery,jaka wytworzyła się w jego ojczyźnie pod wpływem działania Komisji do badania działalności antyamerykańskiej. I że podobieństwo jednych i drugich polega nie tylko na donosicielstwie,panice i innych atrybutach terroru,a jeszcze na pewnym specyficznym czynniku,który Jan Kott nazwał tak trafnie "logiką diabła",a który polega na tym,że "głównym dowodem na istnienie diabła są ci,którzy w niego nic wierzą".

To wszystko są rzeczy znane i wielokrotnie powiedziane,a mnie chodzi na razie o inny aspekt sztuki Millera,nie zasygnalizowany bodaj przez żadnego z dotychczasowych recenzentów,że "Proces z Salem" mówi o zachowaniu się ludzi postawionych wobec alternatywy: zginąć,albo wyrzec się swoich przekonań. Bo nie chodzi tu przecież tylko o oskarżenie kogoś niewinnego - jak to twierdzi Kott. Gdyby problem sprowadzał się do tego - sprawa byłaby daleko prostsza;a sam dylemat - może i cięższy,ale bez porównania mniej skomplikowany moralnie: nie trzeba wielkiego wyrobienia moralnego by wiedzieć,że w razie konfliktu: śmierć własna - morderstwo,obowiązkiem teoretycznym jest obrać to pierwsze,chociaż w praktyce mało kto tak postąpi. Ale sad inkwizycyjny nie żąda od Proktora tak wiele. Sąd, biorąc pod uwagę reperkusję społeczną jaką by wywołało skazanie jednego z najbogatszych i najpopularniejszych obywateli Salem - domaga się odeń tylko pisemnego stwierdzenia,iż "skłamał pod wpływem diabła". To jest doprawdy najmniejsze żądanie,jakie może postawić taki trybunał w takich okolicznościach; gdyby zrezygnował i z niego - postawiłby się sam w podejrzenie cichego sprzyjania czarom,a zatem wrogom Kościoła,a zatem i Państwa - bo w tych czasach wszystko to było tym samym. Tymczasem Proktor zajmuje stanowisko rozbijające tę jedność,stanowisko nie do przyjęcia dla sądu. Proktor,który zniósł mężnie tortury i grozę śmierci - nie może znieść logiki diabła. Proktor nie chce odwołać swych zeznań nie dlatego,że to by mogło spowodować aresztowanie dalszych jego znajomych,czy krewnych - ta ewentualność nie wchodzi w ogóle w rachubę - lecz,że to byłoby jednoznaczne z uznaniem słuszności uprzednio wydanych wyroków. Innymi słowy: Proktor nic chce oskarżać zmarłych. Staje w obronie prawdy wyzbytej z wszelkiego interesu. Zajmuje to samo stanowisko,co bohaterowie Camusa,Sartre'a i innych pisarzy spod znaku egzystencjalizmu. Nieraz można się spotkać z pytaniem: co to jest właściwie ten egzystencjalizm? - Tym,których ta sprawa ciekawi,a którym brak czasu lub odwagi na zapuszczenie się w odmęty pism Heideggera - radzę obejrzeć "Proces w Salem". Nie znam innego utworu - może poza "Dolą człowieczą" Malraux - który by ilustrował tak dobrze problemy egzystencjalizmu. I nic tu nie szkodzi,że ani Malraux,ani Miller nie są oficjalnymi wyznawcami "filozofii rozpaczy". Zarówno jeden jak drugi ukazują z niebywałą precyzją to właśnie zagadnienie,które dla egzystencjalizmu jest chyba najbardziej centralne: konflikt instynktu samozachowawczego z poczuciem godności ludzkiej,konflikt między prawdą a życiem. Z punktu widzenia życia nie widać żadnych powodów,dla których Proktor miałby umierać,kiedy ta śmierć strąci go w niebyt,nie obalając przy tym nikogo. Ale z punktu widzenia prawdy - cóż by się stało,gdyby dyktowały ją stryczek i bat? Z punktu widzenia życia,Proktor powinien wziąć pod uwagę nic tylko siebie,ale los swojej żony i dzieci. Ale z punktu widzenia tych dzieci - cóż to za okropny los,nosić na sobie do końca życia piętno czarciego pomiotu? - Przedziwna filozofia,która z istnienia uczyniła swe miano - uczy,że w takim konflikcie należy wybierać śmierć. Ocalenie widzi tylko w godności. Śmierć dla ocalenia godności jest śmiercią,do której nie każdy czuje się powołany,ale przed którą każdy chyli czoła - jest to jednak problematyka nie tylko egzystencjalizmu. W jej kręgu powstał szereg utworów takich,jak "Sprawiedliwi" Camusa, "Nie pogrzebani" Sartre'a,"Dzikie palmy" Faulknera,"Juliusz i Ethel" Kruczkowskiegro i wiele,wiele innych,które na różne sposoby i z różnych pozycji światopoglądowych analizują te same problemy winy,kary,odpowiedzialności,wolności woli itp. zagadnień interesująeych specjalnie prawnika. Można zaryzykować twierdzenie,że nigdy jeszcze tematyka prawna nie wkroczyła tak mocno do literatury pięknej,jak obecnie. Bo czyż nie zgodzą się uczeni-prawnicy,że taki n.p. problem,jak poruszona w sztuce Millera fałszywość zeznań w skali masowej, albo opisana przez Camusa odmienność normy moralnej w środowisku zamkniętym - to zagadnienia dziewicze,nie opracowane dotąd,albo ledwo muśnięte przez oficjalną naukę?

Niezależnie jednak od tego,jak rozstrzygniemy te pytania - faktem jest,że sztuki tego rodzaju jak "Trąd w Pałacu Sprawiedliwości","Proces",czy "Proces w Salem" - poruszają opinię publiczną i domagają się odpowiedzi fachowców. Nie mam żadnych kompetencji do przemawiania w imieniu tych ostatnich,przyznam jednak,że niepokoi mnie trochę owa moda na rozpatrywanie wszystkich zagadnień prawnych w świetle stosów,przy brzęku kajdan,w kontekście faktów tak wyjątkowych,jakie ukazuje nam wciąż egzystencjalizm. Mam wiele szacunku,a nawet sympatii dla poszczególnych egzystencjalistów ale zaczyna trochę nużyć mnie schemat ukazywanych w nim od lat sytuacji,z których za Boga nie ma innego wyjścia,jak popełnić podłość albo zginąć za Prawdę. I choć przyznaje,że widzę w tym problem,to jednak problem dość elitarny,rzadko spotykany w praktyce. Dobrze by było gdyby prawnik współczesny miał częściej do czynienia z ludźmi,dla których odwołanie złożonych raz zeznań było sprawą życia i śmierci. Widzieliśmy wprawdzie taki przypadek w osobach obojga Rosenbergów pamiętamy go jednak w dużej mierze dlatego że był taki wyjątkowy. A cały nacisk w sztuce Millera położony jest na podobny wyjątek. Z literackiego punktu widzenia było to prawdopodobnie słuszne. Z życiowego jednak - daleko ważniejszy jest los reszty mieszkańców Salem,którzy uratowali się za cenę fałszywego oskarżenia brata,wzgl.kuzyna,przeczekali okres terroru,a potem pędzili do śmierci niefrasobliwy żywot spokojnych i uczciwych obywateli,jedli,pili,płodzili potomstwo,produkowali dalsze pokolenia konformistów przekładających życie własne nad cudze,stali się fizycznymi i duchowymi ojcami członków Komisji do badania działalności antyamerykańskiej. Jest w tym dla mnie daleko większy problem,niż w samotniczej śmierci Proktora:całe miasto współuczestnikiem zbrodni,cała społeczność splamiona kollaboracją! Wyobrażam sobie kłopoty, jakie stanęłyby przed jakąś ówczesną władzą,która przepędziłaby sąd inkwizycyjny i zaczęła uprawiać w Salem coś na kształt denazyfikacji. Ani jednego uczciwego człowieka! Wszyscy porządni zginęli! Zostały same kanalie! Przywracaj tu teraz jakiś porządek prawny,kiedy życie musi funkcjonować nadal,a tymczasem nawet woźny z sądu powinien sam przed nim stanąć. Egzystencjalista powiedziałby zapewne w tym miejscu,że trzeba w takim razie obejść się bez woźnego. Ale prawnik musi liczyć się z życiem. To nie znaczy,że musi krzyżować Prawdę. Ale ma z nią czasem trudności,o jakich się filozofom nie śniło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji