Artykuły

Teren upokorzeń

Najpierw radni zażądali, aby usunięto kontrowersyjne kwestie ze spektaklu "Zszywanie" Neilsona, potem władze miasta zabroniły grać " Sny" Wyrypajewa w klubie La Madame. Teatr Rozmaitości przystał na sugestie swojego organizatora. O tym, co znaczyły dla teatru te kompromisy, mówi Grzegorz Jarzyna, dyrektor artystyczny TR Warszawa.

Dorota Wyżyńska: - Czy dyrektor artystyczny teatru ma dziś poczucie niezależności? Czym było dla Ciebie to doświadczenie?

Grzegorz Jarzyna: - Pozostał niesmak. Wydawało nam się, że już dwa lata temu wywalczyliśmy sobie pewną niezależność. Okazuje się, że robimy krok do tytułu. Już raz przechodziłem przez falę nietolerancji i cenzurowania teatru. Ale wtedy też miałem szansę na rozmowę. Ówczesny wiceprezydent miasta Ryszard Mikliński zaproponował, żebym był na każdej komisji kultury i osobiście się ze wszystkiego tłumaczył. To było upokarzające dla mnie jako dyrektora artystycznego, ale nie przenosiło niepotrzebnie tych wszystkich sporów do mediów, co jest tym bardziej upokarzające i dla mnie, i chyba też dla polityków.

- Czy teatr powinien tak łatwo ulegać presji władz miasta?

- W przypadku "Zszywania" niepotrzebne było rozdzieranie szat. Przystaliśmy na zmiany. Ten spektakl był skromnym eksperymentem, którego celem była praca ze studentami. Co innego, kiedy kilka lat temu walczyliśmy o "Shopping and Fucking", Sarah Kane i "Hamleta". Wtedy za karę nie dostaliśmy ani grosza od miasta na produkcję "Hamleta", ale było warto.

A w przypadku "Snów" wciąż mam nadzieję, że powrócimy do La Madame. Zdecydowaliśmy się zawiesić spektakl. Ale liczymy, że powrócimy do niego po wakacjach. Mam nadzieję, że wyjaśni się to, że klub ten wcale nie działa nielegalnie i nie ma tam - co utrzymują władze miasta - zagrożenia budowlanego dla widzów.

- Nie można było spektaklu po prostu przenieść gdzieś indziej?

- Tamta przestrzeń jest integralną częścią przedstawienia, które jest na pograniczu snu i jawy.

- Czy to, że kłopoty ze "Snami" wyniknęły zaledwie dwa tygodnie po aferze ze "Zszywaniem", to przypadek?

- Łączę te dwie sprawy. Te przedstawienia, które miały uwrażliwiać, uczyć tolerancji, stawiać pytania o Boga, padły ofiarą nietolerancji. "Sny" się nie podobały, klub nocny drażnił radnych, bo powiało od niego wolnością. Skąd władze miasta wiedzą lepiej od dyrektora teatru, co jest odpowiednie dla widzów, a co nie jest? A argumenty, że na nasz teatr idą pieniądze podatnika, są nieprzekonujące? A dlaczego ja jako podatnik mam płacić za kilkugodzinną dyskusję radnych o spektaklu, którego nie oglądali?

Miasto obiecało nam pieniądze na projekt "Teren Warszawa", ale nie wywiązało się z tego. Tylko dzięki życzliwości takich ludzi jak Krystian Legierski z La Madame, który wpuścił nas do swojego klubu za darmo, ten projekt miał w ogóle szansę zaistnieć.

TEATR I WOLNOŚĆ

Nieporozumienia wokół "Zszywania" stały się pretekstem dzisiejszego spotkania w cyklu, "Rozmowy na parterze" w Instytucie Teatralnym (AL Ujazdowskie 45, I piętro). Jak daleko może sięgać prawo twórcy do swobodnej wypowiedzi? Czy na scenie obowiązują te same normy prawne co w życiu publicznym? W dyskusji udział zapowiedzieli m.in: Anna Augustynowicz, reżyser "Zszywania", Hanna Szczerkowska (autorka polskiego przekładu) i Grażyna Sołtyk (radna). Początek o godz. 19.15. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji