Artykuły

Zrób sobie teatr, odc. 6 - Ku pięknu

Żeby zrobić sobie teatr potrzebny jest najpierw teatr. Nie idea teatru, nie grupa teatralna, aktorzy, twórcy. "Teatr" to w ocenie widzów miejsce. Budynek, z którym mogą skojarzyć miejsce, gdzie doznają wyjątkowych przeżyć. Widz musi poczuć się uwznioślony - pisze Konrad Dulkowski, dyrektor artystyczny Teatru TrzyRzecze.

Teatr TrzyRzecze mieści się w przedwojennym żydowskim domu. Aktorzy po spektaklu siadają na schodkach w cieniu orzechów i jabłoni starego sadu. Sala pachnąca drewnem, ogrzewana dwoma kaflowymi piecami zachwyca przyjezdnych. Ale nie Białostoczan.

Białystok powstał jako komasacja okolicznych wsi. Do dzisiaj dzielnice noszą nazwy wchłoniętych w granice miasta okolicznych siół: Bacieczki, Bojary, Starosielce, Dojlidy. I ta wiejska geneza pozostawia ślad w rozumieniu piękna. Koleżanka z małej miejscowości powiedziała mi "co tu wyjątkowego? U nas takich drewnianych domów jest pełno. O, taki wieżowiec to jest ładny!".

Z perspektywy wielu mieszkańców Podlasia teatr w starym drewnianym domu nie wyczerpuje ich snobizmu na uczestnictwo w kulturze. Brak bordowego pluszu i złotych klamek, więc słyszymy z ust widzów:"sztuka świetna, tylko teatr powinniście mieć ładniejszy".

Czujemy się jak dziecko w podstawówce: z klasówki bardzo dobry, ale brak szlaczków w zeszycie.

Sztuka "to jest coś ładnego, na co przyjemnie się patrzy" - słyszeliśmy od przeciwników pokazu "Golgota picnic" w TrzyRzeczu. I dlatego spektakl Rodrigo Garcii "to nie jest sztuka". Co prawda zgodnie z tą logiką skreślamy od razu jako sztukę malarstwo religijne przedstawiające obrazy torturowanych świętych, w tym człowieka przybijanego do krzyża. Ale cóż, ładne nie jest to, co ładne, ale co się komu podoba.

Estetyka leży na sercu białostockiemu radnemu PiS. Mariusz Nahajewski twierdzi, że widział fragmenty "Golgota picnic" i "był zniesmaczony". I pyta o wysokość dotacji, jakie otrzymał Teatr TrzyRzecze, bo jego zdaniem kontrowersyjne spektakle nie powinny być dotowane przez miasto. Bo nieładne.

Ładnie musi być w papierach. Wniosek o dotację musi mieć ładne marginesy, zarzutem urzędników były nierówne tabelki.

Oglądam pokazową fundację. Panowie w różowych koszulach ("proszę, dziękuję, priorytet, ewaluacja, skontaktujemy się w ciągu 48 godzin"), śliczne biuro i dokumentacja poukładana w równiutkie segregatory oznaczone kolorowymi naklejkami. Działalność nie budzi kontrowersji, choć zamawiają materiały reklamowe po cenach takich, jakby były wydrukowane złotą czcionką na papierze czerpanym.

A my? Znaleźliśmy sposób, by drukować 6-krotnie taniej niż inni, ale biuro jest w starym domu, a zamiast białych kołnierzyków kolesie w t-shirtach i kot. Więc urzędnicy węszą przekręt. Nie szkodzi, że program przynosi ponadstandardowe efekty, ale niechlujnie wypełniliśmy dokumenty.

Brak szlaczka, niedostateczny, siadaj!

Żeby było ładniej niedługo przestanie istnieć żydowska dzielnica Chanajki, w której stoi Teatr TrzyRzecze. Urząd Miasta ogłosił, że wybudują tu bloki. Naprzeciwko TrzyRzecza wyrósł 6-piętrowy apartamentowiec, pod budowę kolejnych, jeszcze wyższych, właśnie wycinane są drzewa. Niedługo przedwojenny dom żydowskiego przedsiębiorcy Jakuba Flikiera zostanie wyspą pośród betonu. A potem pewnie i nasza siedziba zniknie, gdy tylko znajdzie się deweloper chcący kupić działkę. I będzie ładnie.

Piękno jest niewymagające - niczego nie krytykuje, nie wchodzi w spory, przemilcza nieładną stronę rzeczywistości. Nie ma problemu jak się wytłumaczyć przed wyborcami, że wydaje się kasę na szkaradę.

Co innego taki Teatr Ósmego Dnia, którego dyrektorka brzydko mówi o papieżu, a i te spektakle jakieś nieładne, nie wiadomo o czym i pośmiać się nie można, jak z taksówkarza, co ma dwie żony. W Teatrze Polskim byłoby lepiej, gdyby Mieszkowski wywiesił w toaletach ładne tabliczki z apelem "Z powodów oszczędnościowych wodę w sedesie spłukuje co druga osoba". I zakazał Strzępce kląć. A w ogóle nie grał tych głupot, przecież ma "Mayday". Albo lektury szkolne. Tylko żeby znowu nie były jakieś powydziwane jak te "Dziady". Żeby ładne były.

Do teatru chodzi nie więcej niż 10 procent społeczeństwa. Z tego większość to widzowie "Szalonych nożyczek". Ich głos nad urną liczy się tak samo, jak mniejszości oglądającej tarzających się gołych aktorów u Kleczewskiej. Ze zwykłej politycznej rachuby wynika, że nie warto stawać po stronie mniejszości robiącej brzydkie spektakle.

Zamiast tego warto zrobić szlaczek. Paradę ulicami miasta z orkiestrą, końmi i zespołem mażoretek, co zorganizował jako główną atrakcję kulturalną Białegostoku wicemarszałek podlaski Jacek Piorunek.

Wyborca lubi żeby było ładnie.

Konrad Dulkowski, dyrektor artystyczny Teatru TrzyRzecze

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji