Artykuły

Rozkosze miasteczka

Niesamowici są mieszkańcy tych miejsc, gdzie kręciliśmy. Wszyscy mi pomagali! Był zespół z Nowego Sącza, teatr amatorski i oni statystowali, grali epizodziki. Mieli po jednej kwestii, po dwie... Byli wspaniali. I taka szczera, "prowincjonalna" serdeczność tych ludzi pasowała do postaci! Prawdziwe gogolowskie typy! A jacy cierpliwi! - Jerzy Stuhr opowiada w Gazecie Krakowskiej jak kręcił "Rewizora" w Starym Sączu.

Wyciągam Pana wprost z montażowni telewizyjnej; ostatni szlif, ostatnie spojrzenie i "Rewizor" już gotowy. Za wcześnie pytać, czy jest Pan zadowolony z efektów swojej pracy, raczej zapytani o najmilsze wspomnienie z czasu tej realizacji w Małopolsce, w Nowym Sączu...

- Galicyjskie Miasteczko! Wspaniała i słynna część Muzeum Etnograficznego w Starym Sączu, kochana przez filmowców, zadbana, wspaniale zaprojektowana, idealna, żywa sceneria! Powiedziałem nawet, że jeśli moje dzieci nie będą rościć pretensji, to moją chatę w Skawie zapiszę właśnie Miasteczku Galicyjskiemu, żeby mi tam urządzili muzeum. Bo moja chałupa jest też historyczna. Ma na belce napis "1889 rok". A takie chaty w tym Miasteczku też są. Obok ratusza, gdzie graliśmy, obok karczmy, domu fotografa i innych, idealnie skomponowanych tu, prawdziwych, zabytkowych domów.

W tym Miasteczku jest pięknie. Wspaniale to wszystko zagrało w gogolowskim świecie. Nawet za dobrze. Za czysto było. W tekście idzie np. tak: "Na ulicach bałagan, gnój, smród"... a tu ładne, czyściutkie miasteczko! Za ładne! Cała ekipa była zachwycona, bo mieliśmy, jak na wakacjach! Mieszkaliśmy w hotelu w Barcicach, kelnerzy nas obsługiwali, co chwilę jacyś muzycy grali do kolacji... dwa razy nam zrobiono bankiet z orkiestrą. I grille, i sauny, właściciel po prostu "oszalał" z radości, że filmowcy są u niego. Burmistrz z nami na bankiecie, mowy, podziękowania...

Na planach filmowych, w czasie różnych realizacji na ogół bywa tak, że gdzieś na styropianach jemy miesiącami, więc zastawy, stoły - były szokiem. I nawet ci aktorzy, co to grywają w różnych filmach, szmerają się po różnych barowozach, to oni jak zaczarowani patrzyli. Powiedziałem: Macie mówić w Warszawie, że u pana Stuhra to stoły zastawione i kelnerzy w liberiach podają. Niech Warszawa wie, jak jest w Małopolsce! Na dodatek, pogodę cudowną mieliśmy. Trzeba mieć szczęście... Niesamowici są mieszkańcy tych miejsc, gdzie kręciliśmy. Wszyscy mi pomagali! Był zespół z Nowego Sącza,

teatr amatorski i oni statystowali, grali epizodziki. Mieli po jednej kwestii, po dwie... Byli wspaniali. I taka szczera, "prowincjonalna" serdeczność tych ludzi pasowała do postaci! Prawdziwe gogolowskie typy! A jacy cierpliwi! Od 5 rano ich charakteryzowano. Zdjęcia skończyliśmy o 11 wieczorem. Więc ja ich na końcu przepraszam, że to tak długo trwało, a oni: To jest takie szczęście, taki honor i zaszczyt, że mogliśmy to zagrać, że możemy obserwować, jak pan pracuje, jak się realizuje taki film!

Bardzo mi pomagali. Graliśmy scenę finałową, wielki monolog Horodniczego "Z czego się śmiejecie, z siebie samych się śmiejecie...". W telewizji nie ma się takiej mocy, jaką ma film, że mogą dla ciebie zamknąć pół miasta. Tu możesz tylko przez "szczekaczkę" prosić: "Prosimy zamknąć okna", "prosimy się nie pokazywać przez chwilkę", "pomóżcie nam państwo"... To było ważne, bo chciałem, żeby miasteczko było na ten finał puste. A to trudne... Ci ludzie wręcz czuwali nad planem. Obiecaliśmy im, że 18 października w Starym Sączu będzie dla nich specjalnie premiera "Rewizora"! Ci serdeczni mieszkańcy, ten ich teatr amatorski, wspaniale sprawdzili się w poetyce przedstawienia. To był dobry pomysł, żeby nie brać statystów z agencji, tylko polegać na ludziach miejscowych! Inny klimat!

A "Rewizor" już zaczyna żyć własnym życiem, choć premiera w telewizji w listopadzie. Za tydzień będzie konferencja prasowa o teatrze telewizji. Będzie się on chwalił "Rewizorem", bo jest on w tym roku najdroższym przedstawieniem, wydali na niego milion trzysta tysięcy złotych! A czy będzie to, jak pisano "reaktywacja krakowskiego teatru telewizji", nie wiem. Ostatni teatr telewizji robiłem też ja, 4-5 lat temu, była to "Szkoła żon". To był ostatni teatr robiony z Krakowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji