Artykuły

Krzysztof Pastor o felietonie Sławomira Pietrasa

Publikujemy pełny list dyrektora Polskiego Baletu Narodowego, Krzysztofa Pastora do redakcji "Tygodnika ANGORA" w odpowiedzi na felieton Sławomira Pietrasa Pytania Teresy Kujawy (nr 29/2014).

W "Tygodniku ANGORA" (nr 36) z dnia 2 września 2014 r. ukazał się tekst p. Sławomira Pietrasa Krzysztofowi Pastorowi na przestrogę. Jest on reakcją na mój list do redakcji "ANGORY" w sprawie felietonu Sławomira Pietrasa pt. Pytania Teresy Kujawy, zamieszczonego w "ANGORZE" (nr 29) z 20 lipca br. Ze względu na wymogi redakcyjne i za namową dyrektora Pietrasa moja wypowiedź, aby mogła się ukazać, na prośbę redakcji została przeze mnie mocno okrojona. A zależało mi w niej na przedstawieniu mojego punktu widzenia, zarysu mojej wizji artystycznej, jak również na doinformowaniu zainteresowanych osób na temat repertuaru i polityki personalnej Polskiego Baletu Narodowego. Wydawało mi się, że pytania i wątpliwości, które w swoim felietonie Pytania Teresy Kujawy eksponuje Sławomir Pietras, wynikają częściowo właśnie z niewiedzy. Dyrektor Pietras poznał moją pierwszą pełną odpowiedź, jednak jego reakcja na konieczny skrót tamtego tekstu wypacza sens mojego obszernego wyjaśnienia. Unika on też odniesień do kwestii merytorycznych, przerzucając ciężar swojej odpowiedzi na nieistotne dla sprawy i dla szerokiego czytelnika sprawy towarzyskie. W związku z tym, że jednak sprawy merytoryczne zainicjowały tę wymianę poglądów, zdecydowałem się na opublikowanie pełnego tekstu mojego listu do "Tygodnika ANGORA" tutaj - na zajmującym się problemami tańca portalu taniecPOLSKA.pl.

Krzysztof Pastor Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego

Publikujemy pełny list dyrektora Polskiego Baletu Narodowego, Krzysztofa Pastora do redakcji "Tygodnika ANGORA" w odpowiedzi na felieton Sławomira Pietrasa Pytania Teresy Kujawy (nr 29/2014). List ten został skrócony w druku ze względu na wymogi redakcyjne. Z felietonem Sławomira Pietrasa można zapoznać się w pliku, który za zgodą redakcji tygodnika zamieszczamy poniżej. W tym samym pliku dostępna jest także odpowiedź Sławomira Pietrasa na list Krzysztofa Pastora - oba teksty ukazały się w "ANGORZE" (nr 36/2014).

***

Nie mogłem zareagować na Pana Dyrektora wakacyjny felieton Pytania Teresy Kujawy ("ANGORA" nr 29), trafiłem na niego dopiero po powrocie z urlopu. Ale wymaga on komentarza. Nie tylko ze względu na niektóre wątpliwości zgłaszane przez Panią Teresę Kujawę, którą bardzo szanuję, ale przede wszystkim dlatego, że rzuca on złe światło na Polski Balet Narodowy, za który czuję się odpowiedzialny. Odnoszę wrażenie, że niektóre pytania Pana rozmówczyni biorą się po prostu ze zwykłej niewiedzy. A przecież naszą politykę i osiągnięcia, również w zakresie twórczości polskiej, można śledzić choćby np. poprzez rozbudowaną stronę internetową PBN, nawet bez konieczności dojazdu na przedstawienia do Teatru Wielkiego w Warszawie.

We wszystkich wywiadach, pytany o pozycję PBN na tle innych zespołów baletowych odpowiadam, że jesteśmy na wysokim średnim poziomie europejskim. Nie akceptuję nachalnej autopromocji w rodzaju: "jesteśmy unikalni, jedyni w skali światowej". Byłaby ona z profesjonalnego punktu widzenia nieuczciwa, ale też żałośnie śmieszna. Można być dumnym z osiągnięć, które są faktem. Podkreślam również jak wiele jest jeszcze do zrobienia, a także to, że w życiu artystycznym, indywidualnym i zespołowym jest naturalne, iż zdarzają się wzloty i upadki. Nie epatując więc prowincjonalną arogancją, chciałbym jednak przypomnieć niewątpliwe dokonania naszego zespołu oraz fakty, które pomogą Panu odpowiedzieć na opublikowane pytania Pani Teresy Kujawy.

Zacznę od tego, że forsowanie "narodowej" polityki artystycznej w Polski Balecie Narodowym jest mi całkowicie obce. Moim zdaniem, trzeba raczej inspirować, rozbudzać kreatywność, pokazywać różne drogi, którymi może pójść artysta. Uważam, że należy wzbogacać nasz repertuar pracami różnych choreografów i kompozytorów, także zagranicznych. Myślę też, że obecność w zespole tancerzy zarówno zza naszej wschodniej, jak i zachodniej granicy, ich pasja, kunszt artystyczny i etyka pracy mają bardzo pozytywny wpływ na innych i przyczyniają się do rozwoju polskiej sztuki baletowej. Jestem pewny, że właśnie tego rodzaju inspiracje - nie zaś jakaś "narodowa" ideologia - przyczynią się do powstania wielu naturalnie pięknych, głębokich i wartościowych, także dogłębnie polskich dzieł, które dostarczą widzom nie tylko rozrywki, ale również prawdziwych przeżyć. Należy więc, moim zdaniem, przede wszystkim pobudzać kreatywność, bo polskość jest w nas głęboko zakorzeniona i wrażliwi twórcy, jeżeli kreatywni, potrafią niebanalnie wydobyć ją na zewnątrz.

Tak się zresztą już dzieje. Z okresu pięciu lat mojej dyrekcji w PBN warte są przypomnienia choćby następujące - tak ważne dla Państwa i łatwe do zauważenia -elementy naszego repertuaru:

Polscy choreografowie, którzy stworzyli dla nas balety w tym okresie: Wesołowski, Pastor, Przybyłowicz, Tyski, Bondara, Hop (jej debiut już wkrótce). A są jeszcze Kreacje, czyli coroczne warsztaty choreograficzne, które stwarzają możliwość prób twórczych nowym pokoleniom tancerzy. Ta inicjatywa zrodziła się już w pierwszych trzech miesiącach mojej dyrekcji i przynosi doprawdy piękne rezultaty. W warsztatach wzięło już kreatywny udział 18 młodych choreografów (w tym 14 polskich tancerzy), a większość z nich kilkakrotnie. Czy podobny projekt pojawił się wcześniej w teatrach prowadzonych przez Pana lub w zespołach kierowanych przez Panią Teresę Kujawę?

Polscy kompozytorzy w naszym repertuarze: Fryderyk Chopin w przedstawieniu Chopin, artysta romantyczny Barta, Andrzej Panufnik w Kainie i Ablu i Mieczysław Karłowicz w Powracających falach - w baletach Wesołowskiego, Henryk Mikołaj Górecki w moich baletach I przejdą deszcze... i Moving Rooms, Grażyna Bacewicz w balecie W poszukiwaniu kolorów Tyskiego, Paweł Szymański w baletach Persona oraz When You End and I Begin Bondary, Prasqual w balecie Sześć skrzydeł aniołów Przybyłowicza, raz jeszcze Szymański i Prasqual w realizowanym właśnie balecie Nevermore...? Bondary, a wreszcie Stanisław Syrewicz - już wkrótce w balecie Pupa Anny Hop.

A tematy polskie? Proszę bardzo: Chopin, artysta romantyczny - spektakl biograficzny, balet I przejdą deszcze... inspirowany współczesną historią Polski i poezją Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a w tym sezonie: Pupa na motywach Ferdydurke Witolda Gombrowicza i Casanova w Warszawie nawiązujący do początków polskiego teatru publicznego.

Dodam jeszcze, że postać genialnego polskiego tancerza i choreografa Wacława Niżyńskiego została u nas uczczona w stulecie prapremiery Święta wiosny wystawieniem specjalnego tryptyku baletowego. Jedną z trzech interpretacji choreograficznych prezentowanych w tym wieczorze była rekonstrukcja pierwszej wersji scenicznej tego baletu, właśnie w choreografii naszego sławnego rodaka. W dniu premiery odsłoniliśmy dodatkowo w foyer Teatru Wielkiego nową rzeźbę, zamówioną przez nas dla upamiętnienia Wacława Niżyńskiego i jego siostry Bronisławy. Wieczór ten został przyjęty z ogromnym uznaniem przez publiczność oraz prasę polską i zagraniczną.

Proszę mi przypomnieć, Panie Dyrektorze, kiedy i w którym z polskich zespołów w tak krótkim okresie powstało tak wiele nowych utworów polskich choreografów, także do polskiej muzyki i o polskiej tematyce? Gdzie i kiedy tak wielu młodych polskich choreografów dostało szansę debiutu, i to na tak prestiżowej scenie? Gdzie jeszcze w Polsce w tak doniosły sposób uczczono stulecie Święta wiosny Strawińskiego - baletu stworzonego przez polskiego choreografa Wacława Niżyńskiego, który wywarł ogromny wpływ na światową sztukę baletową?

Powątpiewa też Pani Teresa Kujawa, za Pana pośrednictwem, w autonomię Polskiego Baletu Narodowego. Są Państwo w błędzie sądząc, że sprowadza się ona do przemianowania dotychczasowego kierownika na dyrektora baletu. Polega ona przede wszystkich na samodzielności wyborów artystycznych - personalnych i repertuarowych - przy ścisłej gwarancji określonego budżetu, zakresu dostępu do scen oraz wszystkich pracowni i służb administracyjnych Teatru Wielkiego. Pan, jako wieloletni dyrektor polskich teatrów, wie z pewnością jak ważne są to gwarancje i jak często balet traktowany był (i nadal bywa) po macoszemu w naszych teatrach operowych, gdzie baletowa polityka repertuarowa wytyczana była przez ludzi bez odpowiedniej wiedzy bądź umiejętności, prowadząc polski balet na artystyczne manowce. Zapewnienie Polskiemu Baletowi Narodowemu pełnej niezależności w podejmowaniu decyzji artystycznych, repertuarowych, organizacyjnych i personalnych ma pierwszorzędne znaczenie dla rozwoju naszej sztuki. Stąd też podniesienie dawnego kierownika do rangi dyrektora baletu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej i zrównanie go z pozycją dyrektora artystycznego opery. Trzeba braku dobrej woli, aby tego wszystkiego nie zauważać.

I jeszcze sprawa obcokrajowców w naszym zespole, którą podnosił Pan już niejednokrotnie i nie zawsze wobec nich taktownie. Otóż zapewniam Pana, że wszyscy tancerze zagraniczni - na równi z polskimi - tworzą u nas i reprezentują kulturę polską. Tak jest zarówno podczas występów w kraju, jak i poza granicami, co bardzo znacząco przyczynia się do wysokiej oceny osiągnięć artystycznych i poziomu Polskiego właśnie Baletu Narodowego.

Mamy wiele tego dowodów w prasie krajowej i zagranicznej. Można by długo cytować, także z felietonów Pana Dyrektora. Nie odmówię sobie jednak przytoczenia szczególnie honorującej opinii amerykańskiej publicystki Roslyn Sulcas, zamieszczonej przed blisko dwoma laty, pt. Punkt zwrotny dla polskiego baletu, (po premierze wieczoru baletowego Echa czasu w Teatrze Wielkim) na łamach "The International Herald Tribune" i powtórzonej na portalu "The New York Times". Czytamy tam m.in.:

"Pan Pastor podkreśla ważny moment dla jego zespołu, który istnieje w tej lub innej formie od 1785 roku, kiedy to król Stanisław August utworzył 30-osobową grupę "Tancerze Narodowi Jego Królewskiej Mości". W XIX wieku zespół miał wysoką pozycję wśród baletów europejskich (dyrektorami byli Filippo Taglioni i Enrico Cecchetti), ale traumatyczne wojny w Polsce XX wieku i ich konsekwencje dla kraju zaowocowały niskim poziomem artystycznym w dziedzinie tańca i - w przeważającej części - skromnymi ambicjami artystycznymi. Jak szybko jednak wszystko może ulec zmianie. Dwie dekady po zakończeniu komunizmu i osiem lat po wstąpieniu do Unii Europejskiej, Polski Balet Narodowy prezentuje tak światowy i ambitny program jak inne znaczące dziś zespoły baletowe".

Pytają też Państwo, dlaczego w tak niewielkim stopniu zatrudniani są w teatrach absolwenci polskich szkół baletowych. Na to jednak odpowiada Pan właściwie sam w innym pytaniu Pani Kujawy, która stwierdza wręcz "katastrofalną niewydolność polskiego szkolnictwa baletowego". Nie byłbym aż tak kategoryczny, ale pragnę zapewnić, że ze strony PBN staramy się o jak najlepsze kontakty z warszawską szkołą baletową. Jej uczniowie biorą udział w wielu naszych przedstawieniach i jestem przekonany, że ta współpraca, możliwość ich obcowania ze świetnymi tancerzami i interesującym repertuarem przyczyni się do tego, że absolwenci szkoły będą znajdować zatrudnienie w naszym i innych zespołach, także za granicą.

Pan doskonale wie, że zawód artysty baletu był od zawsze zawodem wędrującym. W Polsce za czasów króla Stanisława Augusta występowali początkowo wyłącznie tancerze włoscy. W Baletach Rosyjskich Diagilewa we Francji blisko setka tancerzy pochodziła z Polski. Także w bliższych nam czasach wielu Polaków tańczyło na scenach zagranicznych. Pamiętam też, że w latach kiedy Polska nie była tak atrakcyjnym miejscem pracy jak teraz, w Polskim Teatrze Tańca za Pana dyrekcji występowała egzotyczna, ciemnoskóra tancerka z Holandii! Dzisiaj cudzoziemcy zasilają już właściwie wszystkie polskie teatry, a tancerzy polskich można spotkać na wielu scenach świata. Zresztą w zespołach baletowych na całym świecie spotyka się artystów rożnych narodowości, którzy nie słowem, lecz ekspresją ciała wzbudzają w widzach wiele emocji. Pewnie właśnie dlatego, że artyści baletu komunikują się z publicznością nie słowem lecz ruchem, ta wielonarodowość jest we wszystkich zespołach powszechna. W podziwianym przez Pana tak często zespole Johna Neumeiera w Hamburgu na prawie 70 tancerzy jest zaledwie kilku Niemców.

To prawda, w Polskim Balecie Narodowym 25 procent zespołu to tancerze zagraniczni. Niektórzy z nich zdobyli już u nas rzesze fanów, a nawet wysokie odznaczenia "Zasłużonych Kulturze". Polskiej kulturze! Ale proszę zauważyć, że w pięcioletnim okresie mojej dyrekcji zaangażowani zostali również w PBN tacy polscy tancerze, jak: Anna Czeszejko, Izabela Grzeszczak, Anna Hop, Paulina Jurkowska, Daria Majewska, Anna Mendakiewicz, Stella Walasik, Eliza Walaszczyk, Bartosz Anczykowski, Adam Kozal, Patryk Walczak, Tomasz Fabiański, Adam Myśliński, Kristóf Szabó. To naprawdę niemało. A propozycję pracy u nas otrzymało więcej absolwentów polskich szkół, którzy wybrali jednak inne zespoły, czasami zagraniczne. Mają do tego prawo, bo na szczęście żyjemy już w wolnym kraju.

Nie lekceważyłbym też na Państwa miejscu istniejących w Polsce i nowo powstających teatrów tańca oraz innych form sztuki tanecznej. Jestem przekonany, że w wielu przypadkach ich energia twórcza, entuzjazm i poszukiwania mogą mieć pozytywny i ożywczy wpływ także na zespoły baletowe w dużych instytucjach.

Doceniam to, co w przeszłości było wartościowe w balecie polskim. Były zjawiska bezcenne, jak choćby działalność Conrada Drzewieckiego w Poznaniu. Warto jednak zauważyć, że pozycja baletu była w Polsce raczej marginalizowana. Biorąc pod uwagę, kto w teatrach operowych decydował o doborze kadr oraz repertuarze baletowym i jakie były tego artystyczne rezultaty, jak wyglądało wspieranie młodych talentów choreograficznych, i uczciwie oceniając, gdzie balet polski sytuował się wcześniej na mapie kulturalnej świata, kiedy czytam dzisiaj opinie o naszym zespole w "The International Herald Tribune", "Le Nouvel Observateur", "Dance Europe", "Tanz", "Danse", "Houston Chronicle", "Rzeczpospolitej", "Tygodniku Powszechnym", "Ruchu Muzycznym", "Twojej Muzie", "Angorze" itd., mogę chyba sądzić, że nasz zespół w pełni udowadnia swoimi dokonaniami, iż zasługuje na miano Polskiego Baletu Narodowego.

W nadziei, że moje wyjaśnienia pomogą Pana rozmówczyni rozwiać chociaż niektóre wątpliwości, jakimi podzielił się Pan z Czytelnikami.

Z poważaniem

Krzysztof Pastor Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego

***

***

Publikujemy także list dyrektora Polskiego Baletu Narodowego, Krzysztofa Pastora do redakcji "Tygodnika ANGORA" w odpowiedzi na kolejny felieton Sławomira Pietrasa Krzysztofowi Pastorowi na przestrogę (nr 36/2014). Z felietonem Sławomira Pietrasa można zapoznać się w pliku, który za zgodą redakcji tygodnika zamieszczamy poniżej.

Chybiona przestroga

Drogi Dyrektorze, zawiodłem się odpowiedzią na mój list w felietonie Krzysztofowi Pastorowi na przestrogę (ANGORA, 36/2014). Liczyłem na merytoryczne argumenty w sprawach przywołanych w Pańskich Pytaniach Teresy Kujawy. Bo, co jest komuś mniej lub bardziej obce, czego za dużo lub za mało i co jeszcze można by zrobić gdyby były fundusze - to jednak kwestie indywidualnych odczuć lub pobożnych życzeń, jeśli pozbawione jest uzasadnionych argumentów.

Cytuje Pan maksymę Dyndalskiego: "Znaj proporcje Mocium Panie!" Skoro więc tak, przejdę najpierw do nich. Nie chciałbym licytować się w kwestii ilości debiutów choreograficznych, jakich był Pan inspiratorem lub świadkiem w ciągu blisko 40 lat swojej pięknej kariery dyrektorskiej w teatrach operowych. Gratuluję wszystkich 30! Przy całym szacunku przypomnę jednak, że w skromnym na tym tle, zaledwie 5-letnim okresie mojej dyrekcji w Polskim Balecie Narodowym tych debiutów było już aż 18, w tym 14 choreografów polskich. Twierdzi Pan także, że 14 zaangażowanych przeze mnie polskich artystów to niewiele. Nasz zespół nie liczy obecnie "prawie setki" - jak Pan pisze, ale dokładnie 83 tancerzy, więc tych 14 nowych to całkiem spora liczba. Tym bardziej, że każdy nowo zaangażowany zajmuje miejsce innego, odchodzącego z zespołu, co zawsze jest bolesne. Martwi mnie także prześmiewczy ton, w jakim pisał Pan niejednokrotnie o naszych zagranicznych artystach i dziwię się, jeśli nikt jeszcze nie zwrócił Panu uwagi, że były to wypowiedzi co najmniej na pograniczu ksenofobii. Nie chcę nawet cytować Pańskich słów, aby ponownie nie robić im przykrości.

Podobnie jak Pan, bardzo bym chciał, aby PBN miał większą możliwość występów w innych miastach Polski. Udało się je zorganizować dwukrotnie w Poznaniu, a także w Bydgoszczy, Krakowie, Łodzi i Sanoku. Wszędzie tam gdzie były na to odpowiednie fundusze. Bo niestety zależy to w dużej mierze od finansów i wbrew temu, co Pan sugeruje, nie są to sumy małe. A Teatr Wielki - Opera Narodowa nie ma na ten cel oddzielnych środków.

Nie ma również dodatkowych funduszy na coroczne Dni Sztuki Tańca organizowane z inicjatywy PBN. A jednak w sześciu już edycjach tego przeglądu wzięły udział zaproszone przez nas: Polski Teatr Tańca, Zespół "Mazowsze" z pięknie prezentowanym i tak przez Pana pożądanym programem tańców polskich, dwukrotnie Balet Opery Nova z Bydgoszczy, Bałtycki Teatr Tańca, dwa razy Kielecki Teatr Tańca i Balet Teatru Wielkiego z Poznania, który także odwiedzi nas w tym roku już po raz drugi. Były również przedstawienia taneczne krakowskiej PWST, Instytutu Teatralnego i warszawskiej szkoły baletowej. A oprócz nich przyjeżdżały do nas: trzykrotnie Petersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana, Zespół Akrama Khana z Londynu, szwajcarska Compagnie Linga pod dyrekcją naszej Katarzyny Gdaniec, Teatr Choreografii Współczesnej z Mińska, grupa Holland Dance ze spektaklem Jiříego Kyliána, słynny Tanztheater Wuppertal Piny Bausch, japońska grupa Reika Modern Dance, La Compagnie Accrorap ze spektaklem do muzyki Góreckiego, francuski Balet Angelina Preljocaja, Cullberg Ballet ze Szwecji oraz Litewski Balet Narodowy z ich Barbarą Radziwiłłówną i spektaklem Roberta Bondary. Wszystko to w przeciągu zaledwie pięciu lat. Nie przypominałbym tego (nie lubię nachalnej autopromocji), gdyby nie Pańskie próby deprecjonowania wysiłków Polskiego Baletu Narodowego, który wraz ze swoimi artystami, także zagranicznymi, i ze wszystkimi pozostałymi pracownikami stara się na różne sposoby służyć kulturze, podkreślę raz jeszcze - POLSKIEJ KULTURZE.

Dziękuję za akcenty uznania dla mnie i kierowanego przeze mnie zespołu - mam nadzieję, że szczere. Nie rozumiem jednak tytułowych przestróg Pana Dyrektora. Osobiście nie uważam bowiem, aby istniała konieczność jakiegoś specjalnego chronienia mojego dorobku. Powstające balety zawsze są owocami czasów i talentów, powinny bronić się same lub przechodzić do historii, a czasem nawet znikać w niepamięci. Tak naprawdę niewiele jest dzieł choreograficznych z minionych wieków, które żyją na scenach pomimo upływu lat, wznawiane wciąż we współczesnym repertuarze. Jeżeli tak się dzieje to jednak nie za sprawą przyjacielskich powiązań, ale raczej z racji ich nieprzemijających wartości. Doprawdy nie robię tego co robię, aby pamiętali o mnie potomni. Nie spodziewam się tego i na to nie liczę. Balet jest sztuką ulotną, kariery tancerzy, choreografów i dyrektorów w ich znakomitej większości również.

Indywidualne losy wymienionych przez Pana polskich choreografów są oczywiście godne współczucia. Zapewne one również wynikały z przyczyn, o których wspominałem wcześniej wskazując na brak fachowości decyzji w sprawach polskiego baletu i tak częste spychanie go do roli usługowej w teatrach operowych, co prowadziło tę sztukę na artystyczne manowce, a jej zasłużonych nestorów w zapomnienie. To także dotknęło prawdopodobnie dorobek twórczy Feliksa Parnella, Stanisława Miszczyka i Janiny Jarzynówny-Sobczak, ale nie tylko ich. I o to również ma pewnie żal Pani Teresa Kujawa. Ja jednak, w przeciwieństwie do Pana jako dyrektora, nie miałem możliwości przeciwdziałać takiej praktyce - ani jako uczeń i tancerz w latach 70., ani też przebywając potem 27 lat za granicą.

Podobnie jest zresztą w przypadku Pańskich i Pani Kujawy pytań o stan naszego szkolnictwa baletowego i likwidację wcześniejszych emerytur dla tancerzy. Takie pytania właściwie powinni Państwo zadać sami sobie. Przecież w czasach, kiedy decydowały się te sprawy był Pan bardzo wpływowym dyrektorem polskich teatrów i być może mógł coś w tej sprawie zrobić. Mnie w tej chwili pozostaje jedynie czynić starania o specjalny fundusz dla tancerzy, który ułatwiałby im zmianę zawodu po zakończeniu krótkiej z natury rzeczy kariery scenicznej. Skuteczność tych działań nie zależy oczywiście wyłącznie ode mnie i przyznaję, że na razie nie przyniosły one pożądanych efektów. Uważam to za największe niepowodzenie mojej dyrekcji w Warszawie, ale nie tracę nadziei i wierzę, że w końcu uda się to zrealizować.

Szanowny Panie Dyrektorze, raz jeszcze składam podziękowania za wiele przyjaznych gestów w przeszłości. Przyznaję jednak, że trudno mi zrozumieć Pański pryncypialny wywód na temat przyjaźni w felietonie Krzysztofowi Pastorowi na przestrogę w kontekście spraw istotnych dla polskiego baletu. Przyjaciele? Mam ich niewielu, ale myślę, że szczerych i prawdziwych, na chwile dobre i złe. Niektórzy z nich - o zgrozo - nie są Polakami, spędziłem wszak prawie 30 lat za granicą. W kontaktach ze wszystkimi ludźmi cenię sobie natomiast lojalność, tolerancję, otwartość dyskusji i poszanowanie dla racji drugiej strony.

Serdecznie pozdrawiam, w nadziei na bardziej merytoryczną w przyszłości i konstruktywną wymianę poglądów na temat polskiej sztuki tańca i jej problemów.

Z poważaniem Krzysztof Pastor

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji