Artykuły

Echa dawnej świetności

W telewizyjnej inscenizacji "Zemsty" zaproponowanej przez Jana Świderskiego jeden moment wydał mi się szczególnie znamienny. Oto Cześnik, szykujący się do pojedynku z rejentem Milczkiem, podnosi do ust głownię swej karabeli "pani Barskiej", pamiętającej niejedną prawdziwą bitwę. Teraz karabela ma być użyta do rozstrzygnięcia sąsiedzkiej zwady. Jan Świderski znakomicie rozegrał tę scenę. Jeszcze przed chwilą był tylko upartym, ograniczonym szlachcicem wkładającym w awanturę z sąsiadem całą swą energię. I oto nagle się zmienia. Widok owej głowni karabeli budzi w nim refleksję, może odrobinę zwątpienia, może trochę żalu, że oto tak bardzo skurczyło się pole bitwy, nie wykraczając poza podwórze. Cześnik - śmieszny i żałosny - staje się nagle postacią uosabiającą dramat znacznie rozleglejszy, znacznie głębszy.

Widziałem rozmaite "Zemsty" - solenne i tradycyjne, a także "demaskatorskie"; w jednej z nich, nie tak dawnej, dom Cześnika był ponurą siedzibą szlacheckiej łobuzerii, a Papkin wyglądał na łotrzyka, rozglądającego się komu by wyrządzić jakąś podłość. Cieszę się, że Jan Świderski zrezygnował z ambicji odkrywania nam "prawdziwej", to znaczy czarnej, "Zemsty". Bo cóż to znaczy "prawdziwa"? Tradycje szlacheckie ciążą nad nami, niejedna klęska narodowa znajduje w nich swe uzasadnienie - ale są także naszym bogactwem, przesądzają o żywotności i urodzie naszej kultury. Nie wydaje mi się, aby o tym naszym fatalnym skarbie można było mówić jednym tonem, dobierając wyłącznie pejoratywne przymiotniki.

Jan Świderski pokazał nam "Zemstę" wieloznaczną; przynosi ona świadectwa zastygania w czczy szablon, zwyrodnienia szlacheckiego obyczaju, gestu, słowa. Wojna o mur graniczny ma już wymiary sporu o miedzę. Jednak przeciwnicy nie są tej samej rangi. W postaci Cześnika jest jakiś rys znakomitości czy świetności (doskonale wydobyty przez Świderskiego), gdy Milczek uosabia raczej sklepikarską chytrość, mieszczańskie skąpstwo. Jest on tutaj jakby odpowiednikiem francuskiego szlachcica-urzędnika należącego do owej "noblesse de robe" tak świetnie sportretowanej przez Moliera. Te właśnie cechy postaci Rejenta podkreślała świetna kreacja stworzona przez Czesława Wołłejkę.

Była to zatem inscenizacja wyzbyta wszelkiej interpretatorskiej natarczywości, otwarta, lekka - a równocześnie skłaniająca do refleksji.

W wywiadzie udzielonym naszemu pismu Jan Świderski mówił o tradycjach aktorskich, które niejako narzucają się odtwórcom ról w "Zemście". Wydaje mi się, że znakomity aktor ulegał im - i jako reżyser, i jako odtwórca głównej roli w stopniu umiarkowanym, nie popadając w przesadę. W tym przedstawieniu nie było ani śladu pedanterii, choć zrealizowano je w sposób konsekwentny. Właściwie dopisali wszyscy wykonawcy, choć może jedynie Papkin, zagrany przez Wojciecha Pokorę trochę zbyt natarczywie w sensie aktorskim, oscylując pomiędzy fanfaronadą a płaczliwością, wydał mi się postacią najbardziej dyskusyjną. Z przyjemnością zobaczyliśmy Aleksandra Dzwonkowskiego w roli Dyndalskiego, zaś Emilia Krakowska była zachwycającą Podstoliną. Dyskretnie ale ujmująco zagrał rolę Wacława Krzysztof Kalczyński; jego partnerką była pełna wdzięku Joanna Jędryka. W sumie, pomimo wojennych okrzyków, dom Cześnika wydał się nam gościnny i sympatyczny; nie skąpiono w nim jadła dla darmozjadów, a syn śmiertelnego wroga mógł się po nim przechadzać niemal nie zauważony. I z tym wrażeniem pozostaliśmy.

Teatr Telewizji - 25 XII 1972. Aleksander Fredro - "Zemsta". Reżyseria - Jan Świderski. Reżyseria TV - Ewa Vogtman-Budny. Scenografia - Hanna Volmer. Wykonawcy: Jan Świderski, Joanna Jędryka, Czesław Wołłejko, Krzysztof Kalczyński, Emilia Krakowska, Wojciech Pokora, Aleksander Dzwonkowski i inni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji