Artykuły

Wrocław. "Rigoletto" na zamku Topacz

Morderstwem na zamku Topacz zacznie się w piątek nowy sezon Opery Wrocławskiej, zabójcę wynajmie Vladimir Chmelo, gwiazda z MET.

Miłośnicy opery znają już Topacz, położony blisko Wrocławia, w Ślęzie, tuż za Bielanami. To miejsce z ciekawą historią. W średniowieczu stała tu tylko wieża mieszkalna - dwa piętra z kamienia i cegły nad rzeką. Skromny początek, ale kolejni właściciele posiadłość rozbudowywali. Nie tyle dla własnej wygody, co dla sprawnego prowadzenia interesów. Imponujące stajnie, spichlerz i powozownie pamiętają czasy, gdy Śląsk budował - jako pierwszy w świecie - cukrownie buraczane (Topacz należał do właścicieli Kleciny, więc powozownie przerobiono na magazyny cukru), a nad pobliską rzeką Ślęzą można obejrzeć pola ryżowe zakładane w latach 60. ubiegłego wieku z wiarą, że towarzysze radzieccy nawet roślinom narzucą dyscyplinę partyjną.

Spektakle w okolicznościach przyrody

Topacz przerobiono kilka lat temu na centrum hotelowo-konferencyjne, a do budynków folwarcznych wprowadzono stare samochody i motocykle, organizując Muzeum Motoryzacji. Rok temu przywędrowała tu także Opera, wystawiając "Skrzypka na dachu". I to był strzał w dziesiątkę. Dziewięć tysięcy ludzi obejrzało spektakl i zażądało nowych atrakcji muzycznych w pięknych okolicznościach przyrody. A dyrektor Ewa Michnik, która z plenerowych spektakli uczyniła swój znak firmowy, uznała, że wolę widzów należy uszanować.

- To miejsce znakomicie nadaje się na takie przedstawienia, ale bałam się, czy widzowie nie uznają wyprawy do Topacza za zbyt uciążliwą. Jednak już budując na potrzeby "Skrzypka" rosyjskie miasteczko Anatewkę, planowaliśmy wystawienie "Rigoletta" Verdiego. Dlatego widownia była obrócona do zamku, który tonął w ciemnościach i był zupełnie niewidoczny - opowiada prof. Ewa Michnik. - W piątek zamek rozbłyśnie.

Nie tylko dzięki żarówkom, ale także gwiazdom, bo w piątek tytułową partię zaśpiewa artysta z MET, czeski baryton Vladimir Chmelo. Już mieliśmy okazję go oklaskiwać w "Makbecie" (wystawionym w czerwcu w Hali Stulecia; wielki sukces), a tu proszę, pojawi się w Topaczu. W roli jego córki wystąpi Aleksandra Kubas-Kruk, śpiewaczka światowej klasy, a przy tym wrocławianka (ostatnio pokazała skalę swoich możliwości w "Łucji z Lammermoor"). W sobotę Rigolettem będzie Bogusław Szynalski, a jego nieszczęśliwym dzieckiem Marta Brzezińska, natomiast w niedzielę znów pojawi się Aleksandra-Kubas, której będzie partnerował Leszek Skrla.

Oswajanie wrocławian z Wagnerem

To nie koniec operowych spotkań w Topaczu, bo na zakończenie sezonu, w maju 2015 roku, Ewa Michnik zamierza tu wystawić "Latającego Holendra" Richarda Wagnera. - Czworaki były dla skrzypka, zamek jest dla błazna, a żeglarz musi mieć wodę. Za zamkiem rozciąga się park ze stawem, doskonałe miejsce dla Holendra. Przeklęty żaglowiec bez problemów wypłynie - opowiada Ewa Michnik. - 28 towarzystw wagnerowskich z całego świata już zapowiedziało przyjazd - mówi dyrektor Opery Wrocławskiej.

Ewa Michnik bardzo umiejętnie oswaja wrocławian z Wagnerem - kompozytorem, którego popkultura zamknęła w wojennej klatce. Już Chaplin w filmie "Dyktator" do dźwięków Preludium z "Lohengrina" parodiował Hitlera, bawiąc się balonem-globusem, Woody Allen w "Tajemnicy morderstwa na Manhattanie" powiedział do Diane Keaton: "Ilekroć słucham Wagnera, nabieram ochoty, żeby najechać na Polskę". A Francis Ford Coppola posłużył się w "Czasie Apokalipsy" słynnym "Cwałem Walkirii" z cyklu "Pierścień Nibelunga" dla oddania grozy wojny w Wietnamie. - Muzyka Wagnera jest monumentalna, pełna patosu, ale także subtelna i delikatna. Baudelaire napisał, że "żaden muzyk nie umie tak dobrze jak Wagner odmalować przestrzeni i głębi, materialnych i duchowych" - tłumaczy Ewa Michnik, która jako pierwsza Europejka i druga kobieta na świecie dyrygowała całą tetralogią "Pierścienia Nibelunga", wystawioną w Hali Stulecia w latach 2003-2006. W maju odbierała prestiżową nagrodę lipskiej Fundacji im. Richarda Wagnera.

"Latający Holender" przyniesie szczęście?

Wagner wystąpił w Breslau w grudniu 1863 roku w sali Springera, w ramach koncertu abonamentowego Wrocławskiego Stowarzyszenia Orkiestralnego. Pod jego batutą wykonano m.in. pieśń miłosną Zygmunta z "Walkirii" oraz wstęp do "Śpiewaków norymberskich". Twórczość Wagnera była w mieście znana, już w latach 50. XIX wieku wystawiano "Tannhäusera", "Latającego Holendra" i "Lohengrina", od roku 1896/97 grany był regularnie "Pierścień Nibelunga", którym zazwyczaj inaugurowano lub zamykano sezon artystyczny Opery Wrocławskiej. Tym razem na pierwsze miejsce wypłynie "Latający Holender".

- Mam nadzieję, że przeklęty żeglarz przyniesie szczęście Topaczowi. Jego właściciele, państwo Kurzewscy, myślą o cyklicznych imprezach "na wodzie". Wspólnie z teatrami i filharmonią można przygotować cykl bardzo ciekawych wydarzeń artystycznych na wiosenno-letnie weekendy, które z powodzeniem mogłyby się przekształcić w festiwal. Dlaczego mamy siedzieć tylko w budynkach? - mówi Ewa Michnik. - Zawsze marzyłam o stałej scenie na "wodzie", chciałam ją pierwotnie uruchomić na Pergoli, ale wybudowano tam fontannę. Jak widać jednak, warto było marzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji