Artykuły

Dzieci miały satysfakcję

Teatr Polski jest także od tego, żeby nie za­niedbywać Fredry, pa­miętać o klasyku, to znaczy nie ograniczać się do jego sztuk naj­częściej grywanych, ale także zaglądać do całego dorobku. "Ciotunia", wystawiona obecnie w Teatrze Polskim należy do rzadziej grywanych sztuk Fredry, w mnie­maniu, że nie dorównu­je czołowym arcydzie­łom tego autora. Sądy artystyczne są jednak płynne. Może kusić odkrycie szczególnych wartości teatralnych, jak to było w swoim czasie z "Mężem i żoną". Tuk rozumiemy umieszczenie "Ciotuni" w repertuarze.

Ale jak dobrać klucz inscenizacyjny do tej farsy podszytej przyciszonym sentymentem? Czy zagrać konwencjonalnego, stylowego Fre­drę w scenerii klasycznego dworu ziemiańskiego oglądanego z perspektywy "piękności w dali"? Kusiłoby do tego posiadanie w zespole tak niezawodnie fredrowskiej aktorki jak Hanna Zembrzuska, która rzeczywiście przez pierwszy akt utrzymuje się w tej atmosferze, grając rolę Flory. Przyj­mujemy ją jako niedocenioną piękność, która jeżeli jest jeszcze panną, to z braku godnych part­nerów w sąsiedztwie. Ale im bardziej dowia­dujemy się z tekstu, że Flora jest osobą u pro­gu staropanieństwa, tym bardziej staje się nieprawdopodobna w inter­pretacji artystki z taką aparycja. W trzecim akcie Zembrzuska gubi się, jakby rezygnowała z bardziej napiętej psy­chologicznie gry. Nie dziwne. Musiała zostać zagłuszona przez bardzo jaskrawie grających Stanisława Jasiukiewicza w roli starego kawalera Szambelana i Justynę Kreczmarową w roli starej panny Małgorzaty, czyli "Ciotuni".

Można rzec, że wycy­zelowali jaskrawość idąc za pokusą tkwiąca w ich tekstach. Ich wątek jest farsowy, zaś proporcja tego wątku całą sztukę pochyła ku farsie, mimo że bynajmniej nie farsowy, ani skłaniający do beztroskiego śmiechu jest los pozostałych dwu par, to znaczy amantów z wyboru serca: młodej pięknej wdowy Aliny i romantycznego porucznika, granych przez Krystynę Królównę i Jerzego Piwowarczyka oraz amantów na zasadzie "z braku maku dobry lak" - skłonnej do medyta­cji Flory i intryganta Zdzisława, w której to roli partneruje Zembrzuskiej Andrzej Antko­wiak.

Kreczmarowa i Jasiukiewicz komiczny wątek zagrali na całego. Do­konywali cudów scenicznego przekształcenia a nawet taką rzecz jak podanie środkami sce­nicznymi nieortograficznego listu, Jasiukiewicz potrafił rozwiązać celu­jąco. W skarykaturowaniu granej przez siebie postaci dotrzymywał im kroku tylko Maciej Borniński w epizodzie słu­żącego, ale zawędrował do tej "Ciotuni" aż z "Ożenku" Gogola.

Można pochwalić ich technikę aktorska, lecz aż takie zagłuszenie przez nich pozostałej czwórki pozbawiło przedstawienie umiaru, a co zatem smaku.

Często teatr apeluje do młodzieży, licząc na jej bardziej żywiołowe reagowanie. Tym razem na premierze było sporo nie tylko młodzieży, ale także dzieci. One rze­czywiście zaśmiewały się z Szambelana i Cio­tuni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji